Fire in the Blood (4) | Rozdział 7 | Dark Messiah of Might and Magic poradnik Dark Messiah of Might and Magic
Ostatnia aktualizacja: 23 września 2019
Rozglądam się po okolicy. Jest pięknie! Niestety jedyna droga biegnie do budynku po przeciwnej stronie po niezwykle wątłej kładce. Co zrobić? Nie ma innego wyjścia. Schodzę niżej, wbiegam na luźno położoną deskę i ...jasny gwint! Pojawia się bydlę zwane Giant Worm! Istotnie, jest gigantyczne. Widok "robala" tak mnie uskrzydlił, ze w czasie lepszym "na setkę" od Bena Johnsona melduję się w budynku naprzeciw. Biegnąc rzucam na niego starego, dobrego Fireballa, który odbija się od niego jak od skały. Delikwent jest kuloodporny, więc atakowanie go mogę sobie odpuścić. Spryt i szybkość, oraz dobry charakter w nogach mogą mnie uratować! Innych możliwości brak. W tym czasie "robal" niszczy wszystko wokół siebie z dziką frustracją, że udało mi się uciec. Wyglądam zza rogu, co porabia mój nowy osobisty wróg, a on w pełnej zupełnie bezinteresownej nienawiści funduje mi chmurę toksycznego swojego wyziewu! Używam szybko Antidote i po usunięciu toksyn, szukam rozwiązania. Zauważam schody i biegnę kondygnację wyżej, starając się nie robić hałasu. Po drodze, ze skrzyni zabieram Full Health Potion, Health Potion i Antidote. Czuję, że te przedmioty będą mi niezbędne dla przetrwania. Jest cieniutko. Wyglądam zza węgła. Czysto. Opuszczam komnatę i pojawia się Giant Worm zwany przeze mnie "Robalem". Ma chyba rentgena w oczach! Cichutko byłem jak myszka, a on i tak mnie zwęszył!
Ładna okolica i spokojna. Nigdzie nie widać miejscowej żulii i "marginesu".
| Giant Worm! No, nie powiem! Spory robaczek!
|
I do tego kuloodporny! Na przynętę wędkarską niekoniecznie się nadaje!
| Z ust też zapach bije niekoniecznie ładny, że o skutkach zdrowotnych nie wspomnę!
|
Ciągle tam jest! Ale uparciuch!
| Mocno toksyczna jest ta zielona chmurka odorku!
|
Atakuje mnie, ja zasłaniam się "Tarczą Błyskawic" i nie bacząc na chmurę wyziewów rzucam się do ucieczki. Biegnę na "Robala" - na końcu muru, ostro skręcam w lewo, bieg po gzymsie i jestem w kolejnym pomieszczeniu. Przejście w prawo i widzę wylot korytarza. Jest nieźle! Wybiegam i Giant Worm już mnie wita smrodliwym oddechem. Przebiegam w lewo na końcu muru obok niego, pod ścianą w prawo skos i kieruję się na drewnianą kładkę i schody! "Robal" cały czas jest za mną, wbiegam na schody i cały czas przy murze prę do przodu ile oddechu w piersiach, a z tym jest coraz gorzej. Pierwszą grupę skrzynek przeskakuję, drugą (w niej jest "smocza skrzynia) rozwalam, skręcam za rogiem w lewo i chowam się za załomem muru. Kładka, którą widziałem biegnąc przy drugiej grupie skrzyń z trzaskiem łamanego drewna przestała istnieć! "Robal" ją zdemontował, a teraz potężnie zirytowany mnie szuka. Zauważam po przeciwnej stronie wysoko w górze kawałek drewnianej belki. Strzelam rzutką z liną Rope Bow, skaczę wykorzystując nieuwagę "Robala" i szybko wspinam się w górę. Z wyżyn "pozdrawiam" mojego "dręczyciela" i skaczę na kamienny podest. Wbiegam do korytarza i wszystko pode mną się zapada! Lecę w dół w towarzystwie kamieni i desek. Po chwili wpadam do wody, która miękko przyjmuje moje udręczone ciało. Po chwili wypływam na powierzchnię i staram się znaleźć drogę do miejsca, gdzie jest sucho.
Jedyna szansą umknięcia "Robalowi" jest wariant ... nożny, czyli oderwanie się od przeciwnika! Z komnaty ostro w lewo i bieg pod ścianą w kierunku kładki z desek! | Lekko w prawo skos, a potem w prawo na drewniane schody!
|
Prosto, tak szybko, jak to tylko możliwe i blisko mur. Pierwsze skrzynki muszę przeskoczyć, a skrzynię z emblematem smoka rozbić i ostro skręcić w lewo, chowając się za gzymsem, po prawej.
| O tek kładce nawet nie myślę, w lewo! W lewo, głupcze!
|
Widzę fragment belki. W sam raz dla mojego Rope Bow! Lina zaczepiona, Robal bierze oddech przed kolejnym atakiem. Do przodu i w górę!
| Znalazłem miejsce lądowania!
|
"Robal"! Teraz to ty mnie możesz, wiesz, co?!
| Mocno mokro! Woda wlała się do uszu, ale przynajmniej powietrze jest czyste do oddychania!
|