Epilog cz.6 | Zakończenie | Dark Messiah of Might and Magic poradnik Dark Messiah of Might and Magic
Ostatnia aktualizacja: 23 września 2019
Przemieszczając się pod sufitem, co chwilę spoglądam w dół w poszukiwaniu zagrożenia. Warto być ostrożnym. Z góry widzę, że przy wrotach, którymi wszedłem do komnaty zajęli miejsca w zasadzce Nekromanta i jego pomocnicy Ghoule. Cierpliwie czekają na moje pojawienie się. Nie ma sprawy! Czekajcie, a ja wam zafunduję małą niespodziankę. Szyję strzałami w dół kolejno likwidując członków tej ekipy. Nie pomagają im wrzaski i próby ustalenia, z której strony śmierć ich zgarnia pod swoje skrzydła. Ja jestem dla nich niewidoczny! Ostatni pada i teraz wszyscy leżą pokotem przed wrotami. Mogę wracać, teraz już nikt mnie nie zaskoczy - przynajmniej na razie i w tym miejscu. Schodzę na dół korzystając z lin i penetruję kolejne lokacje. Nic ciekawego i godnego odnotowania w pamięci. W jednym z korytarzy spotykam Leannę! Wreszcie! Opowiada mi o sile i mocy Arantira, lecz mnie nie jest w stanie już nic zatrzymać. Czas jego na moim zegarze dobiegł końca. Musi zapłacić, za wszystko, co uczynił! Idę korytarzem w lewo i staję w progach rozciągającej się poniżej wielkiej komnaty. Widzę Portal i Ołtarz. Czas zapłaty nadszedł Arantirze! Z daleka widzę stojącego go przy Ołtarzu. Pełen buty i siły czeka na mnie, więc nie mogę sprawić mu zawodu!
Spoglądam w dół i przed wrotami, którymi wszedłem do Sali widzę czekających w zasadzce na mnie kilku Ghouli i Nekromantę. Pora na Was łobuzy!
| Wyczyściłem przejście z intruzów, więc mogę spokojnie podążać do przodu.
|
Prosto w dół, cały czas uważając na każdy ruch i dźwięk. Innej drogi nie ma!
| Jest spokojnie. Korytarz skręca w prawo, ale jeszcze sprawdzę pomieszczenia na wprost.
|
Powrót do poprzedniego korytarza i ostatnia prosta. Tak myślę, że ostatnia.
| Leanna. Nie powinna tu być. Arantir to już TYLKO MOJA SPRAWA!
|
Jest Portal i Ołtarz! A gdzie ten, którego muszę zabić dla dobra Wszystkich?
| Jest. Pewny siebie i butny. Zetrę mu ten uśmiech z oblicza moim mieczem!
|
Jego pierwsze słowa rzucone w moją stronę są obelgą. Stawiam mu propozycję nie do odrzucenia. Skull of Shadows wraca do mnie, lub ja wyślę go w zaświaty. Rozpoczyna się walka na Śmierć i Życie. W czasie pierwszych wymian ciosów Arantir próbuje mnie przekonać o swoich racjach, lecz mnie nie interesuje jego chory bełkot. Nacieram z furią i widzę, że Nekromanta zaczyna się cofać, przechodząc do rozpaczliwej obrony. Byłby aż tak słaby? Nie może być! Nie pomaga mu nawet przywołany Nieumarły Smok. Kościany szkieletor jest słaby jak wiosenna fitka! Tnę go mieczem po goleniach i gdzie tylko popadnie, a on także zaczyna się cofać! Dobieram się do skóry Arantira, którego krew zaczyna znaczyć posadzkę i jest widocznym dowodem, że Nekromanta, póki, co nie jest jeszcze nieśmiertelny.
Desperacko atakuję i przełamuję obronę Arantira.
| Cios za ciosem umieszczam w tym, co zdaje się być jego ciałem, ale czy na pewno?
|
Sztuczka z lewitacją robi na mnie umiarkowane wrażenie. Przemiany w kościanego smoka nie potrafi nawet najlepszy iluzjonista. Niezły sztukmistrz z tego Arantira!
| Cios, zasłona, cios i blok! Arantir wrzeszczy, chcąc zmienić bieg wydarzeń, ale grad moich ciosów zmusza go do desperackich wysiłków.
|
Uwolnił przywołańca! No i co z tego? No problem!
| Broni się już tylko, ale moje ciosy coraz częściej go sięgają!
|
Nie pomaga mu też jego sprzymierzeniec, którego tnę po gnatach ile tylko sił w rękach!
| Nadchodzi koniec Nekromanty! Krew ściekająca z jego ciała jest tego dowodem.
|