Epilog cz.4 | Zakończenie | Dark Messiah of Might and Magic poradnik Dark Messiah of Might and Magic
Ostatnia aktualizacja: 23 września 2019
W ten sposób przedostaję się na drugą stronę lokacji, z dołu oddzieloną przepaścią. Widzę pod sobą patrolujących teren Nekromantów, których przenoszę do Krainy Cieni moim "Smoczym Łukiem". Nie widzę na dole nic tak interesującego, co kazałoby mi się opuścić niżej. Widzę ukośnie opartą belkę z kawałkiem zwisającego łańcucha. Chwila zastanowienia i skaczę na niego. Opuszczam się powoli na dół i widzę wielką wyrwę w murze. Swoją drogą, ciekawe, kto przede mną korzystał z tego "przełazu". Skaczę z łańcucha w środek tej wyrwy i mocno poobijany ląduje na posadzce. Czas na mikstury leczące, skoro mam przeżyć do spotkania z Arantirem. Komnata jest pusta, więc mogę chwilę odetchnąć. Idę w prawo i schodami do góry. Staję przed krótkim korytarzem, na którego środku nie wiedzieć, czemu malowniczo prezentuje się sterta ludzkich kości. Ktoś tu był wcześniej i nie poszło mu po jego myśli? Ciekawe.
Jestem w innym sektorze Sali. Teraz muszę się dobrze rozejrzeć za intruzami.
| Są. Nekromanci czekają na moje pojawienie się. Nie wiedzą tylko, że to ja ich mam na celu.
|
Skok na łańcuch i szukam kolejnego rozwiązania problemu właściwej marszruty.
| Wyrwa w murze wskazuje kierunek, w którym powinienem podążyć.
|
Wielki korytarz nekropolii tworzy wiele możliwości. Wybrać muszę tą właściwą.
| Schody prowadzą w górę, więc i ja podążę tędy.
|
Teraz w prawo.
| Ten wąski korytarz zwiastować może tylko niespodziankę. Przykrą niespodziankę.
|
Postępuję krok do przodu i huk opadających krat z obu końców korytarza uzmysławia mi, że znalazłem się w matni! Widzę przed sobą w końcu przeciwległym płomienie wydostające się ze ścian! Kolejną uaktywniają się zawory coraz bliżej mnie. Czas na decyzje, bo inaczej zostanie ze mnie hot - dog! Szybki bieg pomiędzy płomieniami, z których jeden swoimi jęzorami liże mnie po ... hm, plecach i jestem już przy kracie, która jak gdyby nigdy nic z chrzęstem mechanizmu podnosi się do góry. Blisko było nieszczęście, bardzo blisko. Trzęsącymi rękoma wlewam w siebie kolejną porcję mikstury leczącej i gotów jestem do dalszej drogi. Kolejne schody w górę i komnata także wyposażona w ogniste pułapki. Te są, chociaż przewidywalne, wobec czego żegnam te niegościnne progi i kieruję się w lewo.
Huk opadających krat uświadomił mi, że się nie myliłem. Widok płomienia pułapki jest bardzo wymowny. Zaraz będzie mi zapewne gorąco - z wrażenia rzecz jasna!
| Napięcie i temperatura rośnie. Ilość punktów ziejących ogniem również.
|
Prawie jak w saunie. Prawie czyni wielką różnicę!
| Szybki bieg pomiędzy dyszami ziejącymi płomieniem ratuje mi skórę. Pytanie na jak długo. Na razie kraty uniosły się w górę. Ktoś nieźle ze mną się bawi.
|
To jest prawdziwe Miasto Umarłych. Przydałby się koń, lub chociażby osioł do podróżowania.
| Miasto pełne sprzymierzeńców Arantira. Nekromanci przywołujący Nieumarłych i wojownicy Black Guard's to mocno uciążliwe towarzystwo.
|