autor: Damian Pawlikowski
50. Operation Flashpoint: Cold War Crisis. Strzelaniną wszech czasów jest...
Spis treści
50. Operation Flashpoint: Cold War Crisis
W dobie współczesnych gier wojennych, pokroju Call of Duty, pojęcie „swoboda działania” praktycznie nie funkcjonuje. Pewnie, pozwala się nam wybrać broń, strzelać do nieprzyjaciół w dowolnej kolejności, i ba – nawet strzałki na boki działają całkiem nieźle, więc możemy sobie czasem pozwolić na skok w bok od głównej ścieżki.. i napotkać niewidzialną ścianę. Operation Flashpoint już w dniu premiery zaskakiwał mnogością rozwiązań i swoistą „sandboxowością”, przez co mam na myśli możliwość wejścia do każdego budynku, użycia każdej broni i skorzystania z każdego wehikułu w zasięgu wzroku (w tym czołgu, czy samolotu). A do tego ten realizm… umowny, bo umowny, ale śmierć od jednego pocisku daleko pada od odnawiającego się paska życia.
49. Doom II: Hell on Earth
A to się porobiło! Po opanowaniu sytuacji na Marsie wróciliśmy na Ziemię, by w spokoju zasiąść w bokserkach przed ulubionym serialem z zimnym browcem w dłoni, jednak piekielne demony, które rzekomo ubiliśmy na czerwonej planecie, już od jakiegoś czasu pustoszą także i Ziemię. Sięgamy więc po niezawodną broń – w tym chociażby potężną dwururkę, stanowiącą nowość w Hell on Earth – i wracamy do tasowania kolejnych maszkar. Zmian technicznych w porównaniu z pierwowzorem mamy tu niewiele, ale z pewnością miło jest ustrzelić kilka nowych twarzy na premierowych poziomach.
48. Call of Duty: World at War
Choć aktualnie Activision co roku zasypuje nas kolejnymi edycjami Call of Duty rozgrywanymi w bliższej lub dalszej przyszłości, sytuacja tuż po premierze Modern Warfare miała się zgoła inaczej. Nie chcąc od razu żegnać się z klimatem wojny sprzed lat, do pracy nad World at War zaprzęgnięto Treyarch, twórców konsolowych Call of Duty 2: Big Red One oraz Call of Duty 3. Za okres historyczny wybrano zaś front wschodni i azjatyckie dźungle tuż przed zakończeniem wojny. Było efektownie, momentami bardzo brutalnie, a obsadę zasilały takie nazwiska, jak Gary Oldman czy Kiefer Sutherland.
47. Crysis 2
Drugi Crysis nie był już co prawda takim zaskoczeniem i graficzną rewolucją, co poprzednik, jednak mimo tego w dalszym ciągu uchodził za bardzo dobrą, a już na pewno przepiękną wizualnie strzelankę sci-fi. W odróżnieniu od „jedynki” tym razem pokuszono się o zwiększenie filmowości opowieści, co niestety przełożyło się też na ograniczenie swobody gracza. Na szczęście ilość misji faktycznie godnych zapamiętania jest wyjątkowo duża, co rozgrzesza liniowość poszczególnych, ślicznie skonstruowanych poziomów.
46. Hidden & Dangerous 2
Mówiąc o najlepszych strzelankach, a zwłaszcza o tych militarnych, gdzie pierwsze skrzypce odgrywała obrana taktyka działania, w żaden sposób nie moglibyśmy pominąć dzieła czeskiego Illusion Softworks, Hidden & Dangerous 2. Po sukcesie pierwszego projektu, postanowiono jeszcze mocniej postawić na realizm rozgrywki, podkręcając poziom trudności, stosując zupełnie nowy engine (co przełożyło się tak na grafikę, jak i destrukcję otoczenia) oraz zatrudniając do pomocy nad autentycznością wydarzeń porucznika Gary’ego Bristola, którego postać oraz wspomnienia z frontu stały się głównymi bohaterami gry.
Waszym zdaniem:
Jedna z najlepszych gier w jakie grałem, po tylu latach wciąż uważam ją za jedną z najlepszych gier przedstawiających okres drugiej wojny światowej. Gra zasługuję na część trzecią, ale raczej już się jej nie doczekamy. Gra ma ode mnie mocne 10. Ma kilka błędów i bugów. Ale to nic, miło się gra. – Kenzelek
45. Halo 2
Po odniesieniu sukcesu na wielu polach przez pierwsze Halo, Bungie Software zmajstrowało jeszcze bardziej udany sequel, który trafił początkowo na pierwszego Xboxa, a później także na komputery osobiste napędzane systemem (Hasta la) Vista. Środowisko gry nabrało głębi i stało się dużo bardziej modyfikowane (zwłaszcza przy wykorzystaniu odpowiednich pukawek), z kolei ilość futurystycznych broni i pojazdów znacznie wzrosła, przyjemnie dywersyfikując zabawę. Do tego doszedł jeszcze usprawniony multiplayer, z obsługą klanów oraz zaawansowanych statystyk.
44. Far Cry 4
Sukces trzeciej odsłony Far Cry zaskoczył nie tylko graczy i recenzentów, lecz także samych jej twórców, którzy czym prędzej zaczęli dywagować, jak jeszcze wydoić znaną markę tak, aby zaoferować fanom konkretny produkt, jednocześnie zbytnio się nie wysilając. I chociaż zabrzmiało to brutalnie szczerze, wypuszczony pod koniec 2014 roku Far Cry 4 w rzeczy samej dostarczył solidnej dawki doskonałej rozrywki, w wyjątkowo urzekających himalajskich klimatach, acz w dalszym ciągu nie wychodzącej przed szereg w kwestii samej mechaniki zabawy, która oferowała w znacznej mierze wszystko, co znaliśmy z „trójeczki”. Żyrokopter, jazda na słoniach oraz charyzmatyczny Pagan Min wystarczyły jednak, ale tytuł odniósł komercyjny i artystyczny sukces, doprowadzając do wydania dwa lata później prehistorycznego Far Cry: Primal.
43. Call of Duty: Black Ops
To się dopiero Activision postarało! Ed Harris, Gary Oldman, Sam Worthington, Ice Cube – a to tylko część nazwisk, jakie zaprzęgnięto do pracy nad kolejną po Modern Warfare 2 częścią najpopularniejszej strzelanki świata, która w Black Ops zabierała graczy do okresu Zimnej Wojny i starć m.in. na terenach Wietnamu, czy w górach Ural. Tytuł był równie brutalny, co poprzedni projekt Treyarch – World at War – skąd powrócił także jakże sympatyczny tryb zombie, stający się od tej pory stałą częścią każdej kolejnej części Call of Duty od kalifornijskiego studia.
42. Star Wars: Battlefront 2
W 2015 roku miała co prawda miejsce premiera nowego, trzeciego już z kolei epizodu Star Wars: Battlefront, jednak to druga część z 2005 roku została zapamiętana jako ta najbardziej miodna (i pozbawiona tryliarda płatnych DLC). Pandemic Studios, ojcowie m.in. Full Spectrum Warrior, ponownie zakasało rękawy, by w jeszcze sprawniejszy sposób przenieść odbiorców do uniwersum Star Wars, gdzie w towarzystwie do 63 innych graczy mogli toczyć masywne boje na rozmaitych, inspirowanych gwiezdną sagą lokacjach. Wstyd nie zagrać, nawet jeśli odrobinę odstrasza nas grafika.
41. Metro: Last Light
Nie brakuje na naszej liście tytułów ze świata postapokaliptycznego, choć jeśli mielibyśmy wskazać dwa z nich, mające ze sobą najwięcej wspólnego, byłaby to seria S.T.A.L.K.E.R. oraz Metro, przy których pracowali (przynajmniej częściowo) ci sami ludzie. Druga część cyklu bazującego na powieści Dimitrija Głuchowskiego zawiera podobne elementy, co pierwowzór – czyli zdewastowane bombą nuklearną lokacje (oraz sieć moskiewskiego metra, w którym chowają się niedobitki), rozbudowany bestiariusz oraz spory wachlarz broni, do których zawsze brakuje nam amunicji.