autor: Damian Pawlikowski
12. Max Payne. Strzelaniną wszech czasów jest...
Spis treści
12. Max Payne
Gracze, którzy pamiętają początek nowego milenium być może kojarzą, jak dużo słodkich słówek sypało się z ust Remedy Entertainment gdy opowiadali o swoim nadchodzącym projekcie Max Payne. Miał to być totalny przełom, a koniec końców wyszło… rewelacyjnie. Choć nie rewolucyjnie. Ale komu by się to chciało wypominać Samowi Lake’owi, który nie tylko napisał scenariusz do swojego cyfrowego dziecka, ale dodatkowo użyczył mu swojej nieprzystojnej facjaty, której mimika pasowałaby równie dobrze kotu załatwiającemu swoje potrzeby do kuwety. W każdym razie, gra na tamte czasy onieśmielała grafiką, z kolei jej główny sell-point – mowa naturalnie o systemie bullet-time – sprawił, iż z pierwszym Maxem obcuje się całkiem przyjemnie nawet dziś. Karty graficzne oraz procesory pociły się niemiłosiernie, gdy tytułowy bohater dawał dyla przez wyważone drzwi, posyłając grad kul w kierunku kryjących się po drugiej stronie oprychów. Czas spowalniał, a kamera potrafiła krążyć niespiesznie dookoła ofiar naszego gniewu, bądź wędrować tuż za wystrzelonym pociskiem, zmierzającym nieubłaganie w kierunku odliczającego ostatnie sekundy swego życia bandziora. Surowy klimat noir, komiksowe wstawki oraz narkotyczne wizje wiecznie sprowadzanego do parteru przez los tytułowego detektywa, w połączeniu z trickami „zapożyczonymi” z Matrixa, sprawiły, że zarówno pierwsza, jak i dwie kolejne części perypetii Maksymiliana Bolęckiego, na dobre zagnieździły się w sercach miłośników strzelanek.