Nasze wrażenia z Nintendo Switch 2 po 4 godzinach grania
Nintendo wie, jak sprawić, by gry po prostu sprawiały frajdę, a Switch 2, to naprawdę przemyślana konsola. Postawiono tutaj na rozwijanie sprawdzonych rozwiązań i trochę ulepszeń sprzętu, które powinny przedłużyć życie konsoli w najbliższych latach.
Spis treści
Choć do premiery Nintendo Switch 2 zostało jeszcze trochę czasu, to dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora Nintendo, firmy Conquest, mogłem na własne oczy przekonać się, jak wygląda nowa konsola Japończyków i miałem okazję pograć w kilka gier.
Co tu dużo mówić – jest moc; jeszcze przed pokazem mówiłem moim koleżankom i kolegom z redakcji, że to chyba pierwszy raz, kiedy jestem aż tak podekscytowany premierą nowego sprzętu. Na dzisiejszym evencie Nintendo Switch 2 Experience w Londynie miałem okazję przez cztery godziny w zasadzie non stop cieszyć się nowymi tytułami na wyłączność od Nintendo oraz innymi hitami, które dostaną porty na Switcha 2. Prawie wszystkie nowe tytuły od Nintendo stoją na bardzo wysokim poziomie – prawie. Zobaczcie sami, czego możecie się spodziewać po Switchu 2 w okolicy premiery.
Switch 2 jest duży
Kiedy wszedłem do sali z testowymi egzemplarzami Switcha 2, to pierwszym, co zwróciło moją uwagę był rozmiar konsoli. Znacząco urosła ona względem poprzednika i nie chodzi tu tylko o większą przekątną ekranu (7,9 cala vs 7 cali Switch OLED vs 6,2 Switch LCD) – całe urządzenie jest teraz większe. Moim zdaniem to dobra decyzja projektantów. Początkowo Switch reklamowany był jako konsola bardziej przenośna i choć miał on tryb stacjonarny, to jednak łatwe transportowanie go i podręczność były cechami, na które Nintendo kładło duży nacisk. To jednak już przeszłość, bo rzeczywistość zweryfikowała Switcha – już nawet ekran edycji OLED, większy od standardowego „Pstryczka”, to maluch przy tym w Switchu 2. Choć konsola jest większa i cięższa, to nie zmieniła się jej grubość, co jest bardzo ważne, bo dzięki temu nie sprawia wrażenia topornej. Switch 2 po prostu trochę urósł, ale nie stał się mniej przenośny.
W ślad za ekranem urosły też Joy-Cony i uważam to za prawdziwe błogosławieństwo, bo od malutkich kontrolerów Switcha często bolały mnie już palce. Większe są nie tylko same kontrolery, ale także wszystkie przyciski i gałki analogowe. Te ostatnie to moim zdaniem największy przełom względem Switcha. Analogi są teraz większe i lepiej się je chwyta, ale największe wrażenie zrobiła na mnie ich „gładkość” albo „płynność”. Niesamowicie ciężko to opisać, ale drążkami operuje się teraz z dużo mniejszymi oporami niż w oryginalnych Joy-Conach, a poza tym są dużo precyzyjniejsze, co przydaje się np. w strzelankach.
To samo ulepszenie otrzymał nowy Pro Controller; ruchy gałek są teraz znacznie przyjemniejsze i płynniejsze niż w starym Pro Controllerze. Jest to upgrade pokroju przeskoku z pada do Xboksa One do pada Xbox Elite Series ze specjalnymi obwódkami wokół analogów, zapewniającymi dodatkową płynność. Jestem całkowicie na tak. Pro Controller dostał też dwa dodatkowe guziki z tyłu, osadzone płasko, nie w formie łopatek oraz wyczekiwane złącze mini-jack 3,5 mm.