20. The Settlers II. Przypominamy najlepsze gry lat 90.
Spis treści
20. The Settlers II
Tak, ale na dziesięciolecie Blue Byte wydało remake, przenoszący „dwójkę” w trójwymiar.
CZY WARTO TERAZ ZAGRAĆ?Można spróbować, choć powolne tempo i niezbyt spektakularna oprawa może wielu odrzucić.
CZY GRĘ MOŻNA KUPIĆ?Na GOG-u jest dostępna zarówno wersja oryginalna, jak i trójwymiarowy remake.
Dziś seria The Settlers stanowi tylko cień dawnej siebie, ale w połowie lat 90. studio Blue Byte było jednym z tych deweloperów, którzy ustalali trendy, przynajmniej w grach strategicznych. Stworzenie kontynuacji trwało aż trzy lata, jednak czekanie się opłaciło: dla wielu graczy „dwójka” to najlepsza odsłona cyklu, po której marka już nigdy nie wróciła do najwyższej formy. Zarządzaliśmy osadnikami, dzięki którym mogliśmy przejść drogę od małej wioski aż do potężnej metropolii. Wymagało to jednak nie lada umiejętności – trzeba było zajmować się ekspansją na nowe terytoria, rozbudową infrastruktury, rozwijaniem sił militarnych oraz ekonomią. I nie było opcji, żeby poświęcić się interesującemu nas elementowi bardziej niż innym – w skomplikowanym, ale satysfakcjonującym świecie The Settlers II wszystko było ze sobą powiązane.
Aby rozbudować jakiś budynek, musieliśmy więc wydobyć odpowiednią ilość surowców. Najpierw jednak trzeba było nakarmić pracowników, a żeby to zrobić, potrzebowaliśmy systemu dróg, którymi żywność byłaby im dostarczana. Wcześniej jednak trzeba było ją wytworzyć, co z kolei wymagało mąki i wody – i tak dalej, i tak dalej... Choć rozgrywka toczyła się w iście ślimaczym tempie, zawsze było coś do roboty, bowiem naszej uwagi wymagały nawet najbardziej trywialne zadania. Trywialne, ale rzadko kiedy nudne, gdyż widok żyjącej i rozwijającej się wioski, za której sprawne działanie mogliśmy podziękować tylko samym sobie, okazywał się niesamowicie satysfakcjonujący.
19. Mortal Kombat II
Graficznie oczywiście, ale to wciąż pionier w tym gatunku, prezentujący się całkiem nieźle pod względem rozgrywki.
CZY WARTO TERAZ ZAGRAĆ?Zależnie od tego, z kim rozmawiacie, Mortal Kombat II jest albo „jedną z najlepszych bijatyk w historii”, albo... „najlepszą bijatyką w historii”. Więc tak, warto zagrać.
CZY GRĘ MOŻNA KUPIĆ?Można pobrać za opłatą na PlayStation 3, ale poza tym jest raczej poza zasięgiem polskiego gracza.
Po ogromnym sukcesie Mortal Kombat deweloperzy mieli podczas tworzenia kontynuacji naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Bo jak przebić produkcję, która stała się takim fenomenem? W teorii to proste: dać tę samą rozgrywkę, wprowadzić więcej zawartości i opcji, a potem liczyć na to, że gracze po raz kolejny kupią ten sam schemat. I kupili, bo „dwójka” rozwijała rozwiązania z pierwowzoru w naprawdę spektakularny sposób. Podstawowych grywalnych postaci było teraz dwanaście – dodano m.in. Barakę i Kung Lao, którzy zadomowili się w serii na dobre. Ponadto zwiększono liczbę aren. Przede wszystkim jednak monumentalnie rozbudowano system walki.
Ilość ciosów to jedno – w Mortal Kombat II jest ich naprawdę znacznie więcej i ci, którzy na „jedynce” zjedli zęby, niekoniecznie musieli dobrze odnaleźć się w kontynuacji. Przede wszystkim jednak w wielkim stylu powróciły fatality, które teraz można było wykonywać w oparciu o architekturę niektórych lokacji (np. nabijanie na kolce w suficie). Poza tym doszły humorystyczne babality oraz friendshipy, które kończyły potyczkę miłym gestem pod adresem rywala, jednak nadal najbardziej efektowne, krwawe i niekiedy balansujące na granicy dobrego smaku były brutalne finishery. W drugim Mortalu części ciała gęsto zaścielały areny, poprzecinane na pół torsy stanowiły powszechny widok, a głowy rzadko kiedy pozostawały do końca w kontakcie z szyją. Z tego też powodu gra wywołała ogromne kontrowersje i często była obiektem cenzury, co wcale nie przeszkodziło jej w odniesieniu spektakularnego komercyjnego sukcesu.