16. Tomb Raider. Przypominamy najlepsze gry lat 90.
Spis treści
16. Tomb Raider
Będę delikatny i powiem tylko, że Lara Croft z 1996 roku dziś na pewno nie rozpalałaby graczy w takim samym stopniu jak niemal dwie dekady temu.
CZY WARTO TERAZ ZAGRAĆ?Tylko jeśli jesteś fanem serii – dla każdego innego gracza jest sporo lepszych z dzisiejszego punktu widzenia produkcji z Larą Croft w roli głównej.
CZY GRĘ MOŻNA KUPIĆ?W wersji na PC na GOG-u czy Steamie, zazwyczaj w zestawie z dwiema kolejnymi częściami cyklu.
Dziś Lara Croft to imię i nazwisko znane każdemu, kto z grami nie spotkał się po raz pierwszy wczoraj – tymczasem początkowo główna bohaterka Tomb Raidera miała nazywać się Laura Cruz! Czy to zmiana personaliów wpłynęła na popularność postaci? Tego nie dowiemy się nigdy, z całą pewnością można natomiast powiedzieć, że po dziś dzień to jedna z najbardziej znanych kobiet w interaktywnej rozrywce – na jej cześć nazwano nawet jedną z ulic w angielskim Derby, gdzie swą siedzibę miało zamknięte już studio Core Design. Piękna pani archeolog zaliczyła w swej długiej historii sporo wzlotów i upadków (na szczęście ostatnimi czasy znajduje się w zwyżkowej formie), wszystko jednak zaczęło się w 1996 roku od produkcji, która początkowo miała być tylko żeńską wersją przygód Indiany Jonesa.
Zmiana płci bohatera okazała się strzałem w dziesiątkę – medium przestawało właśnie być rozrywką wyłącznie dla mężczyzn, co dostrzeżono nawet poza branżą. Poza tym Tomb Raidera chwalono za trudną rozgrywkę, podczas której Lara mogła zginąć po każdym najmniejszym błędzie, filmowość, będącą zasługą wyjątkowo dobrej wówczas oprawy wizualnej, oraz potężne rozmiary eksplorowanych obszarów rozlokowanych na całym świecie. W przeciwieństwie do kontynuacji nacisk położono nie na walkę, a na rozwiązywanie środowiskowych zagadek, co akurat nie wszystkim przypadło do gustu. Mimo to Core Design odniosło potężny sukces komercyjny, a my do dziś nie potrafimy sobie wyobrazić gier wideo bez pięknej pani archeolog.
15. Sid Meier’s Civilization
Wygląda staro, ale nie dajcie się zwieść – nadal potrafi wciągnąć jak za swoich najlepszych lat.
CZY WARTO TERAZ ZAGRAĆ?Poleciłbym z całego serca, gdyby nie fakt, że czwarta część serii zdołała przeskoczyć pierwowzór pod niemal każdym względem.
CZY GRĘ MOŻNA KUPIĆ?Może być bardzo ciężko. Raczej tylko w amerykańskich sklepach internetowych.
Przed 1991 rokiem istniały oczywiście gry, które pozwalały rozwijać własną nację i zapewnić jej światową dominację, jednak skala opartego na popularnej planszówce projektu Sida Meiera sprawiła, że wraz z pojawieniem się na sklepowych półkach Civilization wszystkie inne podobne tytuły odeszły w zapomnienie. Nawet dzisiaj niewiele produkcji pozwala na pokierowanie wybraną frakcją od czasów prehistorycznych aż po okres eksploracji kosmosu, wyobraźcie więc sobie, jak bardzo taka możliwość powalała prawie ćwierć wieku temu. Ale to dzieło ogromne nie tylko ze względu na fakt, że działania gracza odbywają się na przestrzeni stuleci.
To, co tak mocno przyciąga do Civilization, to wspaniale złożona rozgrywka, w której testujemy swoje umiejętności dyplomacji, prowadzenia wojen, budowania stabilnej gospodarki, zakładania nowych miast, rozwijania przeróżnych technologii... Dzięki temu grę Sida Meiera można było odpalać w nieskończoność, ponieważ każda nacja dawała nieco inne możliwości i charakteryzowała się innymi cechami. Mogliśmy więc próbować zdominować swoich przeciwników militarnie, zostawić ich w tyle pod względem technologicznym, zawierać sojusze i stawiać ultimatum... A do tego trzeba było mieć oko na własną ludność, która miała zwyczaj buntować się, gdy tylko na chwilę ją zaniedbaliśmy. Syndrom „jeszcze jednej tury” pojawił się potem w wielu innych tytułach, ale za jego pierwsze udokumentowane przypadki odpowiada właśnie Civilization. To po prostu potężnie rozbudowana strategia, która ustanowiła wręcz niemożliwe do spełnienia dla konkurencji standardy w gatunku.