1. Half-Life. Przypominamy najlepsze gry lat 90.
Spis treści
1. Half-Life
Graficznie tak, w innych aspektach – nie.
CZY WARTO TERAZ ZAGRAĆ?Oczywiście. Choćby po to, by wiedzieć, dlaczego wszyscy tak niecierpliwie wyczekują trzeciej części.
CZY GRĘ MOŻNA KUPIĆ?Cóż, Steam to własność Valve. Jeden z ich największych hitów po prostu musi tam być.
Czymże byłaby interaktywna rozrywka bez wyposażonego w nieodłączny łom Gordona Freemana? Wydane w 1998 roku Half-Life zatrzęsło gatunkiem FPS-ów. Fabuła była interesująca i świeża – zamiast ratować świat, walczyliśmy po prostu o to, by z kompleksu Black Mesa ujść z życiem. Przeszkadzały w tym zarówno pozaziemskie istoty, które pojawiły się w ośrodku za sprawą nieudanego eksperymentu, jak i żołnierze, wysłani na miejsce incydentu, by zatuszować całą sprawę. Wszystko obserwowaliśmy z perspektywy głównego bohatera, który przez cały czas nie odzywał się ani słowem, a historię odkrywały przed nami oskryptowane sekwencje. Doskonale potęgowało to nastrój grozy – każdy horror, z jakim przyszło zmierzyć się Freemanowi, widzieliśmy jego oczami.
Dla firmy Valve był to co prawda dopiero debiut na rynku, ale mimo to studio nie bawiło się w półśrodki. Świetnie zaprojektowani przeciwnicy, obdarzeni solidną sztuczną inteligencją, rewelacyjnie skonstruowane etapy, rozgrywka, która oprócz refleksu i celności wymagała także sporej dawki pomysłowości, do tego intrygująca fabuła z jedną z najbardziej enigmatycznych postaci w medium (mowa oczywiście o G-Manie). A... jeszcze mody, które pozwoliły na stworzenie takich hitów jak Team Fortress czy Counter-Strike, przyjemny tryb wieloosobowy – Half-Life było tak nowatorskie, że początkowo większość największych wydawców uznała grę za projekt zbyt ambitny! Na szczęście po komercyjnym sukcesie „jedynki” przy równie fenomenalnej kontynuacji Valve już nie musiało martwić się o podobne drobnostki.