TES: Morrowind – brzydkie może być piękne. Stare, ale jare – stare gry, w które ciągle gramy
Spis treści
TES: Morrowind – brzydkie może być piękne
W SKRÓCIE
- Produkcja: Bethesda Softworks
- Data premiery: 1 maja 2002
- Jak wrócić: wersja GOTY na Steamie, GOG-u lub GPC
Nic się tak źle nie starzeje, jak gry 3D. „Piękne” i „fotorealistyczne” niegdyś tekstury dziś wyglądają jak niedoczytane bohomazy pijanego artysty. Kanciasty i pusty świat, toporne, umowne animacje i rozwiązania gameplayowe, które wywołują szczerą agresję. Tak, Morrowind wymaga od nas ogromnej wyrozumiałości i nieograniczonej empatii.
A jednak – skoro potrafimy grać w o wiele bardziej „potwornego” Gothica, to możemy również w Morrowinda. Tym bardziej że przez lata tzw. scena zdążyła przygotować ponad 10,5 tysiąca modów – w tym również tych graficznych, które choć może nie zrobią z Morrowinda tytułu na miarę Wiedźmina 3 lub choćby Skyrima, to jednak znacznie ułatwią powrót do przeszłości.
Morrowind stanowił rewolucję z kilku powodów – w naszej pamięci zapisał się jako po prostu dobre RPG, ale warto wiedzieć, że to zaledwie trzecia odsłona cyklu, a poprzednie to niemal epoka kamienia łupanego. (Obsługiwana przez MS-DOS. Nie wiecie, co to jest? No właśnie!) Morrowind był więc gigantycznym skokiem naprzód – wykreowane światy i mitologię serii The Elder Scrolls po raz pierwszy zaprezentowano w tak efektowny sposób (pamiętam jeszcze, jak mój procesor Athlon taktowany na zawrotne 500 MHz dławił się, renderując trójwymiarowy świat gry). A przecież od pierwszej części serii do Morrowinda upłynęło zaledwie... 8 lat! Dziś ten staruszek ma już przeszło 20 lat, dwóch następców, a wszyscy fani czekają na premierę kolejnej wielkiej odsłony cyklu.
Dlaczego wracamy?
- Bo to wciąż dobra gra – niezależnie od swojego wyglądu.
- Bo mnóstwo modów ułatwia przypudrowanie nadszarpniętej zębem czasu facjaty.
- Bo to kamień milowy w historii RPG, a warto wiedzieć, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy.
- Bo nasze procesory i karty graficzne w końcu mogą sobie z tą grą poradzić!