Dungeon Keeper – złe jest dobre. Stare, ale jare – stare gry, w które ciągle gramy
Spis treści
Dungeon Keeper – złe jest dobre
Serce Lochu to punkt, od którego zależy Twoje zwycięstwo lub porażka. Jeśli przeciwnik go zniszczy, koniec gry.
W SKRÓCIE
- Producent: Bullfrog Productions
- Data premiery: 26 czerwca 1997
- Jak wrócić: wersja Gold na GOG-u, zwykła na Origin oraz cudem zachowane boxy na aukcjach
Cofnijmy się jeszcze bardziej! W 1997 roku z podziemi wyszła produkcja, która dla wielu ludzi stała się kultowa, tworząc niejako podgatunek i niedościgniony wzór do naśladowania. Dungeon Keeper jest dziś potwornie brzydką strategią, w której nasze jednostki to... dwuwymiarowe bitmapy poruszające się w środowisku 3D. Ale to przy tym wciąż okrutnie grywalna gra.
Peter Molyneux, gdy jeszcze był uzdolnionym twórcą, a nie projektantem miałkich doświadczeń, miał niezwykle oryginalny pomysł. Gracz wciela się bowiem w strażnika podziemi. Dodajmy, że jesteśmy źli, wredni i grzeszni, a wszelkie dobro, odwagę i zakutych w lśniące zbroje śmiałków witamy bełtami i kulą ognia.
Dungeon Keeper to gra strategiczna, w której kopiemy korytarze, wydobywamy złoto i rozbudowujemy swój posępny loch. Stawiamy więc kurnik, by nasze potwory miały co jeść, budujemy leża, by miały gdzie spać, oraz bibliotekę, warsztat czy salę tortur, by miały gdzie – ekhem – pracować. Stwory mają własne charaktery i niekoniecznie wzajemnie się tolerują. Pająk zje muchę, kościotrup nie cierpi demona żółciowego, a mag z pewnością spróbuje przypiec wampira. Podobnie jak w Majesty nie kierujemy nimi bezpośrednio i nie służą nam one za darmo – gdy nasze skarbce świecą pustkami, potrafią odejść lub zdemolować loch.
Wspominając najlepsze dubbingi w grach, pamiętamy o Baldur’s Gate, ale jakoś zapominamy o kapitalnej lokalizacji tego szacownego staruszka. To, co wyprawia tu narrator, przechodzi wszelkie granice dobrego smaku – jest tak potworne, niegodziwe, nieprawe, nikczemne i łajdackie, że... chcemy, aby opowiadał nam bajki na dobranoc. Głosy w samej gry również wypadły świetnie, że przypomnę tylko kultowe okrzyki: „Dzień wypłaty!”, „Atak na Serce Lochu!” czy „Twoje wnętrzności udekorują moje lochy, strażniku!”.
Gra posiadała mnóstwo smaczków, ukrytych sekretów i easter eggów, a przy tym stanowiła nie lada wyzwanie. Sequel wydany dwa lata później oparty był na nowym silniku 3D i choć osobiście dobrze go wspominam, nigdy nie podbił serc fanów tak mocno jak „jedynka” (czyli bez jeńców i dekapitując na miejscu). Były to jednak dwie dobre gry, które nie doczekały się pełnoprawnej kontynuacji (choć teaser „trójki” znalazł się jako dodatek w drugiej części cyklu!). Nie wypada tu nawet wspominać o obrzydliwym mobilnym projekcie EA zatytułowanym Dungeon Keeper z 2015 roku. Za coś takiego należy się wizyta w sali tortur.
Dlaczego wracamy?
- Bo dobrze jest być złym i przypalać żywym ogniem dobrych.
- Bo nic tak nie poprawia humoru jak „policzkowanie” kurczaków.
- Bo polski dubbing jest kapitalny.
- Bo dzięki modowi KeeperFX powrót okazuje się mniej bolesny.