20. Final Fantasy VII. 100 najlepszych soundtracków z gier
Spis treści
20. Final Fantasy VII
Soundtrack do najbardziej kultowego tytułu z serii Final Fantasy przetrwał próbę czasu – nawet mimo faktu, że dziś na temat jakości dźwięku można się wypowiadać jedynie z szyderczym uśmieszkiem. Używając wbudowanego układu dźwiękowego konsoli PlayStation, zamiast tradycyjnie nagrywanych utworów i efektów Nobuo Uematsu stworzył ponad cztery i pół godziny materiału. I o ile w porównaniu z dzisiejszą muzyką grową brzmi on rzeczywiście nieco sztucznie, tak w swoich latach wyznaczał nowe standardy w branży. Japoński kompozytor napisał naprawdę chwytliwe melodie, niezależnie od tego, czy miały one akompaniować scenom bitewnym, czy też poruszającym momentom. Są tu kawałki, które do dziś pozostają klasyką interaktywnej rozrywki: mowa chociażby o One-Winged Angel, robiącym doskonały użytek z chórów. Co ciekawe, oprawa audio Final Fantasy VII powstała w zaskakująco szybkim czasie, szczególnie biorąc pod uwagę jej objętość: prace zajęły zaledwie osiem miesięcy. Uematsu przyznał przy tym, że nigdy później nie doświadczył takiego „wysiłku w kreatywności” jak przy „siódemce”.
19. To The Moon
Wśród dziesiątków monumentalnych, eksperymentalnych, atmosferycznych czy energetycznych ścieżek dźwiękowych, jakie znalazły się na tej liście, soundtrack do To The Moon jest dziełem wyjątkowo klasycznym. Skomponowana przez Kana Gao (który był tej produkcji także projektantem) muzyka opiera się głównie na fortepianie oraz instrumentach smyczkowych, nie unikając jednak innych brzmień. Spokojne, piękne w swej prostocie utwory nie wystarczają, niestety, na długo (wszystkie razem trwają około godziny), niemniej urzekają nieprzekombinowanymi melodiami, które jednocześnie niosą ze sobą bardzo duży ładunek emocji. I to, co warto zauważyć, nie niepokoju czy przygnębienia jak w wielu innych pozycjach na tej liście – oprawa audio wywołuje tutaj uczucia niemal wyłącznie pozytywne. Najlepszym tego przykładem może być Everything's Alright, śpiewana przez Laurę Shigiharę najpopularniejsza kompozycja z To The Moon – w sieci znajdziecie mnóstwo wzruszających filmów właśnie z tą piosenką w tle. Soundtrack został nominowany przez serwis GameSpot do nagrody za najlepszą muzykę w grach w 2011 roku.
18. Medal of Honor
Tak jak w przypadku paru innych pozycji na tej liście zdecydowaliśmy się wyróżnić całą serię ze względu na powtarzające się w różnych odsłonach utwory. Skupiamy się jednak na kompozycjach Michaela Giacchino z czasów, kiedy cykl Medal of Honor oznaczał drugą wojnę światową – orkiestralnych, podniosłych, z charakterystycznymi fanfarami. Z tych ścieżek dźwiękowych zdecydowanie wyróżnia się motyw przewodni, pojawiający się w kilku odsłonach, nigdzie jednak nierobiący takiego wrażenia jak za pierwszym razem (choć wersja z wokalami w Frontline także zachwyca). To po prostu perfekcyjny utwór dla filmu wojennego nakręconego przez Stevena Spielberga. Reszta utrzymana jest w podobnych, orkiestralnych klimatach, choć zdarzają się także wyjątki: chociażby jazzowe The Road to Berlin czy oparte na chłopięcych chórach The Battle of Monte Casino. Soundtrack Medal of Honor stanowi relikt z czasów, kiedy muzyka w grach nie miała za zadanie jedynie potęgować doznań z szybkiej rozgrywki, tylko sama idealnie oddawała atmosferę największego w historii konfliktu zbrojnego.
17. Mass Effect 3
Konkluzja tej rewelacyjnej gwiezdnej trylogii autorstwa BioWare niestety nie zrobiła aż tak dobrego wrażenia, jak chcieliby tego fani serii – głównie za sprawą dość... kontrowersyjnego zakończenia. Jedna rzecz pozostała jednak niezmienna przez wszystkie trzy części: doskonała ścieżka dźwiękowa, która skrzydła rozwinęła szczególnie w drugiej i trzeciej odsłonie. Po rezygnacji z usług Jacka Walla, który stworzył muzykę do pierwszych dwóch gier, główny ciężar komponowania spadł na barki Clinta Mansella, znanego z hitowego Requiem dla snu, a także ze Stokera czy Czarnego Łabędzia. Pomagał mu w tym szereg innych artystów. Wspólnie wykreowali oprawę audio, która swoimi orkiestralnymi tonami idealnie wpasowuje się w fabularną walkę o przyszłość ras wszechświata, a jednocześnie – za pomocą futurystycznej elektroniki – nieustannie przypomina, że to nowoczesne science fiction. I choć szybsze utwory stanowią dobry podkład do wymian ognia z żołnierzami Cerberusa, to prawdziwa siła tej ścieżki dźwiękowej tkwi w przepełnionych emocjami, wolniejszych kawałkach – takich jak Leaving Earth czy An End, Once And For All. W grze ponownie (po występie w części pierwszej) pojawia się też zespół Faunts, odpowiadający za końcowy motyw.
16. Life Is Strange
Life Is Strange to jedna z największych niespodzianek tej listy – soundtrack do gry całkiem nowej, w dodatku stworzonej przez szerzej nieznane studio, znalazł się w towarzystwie takich przedstawicieli klasyki jak Heroes of Light & Magic III, Fallout czy Final Fantasy VII. Ale produkcja Dontnod Entertainment całkowicie sobie na to wyróżnienie zasłużyła – ścieżka dźwiękowa do tej epizodycznej przygodówki to coś, co w elektronicznej rozrywce spotyka się bardzo rzadko. Nie usłyszycie tu orkiestry, nie będą Wam akompaniować chóralne śpiewy: Jonathan Morali z zespołu Syd Matters postawił na dość proste, akustyczne brzmienia, inspirowane współczesnym indie folkiem. Oprawa audio w Life Is Strange jest bardzo dojrzała, melancholijna i nie sili się na efektowność – i choćby za to należy jej się wyróżnienie. Dodatkowo każdy utwór świetnie współgra z klimatem tej interaktywnej historii, co zresztą, jak twierdzi sam kompozytor, było jego głównym celem. To ścieżka dźwiękowa, która – usłyszana po raz pierwszy – kojarzy się bardziej z niezależnym filmem niż grą wideo, co w tym przypadku absolutnie nie jest wadą.