Kingdom Come: Deliverance. Gry 2018 roku – lista najlepszych gier tego roku
Spis treści
Kingdom Come: Deliverance
- Premiera: 13 lutego
- Platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One
- Nasza ocena: 7,5/10
Mało która tegoroczna premiera podzieliła graczy tak mocno jak Kingdom Come: Deliverance. I to nie bez powodu, bo RPG czeskiego studia Warhorse miało sporo za uszami: masę błędów, kontrowersyjny system zapisów gry, spadek jakości grafiki względem wcześniejszych wersji, łatki, które często zamiast eliminować problemy stwarzały nowe... Ale deweloperzy udowodnili, że ambicje i tupet popłacają – ich dzieło sprzedało się w ponad milionie egzemplarzy i przez pewien czas było na ustach całej branży.
Warhorse z uporem maniaka szło pod prąd, odcinając się od wysokobudżetowych hitów. Zamiast uatrakcyjniania na siłę przedstawionego świata pokazało możliwie jak najbardziej realistyczne europejskie średniowiecze. Zamiast zgrabnych, dynamicznych potyczek zaserwowało walkę ślamazarną, nieco toporną, obliczoną na cierpliwość i taktykę. W miejsce lekkostrawnej, efektownej rozgrywki dostaliśmy elementy rodem z niezależnego survivalu. Niektórym te hardcore’owe mechaniki podeszły, inni paskudnie się z ich powodu żołądkowali. Jedno jest jednak pewne – podobnego RPG nie mieliśmy już od dawna.
Bo choć roi się tu od mniejszych i większych błędów, a niektóre wybory twórców wydają się być dyskusyjne, widać, że czescy deweloperzy włożyli w swoje dzieło wiele serca. Świat Kingdom Come: Deliverance naprawdę żyje, fabuła potrafi zaangażować, przywiązanie do historycznych smaczków robi imponujące wrażenie, a wspomniane już mechaniki, jeśli się do nich przemóc, potrafią przynieść masę satysfakcji. To w żadnym wypadku nie ideał, ale gra prawdziwie unikatowa – jak najbardziej.
Dragon Ball FighterZ
- Premiera: 26 stycznia
- Platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One
- Nasza ocena: 8,5/10
Różnie bywało z growymi adaptacjami anime Dragon Ball, ale dzieło studia Arc System Works zdecydowanie należy do najlepszych. Przede wszystkim dlatego, że w każdej klatce tej produkcji widać szczerą miłość do materiału źródłowego: walki są efektowne, niemal żywcem wyjęte z pierwowzoru i płynnie lawirują pomiędzy dwoma i trzema wymiarami. Postacie zostały zaprojektowane z maniakalnym wręcz przywiązaniem do detali, areny tworzą idealne tło dla pojedynków, a całość jest tak szalenie dynamiczna, że niekiedy trudno nadążyć za błyskawiczną wymianą ciosów.
Ale nie tylko tym Dragon Ball FighterZ stoi. To także świetnie zaprojektowany system starć, który potrafi wciągnąć na długie godziny, a przy tym nie opiera się wyłącznie na zapamiętywaniu najpotężniejszych ataków i sprawnym wciskaniu kombinacji przycisków. W dziele Arc System Works w pojedynkach biorą udział dwie drużyny po trzy postacie każda, a umiejętne zmienianie aktywnego bohatera w trakcie walki potrafi zadecydować o jej ostatecznym wyniku. Z tego też powodu – choć poszczególni herosi nie serwują jakoś wyjątkowo odmiennych doświadczeń – produkcja potrafi na długie godziny przyciągnąć fanów gatunku.
Można temu tytułowi co nieco zarzucić, ale koniec końców to gra, która robi doskonały użytek z wykorzystywanej licencji. Dragon Ball FighterZ zostało zaprojektowane tak, by od razu trafić do serc miłośników mangi i anime, ale nawet fani bijatyk, którzy z twórczością Toriyamy się nie zetknęli, znajdą tu dostatecznie dużo zawartości, by poświęcić grze kilka wieczorów.