Krush, Kill ’n Destroy. Wspomnień czar – wspominamy zapomniane strategie
Spis treści
Krush, Kill ’n Destroy
KKnD W SKRÓCIE
- Data premiery: 11 czerwca 1997
- Producent: Beam Software
- Ocena czytelników: 7,8
- Dostępność w sprzedaży: GOG
Wbrew pozorom nie chodzi o album lub utwór zespołu thrashmetalowego, tylko o całkiem zgrabnego klona Command & Conquer (KKnD wydano jeszcze przed StarCraftem). Krush, Kill ’n Destroy to oldskulowy RTS, który od wielkich pierwowzorów odróżnia się przede wszystkim klimatem. Tutaj działania nie toczą się w kosmosie ani w ramach satyrycznego political fiction. Nie. Tutaj fabularnego pretekstu dostarcza poczciwe, swojskie postapo, godne Mad Maxa.
Mamy rok 2079, na polu walki pozostały niedobitki ludzkości, które niczym w Falloucie wyszły ze schronów i spotkały zmutowanych krewnych. Tak rozpętała się wojna o najcenniejszy zasób, jaki pozostał na planecie – ropę. Czekają na nas dwie długie kampanie, potyczki i tryb multiplayer.
Krush, Kill ’n Destroy to szybki i dynamiczny RTS, wymagający dość precyzyjnych działań. Dziś gra idealnie nadaje się dla osób stęsknionych za Red Alertem czy kultowym w niektórych kręgach Z. Podobnie jak te tytuły KKnD nie należy do najpoważniejszych i najmroczniejszych produkcji na świecie. Twórcy postawili na przerysowanie i testosteronowy charakter podkręcony ciężką gitarową muzyką.
Ta sympatyczna, choć pozbawiona większych innowacji, produkcja posłużyła za inspirację dla Tima Ansella przy tworzeniu Shoguna: Total War. Stwierdził on, że skoro taki tytuł pośledniej jakości (użył o wiele bardziej dosadnego określenia...) może sprzedać się w 600 tysiącach kopii, to znaczy, że każdy może zarobić na grze strategicznej.