Grand Theft Auto IV. 15 gier pełnych błędów, które pokochali gracze
Spis treści
Grand Theft Auto IV
Ach, Grand Theft Auto IV. Pierwsza odsłona cyklu, przeznaczona na konsole siódmej generacji. Produkcja, w której Rockstar nieco zbyt serio potraktował swoją historię o amerykańskim śnie zmieniającym się w brutalny koszmar. Krytycy ją pokochali, gracze – pomimo pewnych obiekcji – także nie mogli się od niej oderwać. Był tylko jeden problem: czwarte GTA okazało się dostatecznie zabugowane, by w porównaniu z nim pełne niedociągnięć San Andreas wyglądało jak efekt wielomiesięcznych szlifów.
Niby nietrudno to zrozumieć – gra o takiej skali musiała mieć solidną porcję niedoróbek. Z drugiej strony niektóre błędy są na tyle kuriozalne, że nie sposób się nad nimi nie poznęcać. Możliwość uniknięcia obrażeń przy upadku z dużej wysokości, jeśli w odpowiedni sposób zahaczymy o jakąś przeszkodę, samochody eksplodujące po zderzeniu z protagonistą, przenikanie przez podłoże i teleportowanie się w pobliskie miejsca – albo rodzice Niko Belića dosypywali mu czegoś do płatków śniadaniowych, albo któryś z testerów Rockstara mocno lekceważąco potraktował swoją robotę.
Ale przecież nie będziemy się nad tym zbyt długo pastwić. Ostatecznie GTA IV to nadal GTA, a więc absolutna gwarancja świetnej zabawy. Czasem niedopracowanej – owszem – ale gdy tworzy się symulację ogromnej metropolii i daje graczowi swobodę, by mógł zrobić z nią, co mu się żywnie podoba, nie wszystko może funkcjonować jak należy. Dodajmy, że wersje konsolowe działały lepiej. Deweloperzy wyraźnie pokpili sprawę i uznali, że pecetowcy to gracze drugiej kategorii (zresztą nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz w historii Rockstara). I na to już usprawiedliwienia nie ma.
Przy okazji pecetowej edycji Grand Theft Auto IV gracze na komputerach mogli rzeczywiście poczuć się, jakby twórcy mieli ich głęboko w nosie. Gra wyszła na blaszaki z kilkumiesięcznym poślizgiem, a mimo to było doskonale widać, że port został przygotowany na chybcika. Poza wspomnianym zatrzęsieniem niedoróbek GTA IV na PC cechowało się również tragikomiczną optymalizacją, przez którą nawet na mocnych komputerach płynność potrafiła spadać do kilkunastu klatek na sekundę. Na szczęście Rockstar przyznał się do błędu i harował dniami i nocami, by to wszystko naprawić… Nie, żartuję – w rzeczywistości deweloperzy ograniczyli się do kilku łatek zrobionych na słowo honoru, a gra do dziś działa co najwyżej przeciętnie.