autor: Michał Pajda
Burnout Paradise. Singlowe gry, w które warto grać po napisach
Spis treści
Burnout Paradise
Stary, poczciwy Burnout Paradise – ale cieszy zbliżająca się premiera gry Burnout Paradise HD Remaster.
- Gatunek: gra wyścigowa
- Zagraj, jeśli: lubisz wiatr we włosach i poczucie, że „ta droga należy do Ciebie”
- Nie graj, gdy: niemożność wyjścia z samochodu, by masakrować cywili, stanowi dla Ciebie przeszkodę
- Gry podobne: seria Need for Speed
Czy naprawdę trzeba tłumaczyć, dlaczego Burnout Paradise trafił na tę listę? To wydana na początku 2008 roku gra wyścigowa z – co trzeba wyraźnie zaznaczyć – olbrzymią mapą i przyjemnie wciągającym gameplayem. To właśnie jest owo enigmatyczne „coś”, co growe tygryski lubią najbardziej – nawet te, które niekoniecznie zafascynowane są samochodówkami. Magię Burnouta warto przypomnieć, szczególnie młodszym graczom, przez wzgląd na zbliżającą się wielkimi krokami premierę dzieła o wyjaśniającym wszystko tytule Burnout Paradise Remaster.
Wszystko pięknie, ładnie, ale co robić w samochodówce, w dodatku po przejściu kampanii? Mógłbym tutaj, podobnie zresztą jak w przypadku Assassin’s Creed: Origins, zachwycać się przepięknymi i zapierającymi dech w piersi krajobrazami. Wstrzymam się z tym jednak do premiery Remastera – w końcu 10 lat od debiutu robi swoje – skupiając się wyłącznie na dodatkowych aktywnościach, którym możemy się w Burnoucie Paradise oddać.
Jedną z opcji – poza oczywistym zaliczaniem kolejnych wyścigów – jest wariacja związana z szukaniem „znajdziek” rozsianych po całej krainie – są nimi billboardy z logiem gry, które należy roztrzaskać w drobny mak. Występuje ich w sumie sto dwadzieścia, więc jest co rozwalać – a ich destrukcja okazuje się często powiązana z miejscami kaskaderskiego skoku, których w mieście istnieje pięćdziesiąt.
Mamy też możliwość odblokowania skrótów poprzez rozjeżdżanie aż czterystu świecących żółtym światłem bram z napisem „Własność prywatna – trzymaj się z dala!” – to tzw. „skocznie”. Może nie da się więc wyjść z pojazdu i naparzać do cywili z karabinu, jak w przypadku GTAV, ale dla maniaków maksowania gier znajdzie się w Burnoucie Paradise całkiem sporo zajęcia.
NIE TYLKO BURNOUT
W Forzy Horizon 3 napisy końcowe nie oznaczają finału zabawy – ba, nie wiem, czy sięgają choćby połowy tej samochodowej przygody. W wirtualnej Australii atrakcji jest od groma, a po sfinalizowaniu zmagań w ramach, nazwijmy to, głównego wątku na mapie otwartego świata wciąż zostaje do zaliczenia tona festiwalowych zawodów, ulicznych wyścigów, wyzwań z listy życzeń, fotoradarów, znaków ostrzegawczych itd., itp. Dodając do tego zabawę wieloosobową i cotygodniowe wyzwania #Forzathon, można powiedzieć, że droga tak naprawdę nigdy się nie kończy – ciągnie się aż po horyzont.
Krzysztof Mysiak