Honorowe wzmianki – ile tu tego.... 12 najlepszych gier 2000 roku
Spis treści
Honorowe wzmianki – ile tu tego...
- Icewind Dale
- Giants: Citizen Kabuto
- Project I.G.I.
- Ground Control
- Tony Hawk’s Pro Skater 2
- Shogun: Total War
- Perfect Dark
- Spyro: Year of the Dragon
- SSX
- Sacrifice
- MDK 2
- Zeus: Pan Olimpu
- Final Fantasy IX
- Vampire: The Masquerade – Redemption
- Kangurek Kao
- Star Wars: Force Commander
- Enemy Engaged: RAH-66 Comanche vs. KA-52 Hokum
- Jane’s F/A-18
Tony Hawk’s Pro Skater 2 – wspomina Filip „fsm” Grabski
Demo drugiego Tony’ego Hawka (nikt przecież nie używał pełnej nazwy) zjadło mi sporo godzin. Zaledwie jeden skatepark i jakichś dwóch (jeśli dobrze pamiętam) skaterów, a tyle radości. Pełna wersja zapewniła rozrywkę na wiele tygodni, bo nauczenie się wszystkich trików, poznanie wszystkich zawodników i wybranie ulubionego (Chad Muska!) musiało trochę zająć. No i superważne – THPS 2 to do dzisiaj gra z jednym z najlepszych zestawów licencjonowanych utworów w historii branży.
Final Fantasy IX – wspomina Hubert „hexx0” Śledziewski
Wierzcie lub nie, ale około 2004 roku połowa mojego osiedla grała w dziewiątego „Fajnala”, a co młodsi z kolegów bawili się w roleplay za pomocą patyków (jeden nawet przewracał się niczym Vivi, na szczęście na piasku). Wówczas z Zidane’em i spółką znałem się już około 4 lat, lecz nasza więź była bardzo powierzchowna, albowiem – mimo iż gra bardzo mi się podobała – zupełnie nie wiedziałem, o co w niej chodzi, gdyż niewystarczająco znałem język angielski. Gdy lata później, przy okazji premiery remastera, wróciłem do – jak się ostatecznie okazało – pierwszego RPG, w jakie grałem, mogłem docenić nie tylko oprawę graficzną wyciskającą ostatnie soki z pierwszego PlayStation czy przepiękną ścieżkę dźwiękową Nobuo Uematsu, ale również opowieść, zrazu, wydawałoby się, niezwykle infantylną, ale ostatecznie poruszającą bardzo poważne tematy, których jako dziecko pewnie do końca nie zrozumiałbym, nawet gdybym znał angielski. Jest w tym dużo przypadku i nostalgii, ale dziś niezmiennie uważam Final Fantasy IX za jedną z najlepszych gier, z jakimi miałem styczność w ostatnich 25 latach. Liczę też, że po „dopięciu” trylogii remake’ów „siódemki” Square Enix pokusi się o pełne odświeżenie „dziewiątki” właśnie, którego fani od dawna się dopraszają.
Spyro: Year of the Dragon – wspomina Hubert „hexx0” Śledziewski
Na pytanie: „Ile razy przeszedłeś Spyro: Year of the Dragon?”, odpowiedziałbym niczym bohater mema: „Tak”. Po prosu nie jestem w stanie zliczyć, ile razy wyruszałem w pogoń za skradzionymi smoczymi jajami na „szaraczku”, przy każdym podejściu na nowo kombinując, jak odnaleźć wszystkie pominięte wcześniej zguby. Niegdyś trudne, zadanie to okazało się dziecinnie proste, gdy już jako „stary koń” zagrałem w remake studia Toys for Bob. Remake piękny, który pozwolił mi przez chwilę napawać się tą magią sprzed lat, ale też obnażający w moich oczach banalność owej produkcji, niegdyś „złodziejki” tak wielu godzin mojego życia. Do fioletowego smoczka wciąż mam jednak sporo sentymentu, co sprawia, że z uwagą śledzę doniesienia – nierzadko sprzeczne – na temat domniemanego Spyro 4.
Zeus: Pan Olimpu – wspomina Zbigniew „Canaton” Woźnicki
Ja city builderom osadzonym w teraźniejszości, jak SimCity lub Cities Skylines, mówię stanowcze nie. Moim ideałem są te nawiązujące do czasów bardzo dawno minionych – jak Zeus: Pan Olimpu. Trudno mi powiedzieć, ile godzin spędziłem w tej grze, ale zdecydowanie należy do czołówki wszystkich produkcji, z jakimi miałem kontakt. Oprawa graficzna zachwyciła mnie ponad 20 lat temu i robi to do dzisiaj. Do tego polskie tłumaczenie z kultowymi tekstami tworzyło specyficzny klimat. Również nigdy wcześniej i później żadna mitologia nie była tak mocno osadzona w city builderze. Bogowie i herosi chodzą tu po ulicach miast, a mityczne bestie czekają na swojego zabójcę i nagrodę. Dla każdej osoby uwielbiającej ze zwykłej osady stworzyć dobrze naoliwioną machinę Zeus: Pan Olimpu jest pozycją obowiązkową.