The Sims – „murowany kandydat na przebój roku 2000”. 12 najlepszych gier 2000 roku
Spis treści
The Sims – „murowany kandydat na przebój roku 2000”
Data premiery: 4 lutego
Producent: Maxis
Gatunek: symulator życia
Platformy: PC Windows, Mac OS
Wiele już w swoim życiu słyszałem, wiele widziałem: symulacje życia miast, blokowiska zwane Tower, prowadzenie gospodarstwa rolnego, mrowiska, nawet szaleństwa samochodów na ulicach miasta. Ale symulacji życia ludzi naprawdę się nie spodziewałem...
[...]
Dziwny jest ten świat, zarówno realny, jak i elektronicznej roz(g)rywki. Wydawało się, że już nic nowego nas nie zaskoczy, ale nic bardziej mylnego. Znany producent (Maxis) symulacji roboczo zwanych »simy«, zdziwił świat. To, co kiedyś wydawało się mrzonką, dzisiaj mamy w zasięgu ręki.
[...]
Zupełnie jak w Truman Show, życie mieszkańców jest kontrolowane. Nie wiem, czy są oni tego świadomi, ale może z premedytacją wyrażają chęć wegetowania w tym SimMatriksie? Dzięki takiemu stanowi rzeczy gracz ma pełne pole do popisu dla swojej inwencji twórczej. Jak widać, życie to tylko symulacja, a nawet najbardziej koszmarne sny czasem sprawdzają się w rzeczywistości.
Recenzja gry The Sims, „New S Service” nr 77, ocena: 9/10
W 2000 roku The Sims zaskoczyło wszystkich nowatorską rozgrywką. Żadnego strzelania, żadnych podbojów terenów, żadnego fantasy, smoków, tylko proza życia: spanie, jedzenie, toaleta, praca, relaks – i tak w kółko. Wirtualne życie naszego sima i simowej rodziny stanowiło coś tak świeżego i było tak na swój sposób ciekawe, że grali w to wszyscy, i dziewczyny, i fani Dooma, strategii czy symulatorów lotniczych. Nastało jakieś totalne szaleństwo na punkcie Simsów – produkcja ta zdobyła liczne nagrody i była najlepiej sprzedającą się grą i w roku 2000, i w 2001. Ten trend utrzymywał się jeszcze w kolejnych latach, aż Simsy przegoniły Mysta pod względem największej liczby sprzedanych pudełek wśród gier na PC.
Wspomina Konrad „Eklerek” Sarzyński
Klapaucius. Minęło prawie ćwierć wieku, a ja wciąż pamiętam kod na pieniądze, podany mi w tajemnicy przez koleżankę z klasy – Aniu, dziękuję. I to właśnie pierwsze Simsy wspominam najlepiej. Miałem tylko „podstawkę”, bez żadnych dodatków, więc jak na dzisiejsze standardy gra była niesamowicie uboga. Ale ileż frajdy sprawiało zbudowanie własnego domu, znalezienie pracy, utopienie kogoś w basenie i nawiązanie relacji z sąsiadami. Najgorzej, gdy w nocy wpadł do domu złodziej w bardzo subtelnym wdzianku. Potem wszystko eskalowało w kierunku drogich i licznych dodatków (tak, patrzę na ciebie, The Sims 4), ale gra z 2000 roku była jeszcze niewinna, jakby powstała dla czystej radości. Radości gracza, a nie księgowego z EA.