Hitman: Codename 47 – „gdyby całość dopracowano...”. 12 najlepszych gier 2000 roku
Spis treści
Hitman: Codename 47 – „gdyby całość dopracowano...”
Data premiery: 21 listopada
Producent: IO Interactive
Gatunek: skradanka TPP
Platforma: PC Windows
W Hitmanie zawarto kilka niezłych pomysłów, gra jest całkiem ciekawa, można miło spędzić przy niej kilka godzin. I gdyby całość dopracowano, mógłbym spokojnie przyznać »ósemkę«. Jednak za brak możliwości zapisu stanu gry, niedopracowany engine i zbyt małą ilość poziomów muszę odjąć te dwa punkty. A szkoda. Przyznam, że na ten tytuł czekałem od dawna [...] A tu rozczarowanie. Muszę docenić inwencję twórców, jednak ze względu na ich brak konsekwencji ocena musi być taka, a nie inna.
Recenzja gry Hitman: Codename 47, „Secret Service” nr 87, ocena: 6/10
Pierwsza część Hitmana w 2000 roku nie zrobiła furory, nikt wtedy nie przyznał jej statusu „kultowej”. Warto jednak zaznaczyć, że bardzo przeciętne oceny w recenzjach to wynik głównie fatalnego stanu technicznego na premierę, kiepskiego sterowania i wysokiego poziomu trudności. Niecodzienne, wręcz rewolucyjne, jak określali niektórzy, podejście do mechaniki skradania się zyskało natomiast spore uznanie. W połączeniu ze świetnym klimatem stanowiło wystarczającą motywację, by ukończyć grę mimo przeszkód i bugów. Dobrym podsumowaniem pierwszego Hitmana mogą być słowa jednego z anglojęzycznych recenzentów: „mocno upośledzone arcydzieło”. Dziś nie da się nie docenić tego, jak kultową marką i postacią stał się Agent 47 – i już choćby z tego powodu nie można go było pominąć na tej liście.
Wspomina Konrad „Eklerek” Sarzyński
Łysy z garotą od początku hipnotyzował niecodziennym pomysłem na rozgrywkę, a poczucie ogromnej swobody działania sprawiało, że kolejne misje przechodziłem po kilkadziesiąt razy z niezmienną radochą. Sporą zaletą było to, że bawiłem się świetnie zarówno wtedy, gdy wszystko szło zgodnie z planem, jak i wtedy, gdy sytuacja kompletnie wymykała się spod kontroli i zamiast oddawać się całkowicie bezszelestnej infiltracji, stawałem się głównym bohaterem krwawej jatki, której nie powstydziłby się Quentin Tarantino. Właściwie Kill Bill to dopiero 2003 rok, więc może słynny reżyser też grał w pierwszego Hitmana?
Wspomina Zbigniew „Canaton” Woźnicki
Najlepsza skradankowa seria? Żaden Splinter Cell lub Assassin’s Creed. Na pierwszym miejscu zawsze i wszędzie – Hitman. Niby każdą z misji osadzono w dość zamkniętej przestrzeni, ale jednocześnie otwartość na psucie statystyk średniej długości życia w różnych krajach była czymś, co motywowało do ciągłej gry. Hitman: Codename 47 był dla mnie dziełem rewolucyjnym i ukształtował moje spojrzenie na otwartość w grach. Bo nie liczy się to, czy mogę przebiec 1000 kilometrów, tylko mnogość sposobów, na które dam radę rozwiązać dany problem. Nawet jeśli tym problemem jest czyjeś bijące serce.