3. Kingdom Come: Deliverance. Najlepsze gry 2018 roku – wybór redakcji
Spis treści
3. Kingdom Come: Deliverance
Redaktorzy z całego świata przyjęli Kingdom Come: Deliverance entuzjastycznie, ale bez szaleństw. Ba, sami daliśmy tej grze ocenę 7,5/10 – tymczasem ponad dwadzieścia innych tytułów dostało od nas w zeszłym roku wyższe noty. A mimo to to właśnie dzieło czeskiego Warhorse wylądowało na ostatnim miejscu redakcyjnego podium... i nikogo nie powinno to szczególnie dziwić. To produkcja, od której można się natychmiast odbić albo się w niej zakochać. Patrząc z boku, trudno było nie zwrócić uwagi (szczególnie od razu po premierze) na kiepską optymalizację, wszechobecne błędy i ogólne wrażenie niedoszlifowania, ale kto raz w pełni wejdzie w ten świat, przepadnie bez wieści na długie godziny.
Spora w tym zasługa uniwersum – za które odpowiadają deweloperzy niemal bezkompromisowo podchodzący do realiów historycznych. Czesi postanowili odtworzyć średniowieczną Europę taką, jaką znali z podręczników – zero magii, zero potworów, zero gadania o Wybrańcu, Który Odmieni Nasz Świat®. Zamiast tego otrzymaliśmy wirtualną krainę, w której dużą rolę odgrywają polityczne powiązania, a oprócz sielankowych widoków nie brakuje też śmiertelnych zagrożeń. Kingdom Come: Deliverance to tytuł nieprzyjazny niedzielnym graczom – system walki wymaga dobrego wyczucia czasu i nie wybacza zbyt wielu błędów, a w trakcie zabawy musimy regularnie dbać o to, by nasz bohater był najedzony i wyspany – ale dla tych, którzy lubią gry stanowiące prawdziwe wyzwanie, to pozycja nie do przegapienia.
Trudno obecnie o tytuł równie nieprzystępny, a przy tym dziwnie przyciągający. Jest w nim sporo wad, ale zalety zdecydowanie przeważają, a kto przyzwyczai się do widoku lewitujących koni czy okazjonalnego zapadania się pod ziemię (dziś błędy są już znacznie rzadsze niż w dniu premiery), dostanie produkcję pełną fenomenalnych dialogów, niezapomnianych scen, prześlicznych scenerii i przede wszystkim satysfakcjonującej rozgrywki. Nie do końca doszlifowane, ale szalenie ambitne Kingdom Come: Deliverance ma ogromne szanse, by stać się grą o prawdziwie kultowym statusie.
OKIEM REDAKCJI – DLACZEGO MUSISZ ZAGRAĆ W KINGDOM COME
Kingdom Come: Deliverance to przykład, że można dziś jeszcze robić ambitne megaprodukcje z czystej pasji, a nie tylko dla zysku. Już w pierwszych momentach czuć tu rękę twórców Mafii i Operation Flashpoint. Gra jest tak samo bezkompromisowa i trudna, ale przede wszystkim oferuje niesamowity, autentyczny klimat przedstawianej epoki, który pochłania nas bez reszty.
Tytuł ten przenosi nas do średniowiecznych Czech i robi wszystko, byśmy poczuli ówczesną rzeczywistość: realia polityczne, stosunki społeczne i zwyczaje. Pomaga w tym przepiękna grafika, swojsko wyglądające krajobrazy, bardzo ciekawe zadania poboczne oraz brak wszelkich ułatwień w walce i eksploracji. Wszystko razem działa tak dobrze, że wciągająca jest tu nawet rola mnicha przepisującego w klasztorze księgi po łacinie! Kingdom Come: Deliverance to lepszy wehikuł czasu niż DeLorean!
OKIEM REDAKCJI – DLACZEGO MUSISZ ZAGRAĆ W KINGDOM COME
Bo jeśli nie grałeś w tę grę, to znaczy, że nie grałeś w nic podobnego. To oczywiście „po prostu” RPG z widokiem pierwszoosobowym. Wszystko tutaj wydaje się jednak o jeden poziom bardziej rzeczywiste niż u konkurencji. Pijatyka z lokalnym księdzem, zadania do wykonania, walki, krajobrazy (takich cyfrowych landszaftów jeszcze nie widzieliście). Mam wrażenie, że studio Warhorse starało się stworzyć bardziej symulator życia w średniowieczu niż grę. Ma to swoje wady i zalety, ale z pewnością warto tego doświadczyć.