24. Mortal Kombat: Annihilation (1997). 28 najbardziej dochodowych filmów na bazie gier
Spis treści
24. Mortal Kombat: Annihilation (1997)
W SKRÓCIE:
- Data premiery: 1997
- Łączny dochód filmu na świecie: 51 milionów dolarów
- Dochód w Polsce: brak danych
- Szacowany budżet: 30 milionów dolarów
Go, go, Power Rangers! Znaczy... MORTAL KOMBAAAAAT! Niestety, druga część adaptacji jednej z najsłynniejszych bijatyk była słaba. Strasznie, strasznie słaba. Plastikowa, męcząca, ze scenariuszem składającym się z jednej wielkiej dziury i finałem tak niezamierzenie zabawnym, że porównanie z Power Rangers wydaje się jak najbardziej na miejscu. Połowa aktorów z jedynki – z Christopherem Lambertem na czele – opuściła pokład przed pierwszym klapsem i słusznie zrobiła, bo film okazał się tonącym okrętem. Nawet walki wyglądały topornie, a całości nie był w stanie uratować jeden z najbardziej imponujących motywów muzycznych w historii Hollywood.
Czy warto zobaczyć?
Nie róbcie sobie tego.
23. Doom (2005)
W SKRÓCIE:
- Data premiery: 2005
- Łączny dochód filmu na świecie: 56 milionów dolarów
- Dochód w Polsce: 305 tys. dolarów
- Szacowany budżet: 60 milionów dolarów
Ciężka sprawa z tym Doomem. Dorobienie historii, choćby lichej, do gry, w której początkowo fabuły było tyle, co kot napłakał, to trudne zadanie, ale da się. Mimo że adaptacja słynnego shootera studia id Software się nie zwróciła, okazała się całkiem ciekawym eksperymentem. Jako przeniesienie znanego tytułu na ekran sprawdziła się tak sobie, ale całkiem nieźle wypadła w roli nafaszerowanego testosteronem akcyjniaka. Leciała ogranym schematem – komandosi, potwory, wielkie spluwy i dama w opałach, a za deski teatru w tym spektaklu plastikowej przemocy posłużył tajny kompleks naukowy. Na uwagę zasługuje występ Dwayne’a „The Rock” Johnsona i sekwencja nagrana z growej perspektywy pierwszej osoby. Na fotelu reżysera usiadł zaś operator polskiego pochodzenia – Andrzej Bartkowiak.
Czy warto zobaczyć?
Myślę, że można. Ten Doom, w przeciwieństwie do gry, to nic nadzwyczajnego, ale raz od wielkiego dzwonu warto wypełnić czas przyjemną filmową drobnicą.