filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy

Filmy i seriale

Filmy i seriale 25 listopada 2024, 17:11

Recenzja 2. sezonu Arcane - artystyczne szaleństwo, rzemieślnicza dyscyplina i bardzo duże pieniądze (aktualizacja - finalna ocena)

Wrócił najdroższy serial animowany. Na szczęście kasę, jaka poszła na Arcane, mądrze rozdzielono między animatorów i scenarzystów. Wprawdzie drobne potknięcia się tu i tam zdarzyły, ale ostatecznie poziom poprzednika został zachowany.

Chyba nie ma już co liczyć na to, że fani adaptacji gier wideo zastąpią fanów Marvela. Wszystkie te udane przeniesienia naszych ukochanych produkcji to zjawisko mniej jednorodne od kinowego serialu o superbohaterach – niemniej tak dobrze jeszcze nie mieliśmy. Filmy takie jak Sonic czy nowe Super Mario to przyjemne seanse, które nie przynoszą wstydu. Castlevania (przynajmniej ta pierwsza) przetarła szlaki jako piekielnie inteligentna konstrukcja. The Last of Us okazało się bardzo solidną adaptacją, Fallout dostarczył sporo zabawy, z kolei o Arcane mówili chyba wszyscy.

AKTUALIZACJA – 25. 11. 2024

Obejrzałem już finał, tak jak i pewnie większość z Was. Pod nagłówkiem „Endgame?” znajdziecie wrażenia z ostatniej porcji sezonu i werdykt.

Mam takie dziwne przeczucie, że o drugim sezonie tego ostatniego też będą. Zwłaszcza że trochę się naczekaliśmy – serial pochłonął mnóstwo czasu i pieniędzy (na oba sezony wyłożono w sumie 250 milionów dolarów), ale wreszcie jest kolejna część. To ewolucja i sprytne ogranie znanych schematów, a nie rewolucja i szok; drugi sezon superprodukcji Netflixa sprawnie rozwija idee z pierwszej serii. Chwilami wręcz obłędnie dobrze, nawet jeśli zdarzają się też fałszywe nuty.

Arcane sezon 2., Netflix, 2024.

Czempioni Piltover

Zaczynamy tam, gdzie scenarzyści ostatnio zostawili zakładkę. Bohaterowie muszą zmagać się z konsekwencjami pewnych wyborów oraz tragedii, jakie wydarzyły się pod koniec pierwszego sezonu. Niemal każda z głównych postaci znajduje się w mrocznym miejscu, a potem kopie jeszcze głębiej. Oczywiście gra toczy się o duszę miasta Piltover, o los Zaun, a we wszystko mieszają się jeszcze siły Noxusa.

Na froncie mamy Jinx, Vi, Caitlyn i Jayce’a, zaś wokół każdego z nich orbitują postacie z rozmaitych znanych już frakcji oraz reprezentanci nowych sił, które debiutują w tym sezonie. Trzeba przyznać, że scenarzyści utkali precyzyjną siatkę powiązań, zależności i emocji, które ciągną naszych czempionów w bardzo różne strony. Każdy z głównych bohaterów błądzi, motywacje każdego z nich da się zrozumieć – i się w nie wciągnąć tak, by nie chcieć odchodzić od ekranu do końca seansu.

Osobiście najbardziej angażowałem się w teoretycznie najprostszy z wątków, czyli ten dotyczący Vi, choć i on jest konkretnie dociążony emocjonalne. Po prostu naszą bokserkę relatywnie łatwo traktować jako tę nieco prostszą, centralną postać, która stanowi główny barometr dla uczuć widza. Caitlyn skierowano na interesująco mroczną ścieżkę i nawet kilka momentów wytchnienia, jakich doświadcza w środkowych odcinkach, podszyte jest specyficznym pojmowaniem pozycji, którą szeryfka zajęła. Intryga polityczna zbudowana wokół tej postaci bywa do bólu przewidywalna i dość szybko da się rozgryźć, kto za jakie sznurki pociąga. Z drugiej strony wątek ten oparto na intensywnych i łatwych do zrozumienia emocjach.

Chwilami miałem tylko wątpliwości, czy twórcy nie pieszczą się za bardzo z Jinx i nie usprawiedliwiają za mocno tego, co wyczyniała poprzednio. To też złożona postać, może nawet bardziej od innych – w dodatku z ewidentnymi problemami psychicznymi – ale jednak sporo nabroiła, nawet jeśli zmusiły ją do tego okoliczności. W tych sześciu odcinkach dostała bardzo intrygujący – jeszcze chyba niedomknięty – „character arc” do przejścia, a wiele jej czynów jest niesamowicie spektakularnych, bo też ten serial musi utrzymywać wizualną intensywność na wysokim poziomie (w końcu to produkcja, która rzuciła wyzwanie Spider-Manowi: Into the Spider-Verse).

Arcane sezon 2., Netflix, 2024.

Niemniej ten wątek zostawia z minimalnym, malutkim zgrzytem światopoglądowym, jeśli nie dacie się złapać na punkowo-anarchistyczny fanserwis (też lubię Get Jinxed, a i zdarzyło mi się słynną ADC grać) – i to może minimalnie przeszkadzać. Z drugiej strony tu wszyscy są umoczeni po szyję, a opowieść o Jinx kanalizuje społeczny gniew spowodowany wykluczeniem. Więc może tak miało być. Może miało zgrzytać – w końcu punk i jego pochodne aż po thrash-metal to nie jest muzyka, która słynie z czystego brzmienia.

Szczypta science fiction w arcanepunku

Kołowrotek losu nieźle zakręci też Jayce’em, a w jego wątku najlepiej widać, na jak intensywny romans z klasyczną fantastyką zdecydowali się twórcy. Sytuacja naszego wcale-nie-Tony’ego-Starka mocno wiąże się z technologią i żywiołem Hextechu. Wątek ten potraktowano jak w ambitnym fantasy albo rasowym SF – Hextech (i inne techmagiczne siły rozsadzające Piltover) to nie tylko gadżet, który oferuje postaciom rozwój technologiczny i wzrost mocy.

To zjawisko, które wpływa na postrzeganie świata przedstawionego, kształtuje społeczeństwo, fascynuje, zachęca do dalszych naukowych odkryć, ale też wzbudza klasyczne dla gatunku pytania o granicę ciekawości. Hextech intryguje obcością i tym, jak nieodgadniona jest to siła. W pewien sposób staje się jeszcze jednym bohaterem opowieści. Miałem pewne skojarzenie z Arrival, mimo że to trochę inny kaliber. Wątek ten świetnie splata kwestie społeczne, etyczne i nadnaturalne, daje do myślenia, a przede wszystkim – wciąga i intryguje.

Pewnie, nie znajdziecie tu nic, o czym nie czytaliście w co ambitniejszych komiksach czy powieściach ani czego nie widzieliście w filmach SF. Generalnie to jednak ten segment fabuły, którego głębia wykracza poza emocjonalną. I ta głębia oraz prowadzony wewnątrz całej historii dyskurs nie spowalniają akcji ani odrobinę. Nieźle, jak na bajer wyciągnięty z gry, w której polujesz na kolejną pentę.

Arcane sezon 2., Netflix, 2024.

Poczucie cudowności towarzyszące obcowaniu z Hextechem i całym lore’em Arcane potęguje oczywiście strona wizualna, na którą poszły te miliony dolarów. I to po prostu widać na ekranie przez cały czas. Artyści perfekcyjnie operują kolorem. Gdy trzeba uderzyć w żałobne tony, na ekranie panuje szarość. Gdy odzywają się demony buszujące w umyśle Jinx, ekran przejmują migawki jak graffiti, które uciekło ze ściany. Z kolei obcowanie z Hextechem funduje podróż na koniec psychodelii i z powrotem, a sceny akcji to mistrzostwo żonglowania sztuczkami montażowymi – i emocjami bohaterów.

W jednym miejscu spotkało się artystyczne szaleństwo i rzemieślnicza dyscyplina oraz bardzo duże pieniądze. Ta zabawa montażem i perspektywą, rytmem, ciszą, spokojem i chaosem zapewni Wam naprawdę intensywny seans, sycący i różnorodny, ale też spójny. Każdy z tych zabiegów formalnych płynnie przechodzi w następny. Czasem epickość prezentacji potrafi zaburzyć to, jak postrzegamy daną postać (patrz: Jinx), ale zazwyczaj wizualia znakomicie służą opowieści. Satysfakcja gwarantowana.

Jakimś magicznym sposobem absolutnie współczesne nuty – pop, rock, electro, metal, punk i pochodne – nie wybijają z klimatu arcanepunku stojącego jedną nogą w fantasy. Podbijają jedynie intensywność i nośność historii, trochę jak srogie gitarowe łojenie w trailerach pierwszego Dragon Age’a. Nie wiem, czy za 10 lat będziemy postrzegać brzmienie Arcane tak samo, ale w nasze „tu i teraz” ta muzyczna drapieżność trafia idealnie.

Mają rozmach w tym Piltover

Naturalnie znajdziecie tu kolejną porcję światotwórczych smaczków i kreatywnie zremiksowanych motywów wyjętych z biografii postaci i lore’u League of Legends. Oczywiście w przypadku niektórych patentów autorzy pozwolili sobie na nieco swobody – mnie osobiście nie spodobała się lekka przeróbka wizerunku jednej z kluczowych postaci – ale zazwyczaj wychodzi to serialowi na zdrowie i podtrzymuje spójność opowieści.

Arcane sezon 2., Netflix, 2024.

To w ogóle zabawne, że tak czuła i tkliwa historia (kiedy akurat nie jest brutalna i depresyjna) powstała na bazie gry, która wywołuje tyle negatywnych emocji. Ba, opowieść funduje nawet niezłe catharsis za sprawą cliffhangera wieńczącego szósty odcinek. Te dostępne epizody (z dziewięciu przewidzianych) prezentują dość spektakularną konstrukcję, w której praktycznie cały czas mamy akcję, konflikty, tarcia i pchanie fabuły naprzód. Może nawet chwilami jest za szybko, ale z drugiej strony to bezpośrednie rozwinięcie wydarzeń z poprzedniej serii, a nie nowy rozdział startujący po miękkim resecie. Póki co ani fabuła, ani widzowie zadyszki raczej nie dostaną. Zdarzają się za to momenty autentycznie epickie i towarzyszy im wyładowanie potężnego ładunku emocjonalnego, pieczołowicie kumulowanego przez wiele odcinków.

Jedyne ryzyko tkwi w tym, że ta misterna konstrukcja budowana od początku sezonu może się w ostatnich odcinkach zawalić pod własnym ciężarem – albo też tajemnice i rozwiązania okażą się nie tak satysfakcjonujące, jak tego oczekujemy. Póki co niewiele na taki obrót spraw wskazuje, ale porozmawiamy, kiedy zobaczymy całość. Niemniej na razie jest bardzo dobrze i wszystkie znaki potwierdzają, że warto było czekać.

Endgame?

Podoba mi się format, w jakim Netflix wydaje Arcane. Łączy stare z nowym (podobnie wydawano np. The Legend of Vox Machina) – bo z jednej strony dostajemy sporą porcję fabuły, z drugiej nie musimy wchłaniać wszystkiego na raz i nie grozi nam aż takie FOMO, w dodatku napięcie rośnie stopniowo, jak w czasach telewizji (dajcie znać w komentarzach, na które odcinki którego serialu czekaliście najbardziej).

Po obejrzeniu końcówki potwierdzam – było warto. Choć równocześnie – nie było idealnie. Pod względem wizualiów od początku do końca to pierwsza liga, a ostatnia porcja epizodów zafundowała ucztę dla ucha i oka, z mnóstwem smaczków, zabaw stylem, perspektywą – i to wszystko świetnie współgra z emocjami i przeżyciami bohaterów. Myślę, że nieprędko ktoś doskoczy do poziomu Arcane, chyba, że studio Fortiche samo sobie rzuci wyzwanie. No, może jeszcze Spider-Man z Milesem pod maską nie powiedział ostatniego słowa.

Niestety, nie wszystko wyszło idealnie. Wątki dostają dosyć logiczne domknięcia (czy trwałe, to się okaże), ale w wielu przypadkach – jakby zbyt pospieszne. Tak naprawdę w ostatniej fazie najwięcej miejsca dostaje starcie oraz relacja Jayce’a i Viktora – i rzeczywiście może zafundować widzom małe wzruszenie, nawet jeśli prowadzi do dosyć ogranych wniosków. Szkoda, że wątek hextechu i ewolucji na koniec nie został potraktowany na równi z trudną przyjaźnią bohaterów, choć i tak stanowił pretekst do takich wizualnych popisówek, że klękajcie narody.

Ekko wreszcie dostał swoje pięć minut, może nie jako MVP, ale na pewno zrobił swoje w roli efektywnego skrzydłowego z całkiem ujmującymi emocjonalnie momentami. Trochę jakby na boku rozgrywający się dramat Vi i Jinx teoretycznie dostał ładne zamknięcie.

Po prostu to wszystko pokazano zbyt zdawkowo, zbyt pospiesznie. Doskonale rozumiem decyzję twórców, by nie ciągnąć Arcane w nieskończoność i zagospodarować kontrakt oraz moce przerobowe tak, by stworzyć inne projekty w uniwersum (oby o Noxus z moimi ulubionymi braćmi – Dravenem i Dariusem). Niemniej, myślę, że wystarczyłby dodatkowy odcinek albo chociaż zamknięcie sezonu jednym, dłuższym, np. trwającym godzinę-półtorej epizodem. Wszystko po to, by pracujące w tle dylematy moralne, fantastyczne zjawiska i pomysły mogły pełniej wybrzmieć.

Arcane w ostatniej fazie, jakie zostawiamy za sobą dziś jest ładne, bywa angażujące i potrafi kopnąć emocjonalnie – ale największe wyładowania nastąpiły w odcinku szóstym. W porównaniu z tamtą kompozycją finał to wyścig z dedlajnem. Wyścig wygrany, ale o włos. Niemniej, nawet z pospieszną ostateczną konfrontacją i puentą – Arcane to kawał znakomitego serialu. Po prostu trzeba adresować jego problemy, ale głównie po to, żeby następne dzieło studia było jeszcze lepsze. Gdy Fortiche tego dokona – otrzymamy serial mistrzowski w każdym calu. Arcane zaś miało ogromne zadatki – i już nimi warto się cieszyć.

Ocena: 8.5/10

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Do 2023 roku szef działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Arcane dla widzów czy dla graczy?

Gram w LoLa, oglądam i lubię Arcane.
16%
Gram w LoLa, oglądam i nie lubię Arcane.
1,1%
Gram w LoLa, nie oglądam Arcane.
1,1%
Nie gram w LoLa, oglądam i lubię Arcane.
69,1%
Nie gram w LoLa, oglądam i nie lubię Arcane.
1,3%
Nie gram w LoLa i nie oglądam Arcane.
11,3%
Zobacz inne ankiety