autor: Redakcja GRYOnline.pl
Opowieść GRY-OnLine
Wciągająca opowieść osadzona w krainie fantasy „Fearunie”, w której stali bywalcy naszego forum, m. in. zdradziecki „Niewolnik”, piękna choć śmiertelnie niebezpieczna „Queen of Hearts” oraz tajemniczy „le Diable Blanc” ukazują swój potencjał literacki..
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Bez czekania na odpowiedz, ktoś energicznie otworzył drzwi. Adamus zobaczył (co niestety nie było dane Leo), ze trafili do chaty młodej, dosyć ładnej kobiety. Westchnął niedostrzegalnie. Kobieta patrzyła na nich z pytaniem w oczach. Zastanawiał się, czy mają prawo narażać ja na niebezpieczeństwo. Ale kiedy poczuł smakowity zapach kawy, pomyślał „Jak ja dawno nie piłem Neski”. Jego obawy znikły.
No tak, znów odleciał - pomyślał Adamus i głośno odpowiedział:
- Przepraszam dobra pani, ja jestem kapłanem Bachusa i mam nieszczęście nieść rannego osobnika o imieniu Leo. Przeszedłem już dziś wiele kilometrów i jestem bardzo zmęczony i przemarznięty. Otwórz proszę i pozwól nam się ogrzać. Mam tak zgrabiałe ręce że nie mogę rzucić czarów leczących na mojego towarzysza. Obiecuje że cię nie skrzywdzimy.
- Cha, cha, cha proszę wejdźcie - zabrzmiał miły śmiech - raczej się was nie boję. Nazywam się Magini i potrafię się obronić przy pomocy moich czarów.
Drzwi skrzypiąc przeraźliwie uchyliły się rozgarniając sporą zaspę śniegu i Adamus wniósł nieprzytomnego Leo do niewielkiego pokoju.
- Połóż proszę swojego przyjaciela na kanapce - powiedziała Magini.
- Raczej nieprzyjaciela - mruknął Adamus i z ulgą rzucił Leo na posłanie.
...alem się natrudził niosąc owe chuchro przez śnieżne zaspy - wysapał zmęczony Adamus.
- Czy możliwe jest, bym dostał kubek tego gorącego, aromatycznego napoju, jaki się warzy w twoim kotle o pani?- Dzielny kapłanie, niestety nie mogę cię nim poczęstować, jako ze są to moje brudne ciuchy, które właśnie zapieram w onym kociołku.- No cóż, w takim razie podaj piwo, kobieto...
Magini spojrzała dziwnym wzrokiem w kierunku Adamusa, który lekko się zmieszał.
- Przepraszam pani za moje słowa, ale jeszcze dobrze nie odtajałem.
Wyciągnął zmarznięte dłonie nad paleniskiem i z przyjemnością czuł ogarniające go ciepło.
Po chwili podszedł do Leo i lekko marszcząc brwi powiedział:
- No to zabierzmy się do pracy i postawmy tego osobnika na nogi.
Cichym głosem zaintonował leczące zaklęcie, a rękoma zaczął wykonywać dziwne ruchy nad jego głową.
- Araus moreteutus Leo zdrowatus
Nad dłońmi Adamusa pojawiła się lekka błyszcząca mgiełka, która powoli wniknęła w ciało Leo.
- Rrrrrryyy - zajęczał cicho Leo i powoli otworzył oczy. Wzrok miał jeszcze lekko błędny, ale na jego twarz zaczęły wracać kolory.
- Gggdzie jeestem? - wyjęczał.
- Zaraz ci powiem gdzie jesteś - groźnie zaczął Adamus - zaraz ...
W tym samym momencie do drzwi ktoś zaczął się głośno dobijać.
- Kogo tam Bachus prowadzi? - pomyślał.
Zdziwiona Magini podeszła i lekko je uchyliła. Za drzwiami stał okutany w grube skóry mocno zmarznięty krasnolud. Opierał się na sporym toporze i lekko zezując powiedział:
- Przepraszam że przeszkadzam, ale przechodziłem niedaleko i ujrzałem to dziwne światełko. Wędruję już cztery dni i zacząłem tracić nadzieje że gdzieś dojdę i nie zamarznę, czy mogę wejść i się ogrzać? Nazywam się Kiowas i niestety ale wpakowałem się w niezłe tarapaty. Wpuście mnie proszę, to wszystko wam opowiem.
Magini lekko się przesunęła i powiedziała:
- Coś ruch tu jak na Marszałkowskiej w samo południe. Miałam nadzieje na trochę spokoju, ale jak już jesteś to wejdź. Ogrzej się i opowiedz co cię spotkało.
Adamus spojrzał w stronę Leo który zapadł w mocny sen i głośno pochrapywał.
- Ja ci pochrapię, ja ci zaraz...
Ale spojrzał na krasnoluda który usiadł przy ognisku i pomyślał:
- No dobra może najpierw posłuchamy co ten gościu ma do powiedzenia, Leo i tak mi nie ucieknie.
Kiowas smętnie zwiesił nos na kwintę, lewym okiem zerknął na Magini, a prawym na sufit.
Adamus i Kiowas zwaliwszy się na skóry leżące w rogu chatki, popijali grzane piwo, rozkoszując się ciepłem rozchodzącym się po skostniałych z zimna członkach. (bez skojarzeń). Magini w tym czasie kończyła swoją przepierkę, spoglądając od czasu do czasu na nieprzytomnego Leo. Ten od czasu do czasu przewracał się z boku na bok, bredząc czasem coś niezrozumiale.