autor: Redakcja GRYOnline.pl
Opowieść GRY-OnLine
Wciągająca opowieść osadzona w krainie fantasy „Fearunie”, w której stali bywalcy naszego forum, m. in. zdradziecki „Niewolnik”, piękna choć śmiertelnie niebezpieczna „Queen of Hearts” oraz tajemniczy „le Diable Blanc” ukazują swój potencjał literacki..
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Crom zrobił dramatyczną pauzę.
- Nie wiemy kto to, ani jak go szukać.
- Pięknie parsknął Matchaus, Kiowas tylko westchnął.
W tym momencie Sathorn siedzący na uboczu i dziwnie zapatrzony w ogień powiedział powoli.
- Dziwne rzeczy prawisz o Cromie, syn Oela musi być już stary...
Majin aż westchnął.
- A skąd wiesz?! nie powiedziałem przecież ani słowa ile minęło od śmierci Oela!
Sathorn odwrócił wzrok a jego oczy zalśniły, coś dziwnego pojawiło się w jego głosie.
- Moja matka dała mi ten medalion twierdząc że to mojego ojca, wkrótce potem umarła. Jedyną rzeczą jaką wiedziałem o ojcu to to, że był człowiekiem oraz że miał na imię Oel. A ten medalion to wszystko co mam po nim. Wyciągnął spod koszuli swój medalion który dziwnie zabłyszczał.
Kiowas krzyknął
- Do pioruna tio prawda, Elfy przecież są długowieczne! Ile ty masz lat szpiczasty co??
Sathorn powiedział powoli.
- A na ile wyglądam? Uśmiechnął się nie odczekawszy odpowiedzi. Trzy księżyce temu skończyłem 167 lat.
Jednak Cromie nie mogę pomóc ci nic więcej bo napisy na tym medalionie stanowią zagadkę nawet dla starszyzny mego Ludu...
- Tak, losy naszej drużyny układają się według starej przepowiedni. Tu wtrącił się Matchaus.
- A tak, tak - Magini krzyknęła rozpromieniona.
- Mówiłeś, że jest szansa i teraz ją dostrzegam - Magini była wyraźnie poruszona.
- Jednak co dalej? - tu tropiciel spuścił wzrok.
- Co z moją wioską? MarCamper był zmartwiony. Spuścił głowę i zaplótł dłonie.
- Nie pojmujecie całej intrygi - Matchaus kontynuował - udamy się do Twej wioski.
- Czy nie powinniśmy sprawdzić opowieści Sathorna u źródła, udając się w jego rodzinne strony.
- Cromie - to zbyteczne. Matchaus zmarszczył brwi.
- Tak, jest szansa, że się uda - twarz maga promieniała, by za chwilę przybrać złowrogi wyraz.
- Ależ tak! Mag krzyknął i popatrzył rozpromieniony na pozostałych.
- Nie mamy chwili do stracenia! Leo wraz z Arktusem również mogli dostrzec zagrożenie.
- Magu - co robimy - krasnolud chwycił koniec bogato przyozdobionej brody?!
- Jak najszybciej ruszamy do wioski MarCampera! Tam znajdziemy rozwiązanie! Matchaus popatrzył w oczy Adamusowi.
- Mój przyjacielu, czy dasz radę? Spytał się łagodnie, gdyż widział na twarzy kapłana cierpienie.
- Tylko śmierć mogła by zatrzymać mnie przed wykastrowaniem tej piekielnej dwójki! Twarz kapłana przybrała hardy wyraz i widać było jakby wróciło w niego życie.
- Ruszajmy, szkoda czasu! Sathorn ponaglił pozostałych.
Drużyna zniknęła w leśnej gęstwinie...
.... Pajęczyny błyskawic przycinały nieboskłon, a pomruki grzmotów ciemnych chmur roznosiły się po całej okolicy. Nad zamczyskiem wznosiły się dwie upiorne wieże. Padający deszcz wpadał przez okiennicę do ciasnej komnaty pełnej mroku, w której dwie postacie zajęte były rozmową.
- Powiedz Arktusie, czy wydarzenia ostatnich dni przebiegają po twej myśli ?- spytał najemnik okryty karmazynową opończą, spod której wydostawał się czerwony blask okrutnego miecza.
- Sprawy bogów pozostaw bogom - odparł Arktus na pytanie Leo, bo on to był w istocie. Najemnik zdusił przekleństwo. - Ech, gdyby nie to, że jest mi potrzebny, rozłupałbym jego tępą czaszkę i pił bym z niej krew tego psa jak z pucharu - pomyślał.
- Cóż mogą Cię obchodzić moje sprawy, Leo - ciągnął Arktus- zostałeś sowicie opłacony przez mych zwierzchników, więc radziłbym Ci dotrzymać słowa najemniku.
- O to się nie martw panie - choć można mnie kupić, mam swój honor mordercy - odparł Leo i zaśmiał się w duchu zdziwiony, jak łatwo przychodziło mu kłamać.
- Odpocznij przed jutrzejszym dniem Leo - rzekł Arktus zbliżając się do drzwi - Jutro przyniesie nam lepsze wiadomości. Oczekuję bowiem wysłannika, którego chciałbym byś poznał. ma wiele do zaoferowania naszej sprawie...- to powiedziawszy opuścił komnatę i udał się na spoczynek ciemnym korytarzem.
Najemnik pozostał sam w komnacie. Jego pokryta bliznami twarz pogrążyła się w domysłach. Kim jest ów tajemniczy sprzymierzeniec Arktusa? Czy nie przysłano go, by pokrzyżować mu plany? Postanowi zaczekać do rana. Jego dłoń zacisnęła się mocniej na rękojeści miecza, aż zbielały mu kości, a po czerwonej klindze popłynął strumyk krwi......