autor: Redakcja GRYOnline.pl
Opowieść GRY-OnLine
Wciągająca opowieść osadzona w krainie fantasy „Fearunie”, w której stali bywalcy naszego forum, m. in. zdradziecki „Niewolnik”, piękna choć śmiertelnie niebezpieczna „Queen of Hearts” oraz tajemniczy „le Diable Blanc” ukazują swój potencjał literacki..
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Drużynę którą zaryło zarówno zachowanie jak i wygląd Pietrusa, stała osłupiała.
- Wiecie jak trudno was odnaleźć??- zapytał Pietrus, próbując rozładować napięcie.
- Skąd przybywasz i kim jesteś?? - spytał Adamus, przerywając krępująca ciszę.
Reszta drużyny, patrzyła raz na Pietrusa, raz na dziwne „coś” czym przybył...
- Właśnie chciałem do tego dojść. Przybyłem z dalekiego południa, z wyspy Vega. a wszystko przez mojego przyjaciela, który ma wuja, który...
- zamknij się - powiedział Kiowas - i powiedz co to czym przyleciałeś, bo chociaż jam krasnolud to w życiu czegoś takiego nie widziałem??
- Bo, nie miałeś prawa tego widzieć, jeszcze nikt od nas tu nie był... jest to magiczna chmurka.
- No nie człowieku, robisz nas w balona - wykrzyknęła na to Magini.
- Wcale nie, chcesz to możesz się przelecieć... -
Magini od razu wpakowała się na chmurkę, ale przez nią przeleciała.
- ...tylko musisz mięć czyste serce i dusze.
- Ale dokończę moją historię, wiec nie będę was wtajemniczał w moją rodzinkę, po prostu mój wuj jest jasnowidzem i zobaczył przyszłość, choć nie powinien w tym wieku... no ale zobaczył wielka walkę, miedzy bogami, widział śmierć i zniszczenie. Ale przyszłość można zmienić, wiec przyleciałem wam na pomoc. Mówiłem wam jak trudno was znaleźć?? -
Nagle dało słyszeć się krzyk rozpaczy, to MarCamper płakał nad szczątkami swej ukochanej...
...to był on, którego najmniej by się spodziewał z całej drużyny byłych współtowarzyszy.
- A miałem cię za typowego przedstawiciela twej skarlałej, pozbawionej jakichkolwiek ambicji i siły rasy - rzekł wciąż nie mogący się otrząsnąć z zaskoczenia Leo.
- Wiedziałem, że żaden z was, głupcy, nie będzie podejrzewał wiecznie głodnego i marudzącego krasnoluda. Nie było trudno przekonać was żałosne istoty, iż podroż z wami była spełnieniem mych marzeń. Wciąż się dziwie, jak nadal wśród większości ras pokutują istniejące od wieków stereotypy. i pomyśleć, że uwierzyliście w te skleconą na poczekaniu bajeczkę o umierającym elfie. Ha, cały czas byłem z wami i obserwowałem jak rozwija się wśród was nienawiść i zazdrość o względy tego nędznego psa Croma. Tyś jeden zwrócił moja uwagę dlatego to wysłałem na przełęcz mego sługę Arktusa, by uratował cię od pewnej śmierci.
- Ale widziałem tam tez Croma - to on wysłuchał mych próśb.
-Głupcze, Crom ma tak samo czarny charakter jak i ja. Mami twych byłych przyjaciół wizją dobra i sprawiedliwości na świecie, zapewnia o swych dobrych intencjach. A tak naprawdę pociąga go to samo co i mnie - władza absolutna, dominacja nad całym uniwersum.
- Ale...ale tyś wszak zwykłym śmiertelnikiem i do tego...
- Chciałeś powiedzieć krasnoludem?? Tak, urodziłem się i umarłem jako przedstawiciel tej rasy, ale obecnie mam w sobie mniej z krasnoluda niźli ty. To tylko pusta otoczka okrywająca me prawdziwe „ja”. Może to ostatnie pozostałości po zamierzchłej przeszłości.
Tu nastała chwila posępnego milczenia ze strony tego, który nazywał siebie Kiowasem.
Leo wykorzystał to by zadąć od dawna nurtujące go pytanie:
- Czemu w takim razie mnie się ujawniłeś...i do czego mnie potrzebujesz?
- Uznałem, że nadszedł odpowiedni czas by przygotować odpowiednią niespodziankę naszym „przyjaciołom”.
Po czym nachyliwszy przez dłuższy czas szeptał Leo do ucha.
- Taak, teraz już rozumiem - ze strasznym uśmiechem powiedział Leo - przygotuje wszystko jak przykazałeś. A co ty będziesz robił w tym czasie?
- Rzecz jasna wracam do mych „towarzyszy”. To będzie prawdziwa przyjemność ujrzeć na ich twarzach grymas przerażenia, jaki na nich zagości, gdy ujrzą co dla nich zgotowaliśmy.
Po tych słowach krasnolud stopił się z ciemnością wypełniającą narożnik komnaty...i zniknął.
Najemnik runął na posłanie. Spotkanie z wysłannikiem i fakt że okazał się być nim Kiowas, wyczerpały go cna. Zmęczony zasnął więc, a sen jaki mu się przyśnił ukoił jego niespokojnego ducha. Oto bowiem zobaczył twarz swej ukochanej Maridy, która czule szeptała do niego i przytulała do swej piersi. Leo podniósł głowę i spojrzawszy w oczy dziewczyny rzekł:
- Kochana moja....czy kiedykolwiek Cię jeszcze zobaczę....
- Musisz wypełnić swe powołanie ukochany....wierzę że Ci się uda i nie zejdziesz na ścieżki Mroku i Nienawiści....
Leo zerwał się ze snu i błędnym wzrokiem powiódł po kotarach komnaty. Kiedy doszedł już do siebie, pochylił głowę i zapłakał....a z jego ust wydobyły się słowa, które zdziwiły by każdego:
- Zawiodłem....czy wybaczysz mi Marido...
- A gdzież on jest?? - mruknęła Magini - mamy z Bestyją wielką walczyć a ten, gdzieś znika?-
- Właśnie gdzież on ? Kiowas!! Kiowas!!!!!!! - krzyknął Adamus.
- Cisza bo Potwora przywołacie - mruknął Majin.