Prohibicja - czyli jak było naprawdę ...
Świadomość, że już za chwilę pogrążę się w gangsterskim światku wywołała u mnie małą refleksję – jakie wydarzenie w realnym świecie spowodowało pojawienie się ludzi pokroju Al’a Capone?
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
W moich rękach spoczywa kolorowe pudełko Gangsters 2: Vendetta, z którego okładki uśmiecha się do mnie jeden z najsłynniejszych postaci gangsterskiego światka XX wieku – Al Capone. Świadomość, że już za chwilę pogrążę się w gangsterskim światku wywołała u mnie małą refleksję – jakie wydarzenie w realnym świecie spowodowało pojawienie się ludzi pokroju Al’a Capone?
„Sono costra nostra. Sami będziemy kierować naszym światem, bo to jest nasz świat., cosa nostra” – taką oto sentencję wygłosił Don Vito Corleone na spotkaniu z głowami innych, amerykańskich Rodzin. Pomimo, że był on postacią fikcyjną, która zrodziła się w umyśle włoskiego pisarza Mario Puzo, to jednak jego wypowiedź bez problemu można by przyporządkować do prawdziwych mafiosów, którzy w latach dwudziestych i trzydziestych siali prawdziwy postrach w amerykańskich metropoliach. Co spowodowało, że w tak krótkim okresie czasu, w kraju, który na Starym Kontynencie jawił się jako oaza wolności i kraina lepszego życia, powstały doskonale zorganizowane struktury mafijne?
Okazuje się, że odpowiedź na tak postawione pytanie można sprowadzić do jednego słowa – prohibicja.
Pomimo, że w formalny sposób została ona uchwalona w dniu 16 stycznia 1919 roku, jako Osiemnasta Poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, to jej początki sięgają dużo wcześniej niż Deklaracja Niepodległości. Należy pamiętać, że rdzeń amerykańskiego społeczeństwa stanowili purytanie zamieszkujący ówczesną Nową Anglię i pogórza Allegehenów, którzy wyznawali dość surowe zasady życia. Zakazy dotyczące spożywania wody ognistej wprowadzono w wielu rejonach jeszcze przed Deklaracją 4 Lipca – dotyczyły one głównie niewolników murzyńskich w stanach południowych, jak również Indian w rezerwatach. Pierwszy prawdziwy konflikt związany z tym zagadnieniem nastąpił już w czasach prezydentury George’a Washingtona. Znany jako Whiskey Rebellion dotyczył m.in. zakazu produkcji tzw. moonshine, czyli „bimbru pędzonego w świetle księżyca ”...
Aż do momentu włączenia się Stanów Zjednoczonych w wir I Wojny Światowej tzw. „ruchy postępowe” nie miały dostatecznej siły, aby przeforsować całkowity zakaz produkcji i sprzedaży alkoholu. Dopiero wyrzeczenia związane z przestawieniem gospodarki na potrzeby wojska w połączeniu z okropieństwami jakie napływały w wiadomościach ze Starego Kontynentu spowodowały wzmożenie nacisków na elity rządzące. Nie bez znaczenia był tu również fakt, że wiele ówczesnych gorzelni znajdowało się w rękach emigrantów niemieckich, co w naturalny sposób dawało w ręce zwolenników prohibicji dodatkowe argumenty. Wspomniane wydarzenia w połączeniu z euforią spowodowaną zakończeniem, jak się wówczas wydawało ostatniej wojny w historii spowodowały, że lansowane utopijne wizje lepszego świata, wolnego od alkoholu trafiły do serc wielu Amerykanów i Osiemnasta Poprawka w iście rekordowym tempie została zatwierdzona przez Senat USA. Główne jej założenia najlepiej przedstawić na przykładzie wypowiedzi pierwszego Komisarza Prohibicji, Johna F. Kramera „Prawo to będzie przestrzegane w miastach dużych i małych, i w wioskach, a tam gdzie nie będzie przestrzegane, zostanie wyegzekwowane (...). Prawo to zabrania produkowania alkoholu w celach konsumpcyjnych. Dopilnujemy tego. Alkoholu nie wolno sprzedawać ani przewozić czymkolwiek na ziemi, pod ziemią lub w powietrzu...” - Z dzisiejszego punktu widzenia można więc powiedzieć, że... 16 stycznia 1919 roku Stany Zjednoczone „nawarzyły sobie piwa, które przyszło im spijać przez następne 14 lat...”.
O utopijności tego projektu niechaj świadczą proste fakty. Wiadomo, że najprostszą metodą egzekwowania nowego prawa było odcięcie ludzi od dostaw alkoholu u źródeł. Tymczasem granice morskie i lądowe USA wynosiły wówczas 18 700 mil. Tymczasem do ścigania przestępstw związanych z alkoholem powołano zaledwie około 1500 agentów federalnych, w dodatku dość skromnie opłacanych. Mało tego. Tysiące aptekarzy otrzymało zezwolenie na sprzedaż alkoholu na receptę lekarską. Rzeczą, która w nawiązaniu do obecnej polskiej rzeczywistości może najbardziej śmieszyć był fakt, że nie zabroniono dalszej produkcji piwa (mrugnięcie okiem...) bezalkoholowego, a jedyny ówczesny sposób produkcji takowego polegał na warzeniu normalnego piwa i usunięciu z niego alkoholu. Jak się szybko okazało produkt uboczny tego procesu bardzo szybko „się zużywał...”.