The Promise | Kampania Dżyngis Chana w Age of Empires II The Age of the Kings poradnik Age of Empires II: The Age of the Kings
Ostatnia aktualizacja: 8 sierpnia 2019
The Promise
Po zwycięstwie nad Persami, przed Hordą stanęła otworem Europa - coś, o czym przodkowie wojowników Chana nie mogli nawet śnić. Niestety, sam Wielki Chan wkrótce zmarł. Jego syn, Ogatai, musiał jeszcze przetrącić kark licznym i bitnym narodom Europy. O tym właśnie opowiada piąty zwój.
Tym razem Mongołowie mieli zdobyć flagi trzech wrogich narodów. Założyli obóz w małej kotlinie pomiędzy wrogimi miastami - były tu ledwie dwa wejścia - jedno po klifie na zachód od ratusza, drugie - wąwozem na południu. Choć Mongolski generał liczył na to, że zostanie niezauważony do ostatniej chwili, okazało się, że wszyscy wrogowie wiedzą już o przybyciu Hordy. Jako że na razie stał jedynie ratusz, a surowców nie było wiele, konieczne stało się natychmiastowe ufortyfikowanie kotliny.
Z początku wszyscy robotnicy, w tym nowi, którzy przyszli z ratusza, poszli na południe, by przy złożach kamienia założyć kopalnie (zdj. 1). Wydobycie tego surowca było na razie priorytetowe. Dopiero gdy kamienia wystarczyło na zamek, część chłopów można było odesłać do innych prac.
Idealnym miejscem na fortecę okazało się małe wzniesienie w środku wąwozu (zdj. 2). Postawiony tam zamek kompletnie odcinał Polaków, a jednocześnie mógł ostrzeliwać wojska Niemieckie, idące w stronę obozu po klifie. By zwiększyć bezpieczeństwo twierdzy, tuż przed nią zbudowano jeszcze mur z bramą. Gdy chłopi wydobyli wystarczająco surowców, a w osadzie pojawiła się strzelnica, w zamku osadzono dziesięciu kuszników. Na dodatek generał wykupił jak najszybciej ulepszenia, zwiększające zasięg strzału oraz jego siłę.
Tak broniona osada była praktycznie w 100% bezpieczna, choć dla pewności kolejny mur powstał na klifie, nieopodal ratusza. Teraz można było już spokojnie rozbudować obóz, zwiedzać okolicę, budować armię. Na polanie w północnym rogu mapy odkryto bogate złoża i relikwię, co zaraz został przewieziona do świątyni.
Gdy generał unowocześnił osadę i wyprodukował kilka trebuszy, jak również tuzin Mandugai, trochę rycerzy i kapłanów, można było zaatakować miasto Polski (zdj. 3). Przeciwnik nie okazał się bardzo wymagający i dość szybko został zniszczony. Teraz armia ruszyła w górę klifu, w stronę osady niemieckiej, którą wcześniej zlokalizowali zwiadowcy. Zniszczywszy trebuszami wrogi zamek oraz wieżę, grupa skręciła na południowy-wschód przy murze, który otaczał tą drugą. Ten wąwóz doprowadził Mongołów wprost do wrogiego miasta (zdj. 4). Tym razem było nieco trudniej, bo wrogie budynki militarne wypluwały jak szalone kolejnych obrońców. Atak musiał zatem być szybki i zdecydowany - przy czym priorytet miało niszczenie baraków, strzelnic, stajni oraz warsztatów.
Gdy Niemcy zostali wyeliminowani, Mongołowie mieli chwilę czasu na odzyskanie sił. By zwyciężyć, musieli jeszcze pokonać ogromną armię Bohemian oraz zdobyć ich flagę. Biorąc pod uwagę miażdżącą przewagę, jaką miało ostatnie z miast, jedyną nadzieję była obrona za solidnym pasem umocnień.
Bohemianie mieli zaatakować dopiero, gdy w oflagowanym obszarze powstaną trzy zamki. Korzystając z tego, Mongołowie postawili w poprzek doliny porządny mur, a także kilka najważniejszych budynków, które mogły dostarczać świeżych wojowników wprost na linię walk. Dopiero potem powstało kilka wież, dwudziestu kuszników, którzy mieli służyć za garnizon, a na końcu trzy zamki.
Walka okazała się bardzo trudna - najwięcej problemu sprawiły machiny wojenne wroga - trebusze oraz opancerzone tarany (zdj. 5). Co prawda generał przygotował oddział kawalerzystów z myślą o ich niszczeniu, lecz w tłoku, jaki zapanował pod murami, naprawdę ciężko było przedrzeć się do celu. Po pewnym czasie grupy wrogów zaczęły nadchodzić także z południowego wąwozu - ci którzy odbili się od muru próbowali drogi przez byłą osadę Niemców. Gdyby nie dochodzące co chwila posiłki, Mongołowie padliby. W końcu jednak ostatni Bohemianin zginął. Zostało już tylko unicestwić ich niemal bezbronne miasto i zdobyć flagę (zdj. 6).