The Lombard League | Kampania Fryderyka Barbarossy w Age of Empires II poradnik Age of Empires II: The Age of the Kings
Ostatnia aktualizacja: 8 sierpnia 2019
The Lombard League
Zwycięstwo nad Milanem otworzyło cesarzowi drogę do serca Półwyspu Apenińskiego. Jednakże bogate i bitne miasta Italii nie zamierzały się poddać. Zawiązały ligę, zwaną lombardzką, która miała odepchnąć siły Barbarossy na północ.
Cesarz założył wojenny obóz w pobliżu Werony, Wenecji oraz Padwy. Miał nadzieję, że zdoła porządnie ufortyfikować się, nim przeciwnicy zdadzą sobie sprawę z jego obecności. Niestety - ktoś zdradził. U bram miasteczka stanęła silna armia Padwy...
Gdy cesarz przybył na pole bitwy, mury właśnie padały, a wrogowie wdzierali się do osady. Widząc ich przewagę, Barbarossa nie zastanawiał się długo. Zarządził odwrót do czekających na redzie okrętów, by uratować jak najwięcej chłopów oraz żołnierzy (zdj. 1).
Potem, zostawiając z tyłu płonące miasto, statki ruszyły w górę rzeki. U jej ujścia spotkały na szczęście sporą, cesarską flotę. Pozostało już tylko znaleźć dobre miejsce na nowe miasto. Kartografowie utrzymywali, że najlepszym będzie półwysep po drugiej stronie pola bitwy - tam gdzie stały już trzy wieże strażnicze. Flota ruszyła więc ostrożnie na północny-wschód. Trzeba było poruszać się wolno, by nie stracić statków - droga wiodła przez niezbyt szeroki akwen (zdj. 2), na którego jednym krańcu leżały wieże armatnie Wenecja, a na drugim - wyspa z fortecą i kolejnymi wieżami.
Dotarłszy na miejsce, Barbarossa wybudował w zatoczce port, a następnie przeprowadził dokładny zwiad półwyspu i ustawił siły obronne przy dwóch brodach, które były jedyną możliwą trasą lądowego ataku. Jednocześnie chłopi postawili nowy ratusz i zabrali się do energicznej rozbudowy miasteczka.
Obrona była jedną z najtrudniejszych, jakimi przyszło dowodzić cesarzowi. Wkrótce od strony morza zaczęły nadchodzić coraz silniejsze ataki potężnej floty weneckiej. Jednocześnie siły lądowe wroga, mające wiele trebuszy i taranów, atakowały brody. Kiedy pojawiły się pierwsze weneckie galeony z działami, sytuacja stała się jeszcze gorsza - bezkarnie mogły rujnować nabrzeżny pas umocnień oraz budynki stojące daleko w głębi miasteczka. Nie udało się też stworzyć stałych umocnień przy obu brodach - wrogich trebuszy było po prostu zbyt wiele, a ponieważ cesarz musiał jednocześnie zajmować się dowodzeniem flotą, zamki padałyby błyskawicznie. Zbudowano więc tylko mury z bramami, zaś same twierdze były odsunięte w tył na tyle, by móc ostrzeliwać wrogów pod murem, nie będąc jednocześnie w polu rażenia trebuszy. Ponieważ wróg od czasu do czasu się wdzierał się do środka, wieże musiały powstać w pobliżu każdego zgrupowania chłopów, by w razie czego zapewnić im obronę.
Priorytety rozwoju były dwa - jak najszybsze stworzenie floty galeonów z działami oraz wyszkolenie sporej grupy paladynów. Galeony były potrzebne, by wyrwać kły Wenecji - jej ataki rosły w siłę i wkrótce stałyby się nie do odparcia. Na cyplu koło portu powstał zamek, który miał zapewnić powstającej flocie ochronę (zdj. 3). Gdy ta zaś ruszyła do ataku, koło ujścia rzeki cesarz postawił szybko dwie wieże z działami oraz ściągnął parę trebuszy i armat (zdj. 4). W ten sposób flota, atakując miasto po drugiej stronie zatoki, miała silne wsparcie i nie ponosiła zbyt wielkich strat. Jednak, jako że trasa lądowa była również atakowana, rycerze konni i nieco rycerzy Teutońskich utrzymali ją niemalże cudem.
W końcu główne porty oraz wiele budynków Wenecji padło. Napór od strony morza zelżał i można było zacząć myśleć o ataku na lądzie. Surowce kończyły się, więc cesarz zebrał wszystkich paladynów, wszystkie maszyny wojenne i posłał je na północ od brodu. W niszczeniu murów oraz budynków wzięły też udział artyleryjskie galeony - wszystkie, które jeszcze mogły pływać posłano na rzekę. Wreszcie cesarz zdobył Padwę. Budynki militarne i ratusz zniszczono, podobnie jak wszystkie bramy (zdj. 5). Resztę kapłani przeciągnęli na stronę cesarza. Teraz ściągnięto do Padwy wszystkich wolnych chłopów. Załatali mury, postawili nowe bramy. Sprzedano nadwyżki surowców, by postawić zamek, w rozsądnej odległości od murów. Potem zaczęto budowę cudu (zdj. 6).
Z braku surowców, jego obrona była desperacka. Wróg podchodził do ataku parę razy i jedyne, czym można było go odeprzeć, to błyskawiczne ataki paladynów, którzy w przerwach byli szybko leczeni przez kapłanów. Całe szczęście, że natychmiast, gdy tylko cud stanął, przeciwnicy skapitulowali.