Vice. Najlepsze filmy 2019 roku, które TRZEBA znać
Spis treści
Vice
- Premiera w Polsce: 11 stycznia
- Gatunek: dramat biograficzny
- Recenzja na Gameplay.pl
Christian Bale już na dobre uwolnił się od Mrocznego Rycerza. Artysta ten zawsze powtarzał, że zna ograniczenia swoich zdolności aktorskich, ale nawet jeśli takie słabości posiada, to wie, jak je obchodzić. Na przykład perfekcyjnie przygotowując się do roli, zwłaszcza pod względem wizerunku. Podobnej transformacji dokonał na potrzeby filmu Vice, gdzie wcielił się w Dicka Cheneya i skradł show.
To historia o biurokracie, który za kadencji George’a W. Busha dochrapał się fotela wiceprezydenta USA i z tej pozycji zmieniał oblicze kraju, a w konsekwencji i świata. Poznajemy amoralnego polityka, którego w intrygujący, nieraz zabawny sposób pokazał w swoim filmie Adam McKay, reżyser i autor scenariusza. Podobna sztuczka udała mu się już w rewelacyjnym, równie zabawnym i przerażającym Big Shorcie, gdzie odsłaniał kulisy ostatniego wielkiego kryzysu ekonomicznego. Teraz McKay bierze na warsztat kolejne tąpnięcia odbijające się echem w świecie. I magnetyzuje niemal tak samo jak poprzednio – a Bale nie jest jedynym atutem tego filmu.
KIM JEST CHENEY?
Dick Cheney to znany amerykański polityk i biznesmen. Zaczynał w administracji prezydenta Nixona, potem miał przerwę i długi epizod w biznesie, po czym wrócił do polityki jako wiceprezydent George’a W. Busha. Jego działania wzbudzały liczne kontrowersje – bronił wojny wydanej terroryzmowi przez rząd USA i był jednym z pierwszych orędowników ostatniej inwazji na Irak.
Green Book
- Premiera w Polsce: 8 lutego
- Gatunek: dramat, komedia
- Recenzja na Gameplay.pl
Raz na jakiś czas trafiają się całkiem niewinne filmy, które w nieodpowiednim kontekście powodują eksplozję kontrowersji. Takim obrazem był Green Book Petera Farrelly’ego. Piekło, jakie rozpętało się wokół tej produkcji, ciężko nawet zamknąć w kilku akapitach. Scenariuszowi oberwało się za to, że Włoch poucza czarnoskórego. Filmowi – że nie zasłużył na Oscara. I ta internetowa litania „pozytywności” ciągnęła się w nieskończoność. A przynajmniej do następnego tematu podatnego na gównoburzową obróbkę.
Tymczasem Green Book to po prostu bardzo sprawnie skrojona opowieść drogi z perfekcyjnie poprowadzonym scenariuszem. Historia, owszem, jest prosta, ale wdzięczna. Mamy tu trochę dramatu i tragedii bohaterów wynikających z nieprzyjemnego tła społecznego – w końcu Stany nie dla wszystkich były rajem – ale równoważy go wdzięczna komedia charakterów, w której ekstrawagancki czarnoskóry pianista (Marshala Ali) i drobny cwaniaczek z Bronxu (Viggo Mortensen) uczą się od siebie nawzajem. W kontekście niektórych zarzutów to „nawzajem” jest kluczowe.
Green Book może nie jest dziełem wybitnym, ale z drugiej strony – to świetne kino środka, przy którym przyjemnie spędza się dwie godziny. To doznanie nie do przecenienia.
CZY TEN TYTUŁ COŚ ZNACZY?
The Negro Motorist Green Book – czyli tytułowa Zielona księga – Victora Hugo Greena to przewodnik turystyczny po ośrodkach, które w latach segregacji rasowej były dostępne dla czarnoskórych podróżników. Wydawano go co roku od 1936 do 1966.