Baldur’s Gate: Siege of Dragonspear – niechęć do twórców skrzywdziła grę. 13 niezłych gier, które gracze znienawidzili
Spis treści
Baldur’s Gate: Siege of Dragonspear – niechęć do twórców skrzywdziła grę
Baldur’s Gate: Siege of Dragonspear w liczbach (wersja PC, stan na rok 2017)
- Średnia ocen krytyków w serwisie Metacritic: 77%
- Średnia ocen graczy w serwisie Metacritic: 3,6/10
- Średnia ocen graczy w serwisie GRYOnline.pl: 3,9/10
- Pozytywne recenzje na platformie Steam: 74%
Beamdog to studio, którego praktyki niełatwo pochwalić, zgoda. Zrozumiała jest krytyka firmy opierającej swoją działalność na wycofywaniu z rynku klasycznych gier RPG, a następnie wprowadzaniu do sprzedaży odświeżonych wersji tych tytułów, które kosztują znacznie więcej, oferując jedynie skromny pakiet usprawnień i dodatkowej zawartości. Przychylności Beamdogowi nie zjednała zwłaszcza ostatnia pozycja z katalogu wydawniczego tej firmy – Planescape Torment: Enhanced Edition – w której tej świeżej zawartości w ogóle zabrakło.
Jednak nie jest prawdą, jakoby rzeczone studio nie potrafiło stworzyć niczego zupełnie nowego. Dowód na to stanowi Siege of Dragonspear – rozszerzenie spinające ze sobą pierwszą i drugą część serii Baldur’s Gate. Doprawdy trudno o przykład gry bardziej pokrzywdzonej przez graczy niż ta. Patrzenie na nią przez pryzmat całościowej polityki firmy to tylko jeden powód hejtu, i to ten mniej istotny. Znacznie poważniejszym „problemem” w oczach odbiorców stały się poglądy odpowiedzialnej za scenariusz Amber Scott, która rzekomo przesyciła dodatek propagandą LBGT i SJW (ang. social justice warrior).
Nagle wszystkich zaczęły razić takie postacie jak drugorzędna Schael Corwin – twarda pani kapitan, która samotnie wychowuje córkę i jest uprzedzona wobec mężczyzn – czy nawet trzeciorzędna kapłanka Mizhena, którą w dzieciństwie przez lata traktowano jak chłopca, zanim dla niej i jej otoczenia stało się jasne, że to w istocie dziewczyna. Gardłując o kalaniu erpegowej legendy i wylewając wiadra pomyj, wielu graczy pozostaje ślepych na fakt, że Siege of Dragonspear to w istocie bardzo dobra gra fabularna, która składa klasycznym Wrotom Baldura głęboki ukłon. Zastanawiające, że jakoś wcześniej nie rozpętano równie gwałtownej burzy w związku z Dragon Age: Inkwizycją, w której to produkcji też pojawiła się transseksualna postać niezależna – Krem, adiutant należącego do drużyny Żelaznego Byka. Ot, (nie)łaska hejterów na pstrym koniu jeździ.
Na szczęście z biegiem czasu furia zajadłych krytyków przygasła, a gracze, którzy pozostali na placu boju, zaczęli oddawać sprawiedliwość dziełu Beamdoga. Szkoda tylko, że ta garstka nie zdołała wydatnie podbić średniej ocen Siege of Dragonspear.