Lubienie Fallouta 76, Anthem czy Andromedy jest w porządku!
„Przez te bezguścia, które ciągle grają w Fallouta 76, współczesne gry są właśnie takim syfem”. Tak sądzisz? No więc czas na kubeł zimnej wody – to nie oni są problemem. Tylko Ty.
Wbrew temu, co lubimy sobie wmawiać, żyjemy w naprawdę dobrych czasach dla graczy. Mikrotransakcje, przeróżne afery i inne nieciekawe sytuacje skutecznie zaburzają rzeczywisty obraz sytuacji – a ten jest taki, że świetnych gier wychodzi zatrzęsienie. O wiele więcej niż 20 czy 30 lat temu. Więcej, niż ktokolwiek z nas jest w stanie już nie tylko przejść, ale nawet na bieżąco śledzić.
Dobrobyt ten odzwierciedlają też opinie recenzentów. Mimo narzekań system ocen wcale nie uległ w ostatnich latach jakiemuś wypaczeniu. Po prostu te absolutnie najgorsze produkcje z reguły już od początku źle rokują, w związku z czym nie wzbudzają większego zainteresowania i się ich nie recenzuje – a jeśli już ktoś to zrobi, to tych recenzji raczej się nie czyta, bo i po co.
Gramy tylko w te najlepsze, największe produkcje i „indyki” tak dobre, że wszyscy o nich gadają, kompletnie ignorując badziewie pokroju Absconding Zatwora, bo szkoda na nie życia. Ale skupianie się wyłącznie na najlepszych wypacza też trochę naszą opinię o grach. Kiedy bowiem tym najgłośniejszym, najbardziej wyczekiwanym produkcjom powinie się noga, traktujemy je na równi ze wspomnianym wyżej Zatworem czy innymi crapami absolutnymi... mimo że obiektywnie są to z reguły po prostu średniaki. Spartolone pod pewnymi względami, ale – choćby dzięki wysokiemu budżetowi, który potrafi zagwarantować przynajmniej solidny poziom oprawy i wybranych mechanik – w porządku pod innymi.
Nazywamy Anthem, Fallouta 76, Mafię III, Andromedę czy Breakpointa totalnym dnem, choć nim nie są. To nie crapy, a zwykłe rozczarowania – gry, od których oczekiwaliśmy więcej. Niszczymy je w internetowej nagonce za to, czym miały być, a nie – czym rzeczywiście są. A rzeczywiście są grami z przedziału ocen 5–7/10. Co oznacza, że pewne rzeczy mimo wszystko okazały się w nich udane. Że można czerpać z grania w nie przyjemność. I że jest to jak najbardziej OK.
NAJGŁOŚNIEJSZE PORAŻKI OSTATNICH LAT TO PO PROSTU ŚREDNIAKI
Potwierdza to Metacritic:
- Fallout 76 – Metascore 49–53 (zależnie od platformy sprzętowej)
- Anthem – Metascore 54–65
- Ghost Recon: Breakpoint – Metascore 56–62
- Mafia III – Metascore 62–68
- Wolfenstein: Youngblood – Metascore 63–69
- Mass Effect: Andromeda – Metascore 71–76
76 sposobów na zabawę
Fallout 76 to prawdopodobnie najbardziej znienawidzona gra wideo ostatnich lat. Nie zamierzam jej bronić – Bethesda ewidentnie przygotowała tego spin-offa po taniości (a może pojawiły się tam inne problemy w trakcie produkcji), zaś podejmowane już po premierze kolejne decyzje były jak dodatkowe naboje do pistoletu krytyki i karabinu szydery. Metascore w zależności od platformy sprzętowej na poziomie od 49/100 do 53/100 to również słaby wynik... jak na grę AAA z dużej, znanej serii. Jak na „po prostu grę” – jest to środek skali, czyli tytuł, w którym jednak rozrywki można się doszukać.
I doszukała się jej na przykład grupa naszych forumowiczów. Poświęcony temu tytułowi wątek seryjny to jedno z przyjemniejszych miejsc na naszym forum. Niepomni przypuszczonej na grę nagonki użytkownicy w miłej atmosferze chwalą się swoimi postaciami, przeżytymi przygodami, odkrytymi ciekawymi miejscami. Kompletnie nie interesuje mnie ani ta gra, ani żaden inny Fallout, a i tak z przyjemnością przeglądam ten forumowy temat.
Psują go tylko „prawdziwi” gracze, którzy przecież nie mogą wybaczyć innym tego, że ci mają czelność lubić coś, co zbiorowy internetowy umysł uznał za zło wcielone. Wchodzą tam, brudzą, wyzywają tamtejszych dyskutantów od kompromitujących branżę, próbują zepsuć im zabawę. Bo przecież dobra zabawa w Falloucie 76 jest zabroniona. To samo zresztą dzieje się pod newsami o tej pozycji – i to nawet na większą skalę, bo to tam z reguły zbierają się wszyscy hejterzy. Każdy, kto ośmieli się napisać, że gra sprawia mu przyjemność, zostaje momentalnie wdeptany w ziemię, skrytykowany, ośmieszony.
Subiektywna zabawa
Granie w gry komputerowe to doświadczenie, które przeżywamy w sposób czysto subiektywny, i nie istnieje żaden odgórny, obiektywny sposób na stwierdzenie, czy jakiś tytuł jest zły bądź dobry. Możemy tak ocenić najwyżej część jego elementów składowych, ale wrażenia związane ze znakomitą większością pozostałych będą się i tak sprowadzać do tego, czy te nam się spodobały, czy też nie. A na to wpływ może mieć i nasz gust, i to, z jakimi dziełami mieliśmy do czynienia wcześniej, a nawet to, jaki akurat mamy humor w momencie odpalania danej produkcji.
Z jakiegoś powodu wielu z nas o tym pamięta... ale tylko podczas krytykowania. Zasłaniamy się prawem do własnego zdania i zaraz znajdujemy wtórujące nam osoby – gdy narzekamy na wychwalane przez większość pozycje pokroju Red Dead Redemption II, Uncharted 4, Mass Effecta czy Dark Souls. Kiedy jednak sytuacja jest odwrotna i ośmielamy się lubić jakąś dużą produkcję powszechnie uznaną za słabą, wygłoszenie publicznie takiej opinii najczęściej prowadzi do zajadłych ataków. Wtedy nagle gry przestają być dobrem subiektywnym. Internet uznał, że ten tytuł ssie – więc nie masz prawa go lubić. Bo inaczej stajesz się wrogiem. Częścią problemu. „Powodem, dla którego ta branża wygląda tak, jak wygląda”.
Lubienie czegoś jest OK
Przedstawione powyżej podejście jest i dziecinne, i zwyczajnie toksyczne. Niszczy szansę na prowadzenie normalnej dyskusji o grach. Zniechęca nas do siebie nawzajem, jeszcze bardziej radykalizując i tak przejawiających oznaki mentalności plemiennej graczy. W skrajnych przypadkach potrafi też wpłynąć na odbiór gry, która nam się podoba. Bo skoro wszyscy wokół mówią nam, że jest ona słaba i nie powinniśmy jej lubić, to w końcu możemy zacząć podświadomie dostrzegać w niej więcej problemów, niż mieć z niej frajdy.
Niedawno opublikowaliśmy tekst, w którym przyznawaliśmy się, jakie gry lubiliśmy, choć kompletnie nie powinniśmy.
No więc wcale nie jest słaba. Każda gra jest tak dobra, jak wiele potrafimy jej wybaczyć. Jeśli nie przeszkadzają Ci błędy czy ograniczenia Fallouta 76, Anthem czy Breakpointa, bo zalety tych tytułów przyćmiewają ich wady – nie ma z tym najmniejszego problemu. To Twoja opinia. Wcale nie jest gorsza od tych, którym gra się nie podobała. Myślę, że jest nawet lepsza od zdania większości z nich – bo Ty dałeś tym grom szansę. Oni – często po prostu idą za tłumem i swoją wiedzę opierają na tym, co obejrzeli albo przeczytali w internecie.
Nie daj się zakrzyczeć. Nie daj zepsuć sobie frajdy. Nie daj sobie wmówić, że granie w grę (i lubienie jej), która Ci się podoba, nie jest OK. Jak najbardziej jest. Tylko – na miłość Cthulhu – nie zniż się do poziomu złorzeczących na nią (i przy okazji na Ciebie) dyskutantów. Bo inaczej dasz im wygrać.