Columbia – idylla w chmurach. 14 rzeczy, za które pokochałem gry BioShock
Spis treści
Columbia – idylla w chmurach
Geneza Columbii, którą zwiedzamy w BioShocku Infinite, jest zgoła inna niż Rapture. Jej założycielem – pozwólcie, że nie uwzględnię tutaj największych spoilerów fabularnych – jest Zachary Hale Comstock. Mężczyznę tego obwołano prorokiem, gdyż ukazał mu się anioł i polecił zbudować miasto w chmurach, mające stanowić raj dla konserwatywnych Amerykanów, żyjących według demokratycznych zasad, oddanych tradycji oraz rodzinie.
Składająca się z kilku unoszących się w powietrzu wysp Columbia była w stanie przemieszczać się niezauważenie po świecie. Jej estetyka odpowiadała wyobrażeniom o utopijnym, zaawansowanym technologicznie mieście – żywe kolory, bujna roślinność, majestatyczne świątynie ku czci jedynego proroka Comstocka i trzech z czterech ojców założycieli Stanów Zjednoczonych (passe okazał się Abraham Lincoln, którego utożsamiano z diabłem), uśmiechnięci, radośni, bawiący się ludzie. Gracz, mający za sobą przeżycia z mrocznego, odizolowanego od świata, skąpanego w szaleństwie Rapture, mógł na chwilę uwierzyć, że naprawdę trafił do raju na Ziemi (tudzież ponad nią).
Zostało jeszcze 54% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie