Burial at Sea – znakomity dodatek i klamra dla serii. 14 rzeczy, za które pokochałem gry BioShock
Spis treści
Burial at Sea – znakomity dodatek i klamra dla serii
Wspomniałem już wielokrotnie o dodatku Burial at Sea do BioShocka Infinite. Nie bez przyczyny, gdyż jest on naprawdę znakomity. Fakt ten nie był jednak dla mnie tak oczywisty na przełomie lat 2013 i 2014, gdy ukazały się dwa epizody owego rozszerzenia. Głównie dlatego, że wyszły one w czasach, w których przeminęła moda na pełnoprawne, duże dodatki, dawniej wydawane nawet osobno, na płytach. Zastąpiły je niejako cyfrowe DLC, zwykle oferujące niewiele nowej treści, na dodatek często dość dyskusyjnej jakości. Wystarczające na około dziesięć godzin Burial at Sea okazało się jednak inne – podobnie jak Serca z kamienia oraz Krew i wino do Wiedźmina 3 czy The White March do Pillars of Eternity.
Owo rozszerzenie wyróżniają moim zdaniem trzy elementy – struktura, gameplay i fabuła. Ta pierwsza jest dość nieszablonowa. Akcję BioShocka Infinite osadzono bowiem w podniebnej Columbii, a Burial at Sea rozgrywa się – jak fanom serii podpowiada nazwa – w podwodnym Rapture. Jest to więc nie lada ukłon w stronę wieloletnich sympatyków cyklu, zwłaszcza że oglądamy tę piękną metropolię przed wybuchem buntu, który zmienił ją w piekło (choć do utopii, na jaką jest kreowana, bardzo jej daleko). Co jednak ciekawe, w pierwszym epizodzie dodatku wcielamy się w Bookera DeWitta, czyli protagonistę znanego z podstawki, a sama rozgrywka nie różni się mocno od tego, co już znamy, i polega głównie na strzelaniu.
Zostało jeszcze 54% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie