The Elder Scrolls III: Morrowind. 20 remasterów, na które BARDZO czekamy
Spis treści
The Elder Scrolls III: Morrowind
- Rok wydania oryginalnej wersji: 2002
- Producent: Bethesda Softworks
- Szansa na powstanie reedycji: umiarkowana
Morrowind zaprezentował w swoim czasie mocno odmienne podejście do tworzenia gier fabularnych – główny wątek został tu zepchnięty na drugi plan na rzecz swobodnej eksploracji i kształtowania świata gry, który oferował niespotykaną dotąd skalę oraz imponującą oprawę wizualną. Sukces tego tytułu nadał ton kontynuacjom, które również powstawały według tego samego schematu i cieszyły się nie mniejszą popularnością. The Elder Scrolls III miało jednak pewien element, którego kontynuacjom już nie udało się oddać – wyjątkowy i niepokojący klimat wyspy Vvardenfell, potrafiący wzbudzić w graczach prawdziwy respekt.
Od wielu lat trwają prace nad fanowską modyfikacją do Skyrima mającą odtworzyć na nowym silniku stareńkiego Morrowinda. Choć projekt nazwany Skywind wygląda całkiem imponująco, to – jak to zwykle w przypadku takich amatorskich modów bywa – prace posuwają się bardzo wolno i zawsze istnieje ryzyko, że nie zostaną ukończone. Stąd wielu z nas z radością usłyszałoby wieści o podobnych działaniach ze strony twórców oryginalnej gry. Póki co dobrze znane okolice prowincji Morrowind można zwiedzić w jednym z dodatków do The Elder Scrolls Online.
Seria X-Wing
- Lata wydania oryginalnych wersji: 1993–1999
- Producent: Lucas Arts
- Szansa na powstanie reedycji: nikła
Pomysł na serię X-Wing to coś, na co w dzisiejszych czasach nie porwałby się raczej nikt – poważne, skomplikowane i realistyczne symulatory kultowych statków kosmicznych znanych z Gwiezdnych wojen. Poszczególne odsłony pozwalały na wcielenie się zarówno w dzielnych rebeliantów, jak i twardych pilotów Imperium, a wśród dostępnych do oblatania maszyn znalazły się tak kultowe X-wingi, TIE fightery czy Sokół Millenium, jak i mniej popularne A-wingi i Y-wingi. Oprócz skutecznego ostrzeliwania wrogich maszyn gracz musiał też dbać o efektywne zarządzanie mocą statków czy decydować, w którym momencie należy aktywować przednie bądź tylne osłony.
Przez lata pojawiało się sporo plotek o planach wskrzeszenia cyklu, ale żadna z nich nie przeobraziła się w oficjalne potwierdzenie prac. Szanse na zmianę tego stanu rzeczy są raczej niewielkie – gatunek poważnych symulatorów jest na wymarciu, a drobny lifting tutaj stanowczo by nie wystarczył, gry z tej serii potrzebowałyby wysokobudżetowych remake’ów, które z biznesowego punktu widzenia byłyby mocno ryzykowne. Możemy co najwyżej liczyć na kolejne zręcznościowe kosmiczne strzelanki w stylu Star Wars: Squadrons, ale nie na poważny gwiezdny symulator. Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby ktoś wbrew rynkowym przewidywaniom postanowił zaryzykować – pogralibyśmy z przyjemnością!