autor: Amadeusz Cyganek
Skoki Narciarskie 2002: Polskie Złoto. Wspominamy kultowe gry dzieciństwa
Spis treści
Skoki Narciarskie 2002: Polskie Złoto
„Skoki Narciarskie 2002. Serdecznie zapraszam, Adam Małysz”. – tak orzeł z Wisły witał mnie za każdym razem, gdy uruchamiałem jedną z najlepszych gier o skokach narciarskich. I wcale nie było tak, że jej ocena rosła z uwagi na to, iż produkcja ukazała się w momencie, gdy w Polsce występowało zjawisko małyszomanii. Adam odnosił sukcesy również w kolejnych latach i równolegle ukazywały się kolejne edycje gry, ale ja się od nich odbijałem i zawsze wracałem do 2002.
W grze dostępnych było dwadzieścia różnych skoczni i cztery rodzaje zawodów: konkursy drużynowe, loty narciarskie, Puchar Świata i Turniej Czterech Skoczni. Oprócz najważniejszego, czyli samego skakania, należało dbać o trening zawodnika i woskowanie nart. Dało się również kupować coraz to lepszy sprzęt poprawiający statystyki sportowca. Ułatwiało to oddawanie dalekich skoków. Na uzyskiwaną odległość duży wpływ miała także siła wybicia i kierunek wiatru.
W Skokach Narciarskich 2002 brakowało jedynie licencji. Do dziś pamiętam niektóre przekręcone nazwiska największych gwiazd skoków. Moim faworytem jest Jakub Wanda. Do legendy przeszedł także komentarz Włodzimierz Szaranowicza i Dariusza Szpakowskiego. W tym przypadku moja pamięć okazała się jednak zawodna i musiałem włączyć nagrany fragment rozgrywki, by przypomnieć sobie parę kwestii. Podczas odtworzenia usłyszałem m.in. „Przez lata był na ustach wszystkich i ta sława stała się dla niego całym światem”.
Re-Volt
Re-Volt zajmuje specjalne miejsce w moich wspomnieniach. Wersja demonstracyjna tej gry znajdowała się na dysku mojego pierwszego domowego peceta. Zawarty w niej poziom z autami zaparkowanymi na ulicy, walającymi się piłkami do koszykówki oraz tunelem-rurą tuż przed metą przejechałem pewnie więcej niż sto razy. Żeby wciąż mieć jakieś wyzwanie, zacząłem zapisywać swój czas i biłem kolejne rekordy. W końcu zdobyłem pełną wersję i przepadłem na długie tygodnie. Co było takiego fajnego w Re-Volcie?
Najbardziej podobało mi się to, że kierowało się niewielkimi zdalnie sterowanymi autkami, z których perspektywy wszystkie inne obiekty na mapach wydawały się ogromne. Z tego samego powodu do gustu przypadło mi Toy Story 2: Action Game. Wspominając Re-Volta nie mogę też pominąć porozrzucanych na trasie „błyskawic”. Kryły się pod nimi m.in. potrójne rakiety, które dało się wystrzelić w przeciwnika i olej utrudniający utrzymanie przyczepności. Na tym kreatywność twórców się nie kończyła. Oprócz różnego rodzaju „przeszkadzajek” można było wylosować przyspieszenie dla własnego samochodziku I barierę chroniącą przed atakami rywali.
Produkcja do dziś ma wierną grupę fanów, którzy ja aktualizują, modyfikują i organizują różne turnieje. Z innych ciekawostek warto wspomnieć o tym, że w 2013 roku, czternaście lat po premierze wersji pecetowej, ukazał się port gry na urządzenia przenośne z systemem Android.