autor: Amadeusz Cyganek
Kangurek KAO. Wspominamy kultowe gry dzieciństwa
Spis treści
Kangurek KAO
Bycie bokserem to trudna rzecz – powie to zapewne każdy amator tego nierzadko bardzo brutalnego sportu. Rodzimemu studiu X-Ray udało się jednak połączyć dwie rzeczy – spowodować, że poczciwy kangur mógł założyć bokserskie rękawice, a przy tym sprawić, by gra z jego udziałem była pozbawiona brutalnej przemocy.
Tak oto światu objawił się Kangurek KAO – jedna z pierwszy polskich platformówek wykonana w trójwymiarze. I choć pod względem technicznym była to produkcja momentami naprawdę koślawa (problematyczna była zwłaszcza praca kamery), to zapisała się ona złotymi zgłoskami w historii rodzimej branży. Mimo że nie należała do najłatwiejszych (ach, te pojedynki z bossami!), z zacięciem pogrywali w nią zarówno młodsi, jak i starsi gracze, a liczne i zróżnicowane poziomy oferowały rozgrywkę na co najmniej kilkanaście godzin. To kolorowa i bardzo trudna pozycja, a takiego bohatera po prostu nie sposób zapomnieć.
Osobiście bardzo miło wspominam także drugą część przygód tej sympatycznej postaci. W strukturze rozgrywki nie zmieniło się zbyt wiele, ale poprawiona oprawa wizualna i wyeliminowane błędy techniczne przyczyniły się do tego, że była to naprawdę przyjemna zabawa.
Prince of Persia 1989
Seria trójwymiarowych gier Prince of Persia jest powszechnie znana. Któż z nas nie bawił się świetnie w Piaskach Czasu, Duszy Wojownika i Dwóch Tronach. Oprócz znakomitej trylogii powstało także kilka innych świetnych odsłon, w tym ta zatytułowana po prostu Prince of Persia ze świetną celshadingową grafiką. Wszystko zaczęło się jednak od dwuwymiarowej produkcji z zamierzchłych czasów, bo oryginalne Prince of Persia zadebiutowało w 1989 roku.
Do dziś pamiętam, jak bardzo wymagający był to tytuł. Można pokusić się o stwierdzenie, że przeszło trzydziestoletni Książę Persji zawierał wiele elementów utożsamianych obecnie z gatunkiem soulslików. Niewielka ilość żyć, potrzeba wykucia lokacji na pamięć m.in. po to, żeby uniknąć zapadni, wymóg idealnego wymierzenia skoków, dość wymagająca walka oraz ograniczenie czasu na ukończenie do 60 minut sprawiały, że mało który dzieciak zobaczył napisy końcowe. Dla kilkuletniego mnie dużym osiągnięciem było już samo ukończenie pierwszego etapu. W grze można znaleźć też niemałe nawiązanie do wąsatego hydraulika Mario. W końcu książę na końcu też ratuje księżniczkę.