Assassin’s Creed Odyssey. 12 najlepszych gier targów – zdaniem redakcji
Spis treści
Assassin’s Creed Odyssey
- Deweloper: Ubisoft
- Platforma: PC, PlayStation 4, Xbox One
- Data premiery: 5 października 2018 roku
Naprawdę trzeba podziwiać wstrzemięźliwość Ubisoftu – po tym, jak dał nam całe dwa lata odpoczynku od Assassin’s Creed po premierze Syndicate’a, wystarczył jeden sukces w postaci Origins, by seria powróciła do corocznego cyklu wydawniczego. Ale uszczypliwości na bok – Odyssey zapowiada się dobrze. Francuscy deweloperzy po udanej poprzedniej części postanowili pójść jeszcze mocniej w stronę RPG z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście nie porzucają przy tym mechanik, które uczyniły cykl komercyjnym hitem, więc miłośnicy uniwersum od razu poczują się jak u siebie.
Jednocześnie nowości jest sporo i nie ograniczają się wyłącznie do kosmetycznych zmian. Po raz pierwszy będziemy mogli wybrać postać, w którą chcemy się wcielić, a wraz z nią dostaniemy opcje romansowe. Powróci żegluga i płynne przemierzanie greckich wysepek. Pojawią się opcje dialogowe, a także decyzje mające realny wpływ na fabułę, w tym na jedno z kilku zakończeń. Ogromną rolę odegra odpowiedni rozwój bohatera oraz dobieranie ekwipunku o coraz lepszych statystykach. Słowem – o ile Origins stało jeszcze w rozkroku pomiędzy zwyczajnym sandboksem akcji a pełnoprawnym RPG, wydaje się, że Odyssey już wybrało tę drugą drogę. Oby słusznie.
OKIEM REDAKCJI:
Vergil: Assassin’s Creed Origins udowodniło, że zakapturzeni zabójcy doskonale czują się w starożytności, więc jako oddany fan serii nie martwię się o jakość Odysei. Cieszy mnie całkowity zwrot w kierunku action RPG, bo choć uwielbiam przemykanie w ukryciu i zabijanie przeciwników z zaskoczenia, system walki z poprzedniej części serii był wyjątkowo miodny, a rozwój postaci w istocie pozwalał na jej dostosowanie do własnych preferencji. Podoba mi się również powrót morskich bitew, które znowu staną się pełnoprawnym elementem rozgrywki.
Mam tylko nadzieję, że skoro autorzy porywają się na nieliniową fabułę, to dokonywane przez nas wybory nie będą czarno-białe. Inna sprawa, że ciekawe, w jaki sposób twórcy wytłumaczą obecność kilku zakończeń – czyżby Animus miał stać się czymś na wzór maszyny czasu (co pozwalałoby jego użytkownikowi na „mieszanie” w historii), a nie tylko urządzeniem do odtwarzania wspomnień?