Red Dead Redemption II. Gry, w które graliśmy przynajmniej 100 godzin
Spis treści
Red Dead Redemption II
INFORMACJE
- Gatunek: gra akcji
- Platformy: PC, PS4, XOne
- Średnia czasu spędzonego w grze przez jednego gracza (dane z HowLongToBeat.com): 73 godziny
Opowiadana w Red Dead Redemption II historia gangu Dutcha van der Lindego jest z pewnością przygodą na ponad 100 godzin. Co większy zgrywus skwituje to komentarzem odnoszącym się do czasu trwania animacji skórowania zwierząt i siodłania konia, ale w rzeczywistości w tym wirtualnym świecie Stanów Zjednoczonych końca XIX wieku bez problemu da się zapomnieć na długie tygodnie. Wskakując w buty Arthura Morgana, szykowałem się na długą zabawę, ale nie zakładałem, że na Dzikim Zachodzie spędzę ponad 150 godzin.
Delektowałem się samą historią wielkiej ucieczki grupy, jednak zdecydowaną większość czasu zajęły mi samotne eskapady po preriach, pustyniach, bagnach i masywach górskich. Twórcy próbowali zachęcać mnie do konkretnych aktywności, oferując nagrody za upolowanie legendarnych zwierząt, zebranie konkretnych ziół czy szukanie kości dinozaurów lub kolekcjonerskich kart. Uprzejmie dziękowałem im za te możliwości, traktując je jako mały dodatek do moich podróży w siodle. Większą frajdę sprawiało mi bowiem bycie odkrywcą i obserwatorem, który bada ten pełen tajemnic i pięknych widoków świat, a także przygląda się życiu zwykłych ludzi.
RDRII jest bardzo kontrastowe w stosunku do naszej rzeczywistości i dlatego tak dobrze sprawdza się jako cel kolejnej wirtualnej wędrówki. Powolny, spokojny i naturalny. Zabójczo brutalny, ale też kojąco cichy. Tak inny, że porywający na długie dziesiątki godzin. Usiądź ponownie przy ognisku i posłuchaj gry Javiera lub wyrusz przed siebie w nieznane. Kto wie, co odkryjesz tym razem, w tej setnej godzinie zabawy?
Brucevsky
Brucevsky postawił na nieco dłuższy opis swojego stugodzinnego growego epizodu, ale nie ma się co dziwić, skoro mowa o Red Dead Redemption II – najbardziej powolnej i kontemplacyjnej grze akcji ostatnich kilku lat. Z tym też kojarzy się zwykle gatunek filmowych westernów, szczególnie tych autorstwa Sergio Leone, które nawet zostały dookreślone słowem „spaghetti” (a jak dobrze wiemy, spaghetti słynie z tego, że się ciągnie).
Gry wideo utrzymane w podobnej konwencji od zawsze były jednak bardziej dynamiczne i głośne, czego najlepszy dowód stanowi chyba seria Call of Juarez. RDRII nie bało się postawić na ogromny otwarty świat oraz multum opcjonalnych aktywności, których najlepszy opis znajdziecie w powyższej ramce. A nawet jeżeli nie chcecie bawić się w skórowanie niedźwiedzi czy grę w karty, to i tak spędzicie wiele czasu na przechodzeniu głównego wątku fabularnego, który rozwijany jest tak cierpliwie i skrupulatnie, jak się tylko da. Nie ma więc drogi na skróty, trzeba trochę tego Dzikiego Zachodu zasmakować, zanim się go na dobre opuści.