Red Dead Redemption II. Najlepsze fabuły w grach ranking redakcji
Spis treści
Red Dead Redemption II
Red Dead Redemption II i NieR: Automata otrzymały w naszym zestawieniu taką samą liczbę głosów.
INFORMACJE
- Gatunek: przygodowa gra akcji w otwartym świecie
- Co znajdziemy tu dobrego oprócz fabuły: fenomenalnie wykreowany Dziki Zachód
To zadziwiające, jak niewiele Rockstarowi trzeba było, by przeskoczyć z poziomu nieciekawych, pretekstowych fabuł do angażujących opowieści z postaciami, które zapamiętujemy na lata. Grand Theft Auto III ze swoim niemym bohaterem i sztampową opowiastką o zemście kwalifikowało się do tej pierwszej kategorii, ale gdy w wydanym rok później GTA: Vice City protagonista w końcu przemówił, miałkość ustąpiła bardzo ciekawej historii gangsterskiej czerpiącej garściami z klasyki kina pokroju Człowieka z blizną. A to był dopiero początek – w kolejnych latach ekipa Rockstara jeszcze bardziej rozwinęła skrzydła, dając się poznać jako wirtuozowie angażujących opowieści. Na dodatek snutych w pełnych aktywności pobocznych otwartych światach, w których bardzo łatwo o banał i powtarzalność.
Red Dead Redemption II to jak dotąd szczytowe osiągnięcie „Gwiazd Rocka”, jeśli chodzi o scenariusz (kreację wirtualnego świata zresztą też – nigdzie indziej nie znajdziecie równie wiarygodnie żyjącego środowiska). Gra zabiera nas na amerykańskie pogranicze z roku 1899, gdy czasy Dzikiego Zachodu zaczynały niechętnie ustępować cywilizacji i postępowi. Wcielamy się w Arthura Morgana – członka gangu Dutcha, podróżującego od miejsca do miejsca, uciekając przed stróżami prawa oraz poszukując sposobu na zrobienie fortuny niezbyt uczciwymi metodami.
To, co zaskakuje w fabule RDRII i do czego trzeba się przyzwyczaić, to niezwykle wolne tempo narracji. W dobie gier dbających o to, by co dwadzieścia sekund gracza łechtał jakiś nowy bodziec w rodzaju wybuchu, zwrotu akcji czy strzelaniny, Rockstar swoją narrację snuje sennie i powoli, pozwalając graczom przyzwyczaić się do bohaterów i sytuacji, pojeździć z nimi na ryby, pohulać podczas balangi w pobliskim miasteczku czy w trakcie rabunku. Łatwo się zniechęcić takim podejściem. Odzwyczailiśmy się od tak spokojnego tempa. Ale jeśli damy RDRII szansę i „przetrwamy” pierwsze rozdziały, procentuje to niesamowitym napięciem odczuwanym w drugiej połowie gry oraz świetnym, przytłaczającym finałem. No i epilogiem łączącym grę z pierwszym Red Dead Redemption, który równie dobrze mógłby być płatnym i w pełni wartym swojej ceny samodzielnym rozszerzeniem.