Little Big Adventure – „można było oczekiwać cudów [...] i cuda faktycznie się wydarzyły”. 10 najlepszych gier 1994 - tu zaczął się WarCraft
Spis treści
Little Big Adventure – „można było oczekiwać cudów [...] i cuda faktycznie się wydarzyły”
Data premiery: październik
Producent: Adeline Software
Gatunek: przygodowa gra akcji
Platformy: PC, PlayStation
Siadając do gry, nie sposób oderwać się od komputera. [...] Ktoś może powiedzieć, że LBA jest zbyt infantylne. Ja zaś mówię, że gra się w to znakomicie. Idealnie wyważono proporcje pomiędzy elementami zręcznościowymi i typowo przygodowymi. Na odwiedzanych wyspach tętni życie, chodzą tam ludzie (stworki?) i każdy z nich posiada odrębny charakter. Przywarami wielu ostatnimi czasy wydawanych przygodówek są sterylność, statyczność, a może nawet więcej – martwota. W LBA przeciwnie – nieustannie poznajemy nowe postacie, a całość podszyta jest komizmem, ale nie błazenadą. Moim zdaniem LBA stoi na równi z takimi przebojami, jak Beneath a Steel Sky czy Secret of Monkey Island.
Recenzja gry Little Big Adventure, „Secret Service” nr 21, ocena 100/90/100 (grafika/dźwięk/miodność)
Little Big Adventure to jeszcze jedna gra, która na innych kontynentach znana była pod innym tytułem – Relentless: Twinsen’s Adventure. Za jej powstanie odpowiada Frederick Raynal – twórca rewolucyjnego w 1992 roku Alone in the Dark. Kiedy odszedł on z Infogrames, założył własne studio Adeline Software, którego pierwszym dziełem były właśnie niesamowite przygody sympatycznego Twinsena. LBA przenosiło nas na inną planetę, gdzie żyły człekokształtne postacie i antropomorficzne zwierzęta, a okropny tyran FunRock chciał przejąć władzę i stać się bogiem, zaś nad całym tym obcym światem wisiało widmo zagłady, które główny bohater ujrzał w swojej wizji. Wyruszył więc z misją ratunkową, ale wszystko zaczęło się od siedzenia w celi FunRocka, strzeżonej przez armię jego klonów.
Little Big Adventure było przedziwne i przeurocze – trójwymiarowa grafika w rzucie izometrycznym wyróżniała się stylem i pomysłowością, a elementy zręcznościowe przeplatały z przygodówkowymi. Ten świat rzeczywiście żył własnym życiem i zapraszał na niesamowitą przygodę. Gra odniosła wielki sukces komercyjny, ale – o dziwo – mało kto kupił ją w USA. Frederick obwiniał o to wydawcę, wytykając niepotrzebną zmianę tytułu i reklamowanie gry sekwencjami walki, która nie była kwintesencją rozgrywki. Co ciekawe, pełne wydanie ważyło 200 megabajtów, z czego istotny kod stanowiło zaledwie 10 MB. Resztę zajmowało intro, przerywniki filmowe oraz dialogi nagrane w kilku językach. W późniejszym czasie wydano okrojoną wersję na dyskietkach.