Wszystko, co fan RPG musi wiedzieć – stan gier erpegie w 2018 roku
Niezła passa RPG-ów trwa. Pojawiają się kolejne hity, zarówno hołdujące tradycji Pillars of Eternity 2: Deadfire, jak i nowoczesne hybrydy. A jednak można odnieść wrażenie, że do gatunku powoli wkrada się stagnacja.
Spis treści
Miłośnicy RPG nie mają lekko. I to nie dlatego, że jakość gier się pogarsza. Wprost przeciwnie. Coraz częściej trafiają się tytuły naprawdę dopracowane, a przy tym tak obszerne, iż zabierają nam z życia po 20–30 godzin. Nie wspominając już o takich pozycjach jak Pathfinder: Kingmaker czy Pillars of Eternity II: Deadfire, które ewidentnie nie szanują naszego czasu, sprawiając, że zapominamy o jego upływie. W dodatku produkcje te nie zawsze są łatwe, bo przecież takie Kingdom Come: Deliverance nie bierze jeńców. Większość tego, co trafiło na poniższą listę, to świetne gry, co rodzi następujące pytanie: kiedy w to grać? Jak żyć?
Nadchodzi czas stagnacji?
Czy jednak jest naprawdę tak dobrze? Poważne obawy budzi słaba sprzedaż świetnego przecież Pillars of Eternity II, które w sklepach radzi sobie ponoć mocno poniżej oczekiwań, nie przynosząc spodziewanych zysków. Jeszcze gorsze są wyniki czwartego Bard’s Tale, które na Steamie nabyło mniej niż 40 tysięcy graczy. A przecież raptem rok temu Larian Studios o tej porze wyciągało szampana i świętowało sukces Divinity: Original Sin II.
Pytanie zadane w śródtytule nie padło bez przyczyny. Rynek mógł się zwyczajnie nasycić hardcore’owymi RPG. Grają w nie głównie nieco starsi fani wirtualnej rozrywki. Posiadacze konsol sięgną raczej po przygody Kratosa czy Assassin’s Creed: Odyssey, w ostateczności dadzą szansę czemuś w stylu Vampyra albo zapolują na jRPG, bo przecież szczypta japońskich dziwności to przyjemne urozmaicenie.
Z drugiej strony – może niepotrzebnie panikujemy? Może to chwilowy trend zniżkowy – a i tak dotyczący tylko klasycznych RPG (których mesjasz dopiero ma nadejść, jeśli wierzyć plotkom). Tymczasem action RPG i wszelkie gry zapożyczające z gatunku radzą sobie naprawdę dobrze. Wszyscy w końcu odliczamy dni, miesiące i lata do premiery Cyberpunka 2077, a większość tegorocznych hitów miała w sobie jakieś elementy RPG. Zamiast jednak zastanawiać się nad przyszłością, przypomnijmy najważniejsze tegoroczne „rolpleje”, w które każdy fan gatunku powinien zagrać.
SPIS TREŚCI
- Młodzi mówią na to oldschool – flota Zachód
- Flota Wschód – jRPG
- Polacy nie gęsi
- Czas wielkich hybryd
- Facelifting – czyli jeszcze raz to, co już znamy
- Kącik sapera – niewypały
- Nieznane indie RPG
- Kontynuacje, dodatki i naśladowcy
- Rąb i siecz
Młodzi mówią na to oldschool – flota Zachód
Pillars of Eternity II: Deadfire
- Producent: Obsidian Entertainment
- Platformy: PC, a w planie także Xbox One, PS4 i Switch
- Premiera: 8 maja
Divinity: Original Sin II stoi najbliżej baldurowego tronu i dumnie przymierza się do sięgnięcia po koronę, ale to nie tak, że jest bezkonkurencyjne. Bardzo podobny poziom osiągnął Obsidian ze świetnym Pillars of Eternity II: Deadfire. Gra nie jest aż tak drapieżna i nie oszałamia ogromem możliwości, ale to wciąż znakomite RPG ze świeżym podejściem do sprawdzonych schematów. Zachwyca piękną – naprawdę piękną! – grafiką i ciekawymi zadaniami powiązanymi z walką stronnictw. Dodatkowo wracają tu znani i lubiani towarzysze, w tym Eder, ale pojawiają się też nowi, związani z pirackim klimatem produkcji.
Tym razem mamy do czynienia z „Pillarsami z Karaibów” – wybieramy się do krainy wyspiarzy wzorowanej na Ameryce Środkowej i Południowej. Z tubylcami o hegemonię walczą dwie wielkie kompanie handlowe i piraci. A przez to wszystko radośnie pruje bóg Eothas, który pozazdrościł Del Toro filmu Pacific Rim i wcielił się w gigantycznych rozmiarów posąg. W Deadfire poprawiono niemal wszystko. Eksploracja stała się bardziej sandboksowa, dialogi ostrzejsze, postacie wyrazistsze, a walka przyjemniejsza. Dlatego to właśnie drugie Pillarsy jako jedyne mogą bić się z Divinity o schedę po „Baldurze”.
Pathfinder: Kingmaker
- Producent: Owlcat Games
- Platformy: PC, a w planie także PS4 i Xbox One
- Premiera: 25 września
To, co napisaliśmy o Deadfire, nie znaczy, że konkurencja śpi. Bardzo przyzwoity rywal narodził się w debiutującym studiu Owlcat Games z Moskwy. Bo i podstawy były solidne. Firmę założyli branżowi weterani i jednocześnie miłośnicy gatunku, którzy postanowili powołać do życia grę na bazie tradycyjnego systemu RPG Pathfinder, opartego na lekko przemeblowanym Dungeons & Dragons. Zrobili sobie jeszcze przystanek na całkiem udaną zbiórkę crowdfundingową i voila – powstał Kingmaker.
To oldskulowe izometryczne RPG – z rozwijaniem postaci, drużyną i walką z aktywną pauzą. Starcia stanowią wyzwanie, ale na śmiałków czekają godziwe nagrody i satysfakcja z uczestnictwa w niezłej historii, która wprowadza do fantasy elementy westernu o pionierach odzyskujących ziemie z rąk bandytów. Dodatkową atrakcją Kingmakera jest całkiem udana warstwa strategiczna, polegająca na zajmowaniu i rozwijaniu kolejnych prowincji oraz prowadzeniu gry ekonomicznej i dyplomatycznej. Do pełni szczęścia brakuje tylko bardziej wyrazistych projektów graficznych (bo technicznie jest naprawdę przyjemnie).
Bard’s Tale IV: Barrows Deep
- Producent: InXile Entertainment
- Platformy: PC, a w planie także PS4 i Xbox ONE
- Premiera: 18 września
Brian Fargo wraz z ekipą wraca do jednego z tytułów, na których budował swoją karierę. Odpuszcza mariaże z action RPG, datowane na 2004 rok, i serwuje produkcję tak oldskulową duchem, że bardziej się nie da. Znowu stawia na pierwszoosobową eksplorację, a całą drużynę w akcji oglądamy jedynie podczas turowych walk.
Żeby nie było – Fargo nie wskrzesza zmurszałego trupa, a tworzy kłaniającą się w pas tradycjom grę, która korzysta też z nowoczesnej oprawy i paru przyjemnych sztuczek. Fabuła jest wprawdzie sztampowa, ale nadrabia to klimatem niepewności oraz wisielczym humorem. Jako drużyna bardów ruszamy do akcji, by rozwikłać kilka tajemnic, poprawić sytuację nękanych nieludzi i nakopać wielkiemu złemu tak, że ten nie pozbiera się do następnej części. Czeka nas rozbudowana walka, przyjemna grafika i dużo dobrej muzyki wykonanej na szkocką modłę. Że o świetnych aktorach głosowych nie wspomnę.
Kingdom Come: Deliverance
- Producent: Warhorse Studios
- Platformy: PC, Xbox One, PS4
- Premiera: 13 lutego
Kingdom Come Deliverance to z kolei erpegowa jazda bez trzymanki autorstwa naszych braci z Czech. Weterani z Altar (Original War) i paru innych studiów postanowili zainspirować się Wiedźminem 3 i dostarczyć bardzo ładne action RPG, które nie negocjuje i nie wybacza, niczym produkcje sprzed kilku dekad. Zapisujemy grę tylko wtedy, kiedy postać śpi albo pije specjalny eliksir, nie ma co liczyć na ułatwienia, a podczas walki naprawdę trzeba uważać, bo inaczej czekają nas porządne baty.
Na tym jednak unikatowość tego tytułu się nie kończy. Deliverance całkowicie odrzuca setting fantasy na rzecz swojskiej Europy Środkowo-Wschodniej u schyłku średniowiecza – z samego początku XV wieku. Opowieść rozpoczyna się klasycznie, ale rozwija w ciekawy sposób. Wcielamy się w syna kowala, Henryka, który poprzysięga zemstę za zniszczenie rodzinnej wioski. Rusza na szlak i wikła się w kolejne polityczne intrygi. Na zwiedzenie czeka pełen tajemnic i wyzwań otwarty świat sukcesywnie pozbawiany błędów, które nękały tę produkcję zaraz po premierze. Teraz już głównie sama gra daje w kość, ale to dobrze. Po to została stworzona.