Jaskier. Wiedźmin Netflixa KONTRA Wiedźmin 3 – porównanie
Spis treści
Jaskier
I ostatnia z przeanalizowanych przez nas postaci. Choć nie bardzo podoba mi się fakt, że z Jaskra zrobiono w serialu swoistego osła ze Shreka (nie moje porównanie, ale pozwalam sobie je wykorzystać, bo jest niezwykle trafne), to muszę przyznać, że Joey Batey stanął na wysokości zadania. Właściwie to uważam, że Sapkowski, kreując tę postać, idealnie trafił w gusta masowej, serialowej widowni. Gamoniowaty grajek i kobieciarz, który wiecznie pakuje się w kłopoty, skory do rzucania niewybrednymi żartami i wskakiwania do łóżka komu popadnie to archetyp postaci, który w USA musiał trafić na żyzny grunt. Zwłaszcza gdy zestawić go z ponurym zabójcą potworów, który gada z własnym koniem i – chcąc nie chcąc – raz po raz ratuje rzeczonego grajka z tarapatów. Taki duet to gwarantowany przepis na sukces. Szczególnie gdy okazuje się, że Joey Batey potrafi również śpiewać wpadające w ucho ballady.
Jaskier z Wiedźmina 3 nie jest równie barwną postacią. Właściwie to CD Projekt RED trochę podciął mu skrzydła, czyniąc z niego na „starość” ustatkowanego biznesmena, który w końcu odpuścił sobie nawet łóżkowe przygody (powiedzmy), by przelać swoje uczucia na tę jedną jedyną – Priscillę. Mimo to prywatnie nadal wolę barda w growej postaci, bo zachował coś, czego Netflix go pozbawił – zdolność bawienia odbiorcy nie tylko żarcikami rubasznego nicponia, ale również błyskotliwymi obserwacjami sławnego obieżyświata. Serialowy Jaskier to zaś tylko (i aż) Osioł ze Shreka.
GŁOSOWANIE REDAKCJI
W tej kategorii sympatia naszych redaktorów była wyraźnie po stronie serialu. Opowiedziało się za nim 73,7% głosujących, z czego znaczna większość uznała netflixowego Jaskra za „zdecydowanie” lepszego niż jego growy odpowiednik.