Wiedźmin Netflixa vs Wiedźmin 3 – porównujemy adaptacje Sapkowskiego
Po premierze netfliksowego Wiedźmina obudziliśmy się w świecie, w którym mamy dwie adaptacje książek Andrzeja Sapkowskiego, które zdobyły międzynarodowy rozgłos i uznanie. Taka sytuacja aż prosi się o konfrontację jednego dzieła z drugim – serialu z grą.
Spis treści
Pewnie wydaje się to Wam trochę niedorzeczne. Jak to tak, pytacie, porównywać grę i serial? Nawet gdyby jedno medium nie było zupełnie inne od drugiego, to przecież obie rzeczy stanowią na dodatek adaptacje odmiennego rodzaju, podchodzące do materiału źródłowego niejako od przeciwnych stron. Owszem, macie rację. Tylko że wcale nie zamierzamy stawiać znaku równości między dziełami studia CD Projekt RED (chodzi konkretnie o Wiedźmina 3) i platformy Netflix, tym bardziej nie będziemy więc podejmować próby jednoznacznego wskazania, które z nich jest lepsze.
My tylko, biorąc przykład z Andrzeja Sapkowskiego, ćwiartującego baśnie w celu wplatania ich fragmentów w swoje opowiadania, rozłożymy obie produkcje na czynniki pierwsze i zestawimy je ze sobą w wąskim ujęciu. Która ma lepiej napisane dialogi? Która serwuje humor wyższych lotów? Która wierniej oddaje ducha książek? Weźmiemy pod uwagę takie oto różne głupstewka.
I żeby nie było, że artykuł przekazuje jednostkowe widzimisię niżej podpisanego (a moje widzimisię jest takie, że serial to pożałowania godna profanacja opowiadań AS-a, która mogłaby rywalizować jak równa z równą ze starą produkcją Marka Brodzkiego) – o opinie poprosiliśmy całą redakcję. Prezentujemy je w formie wyników ankiety. Tyle tytułem wstępu, zapraszamy do czytania i – rzecz jasna – komentowania.
UWAGA!
Na wypadek, gdyby nie było to oczywiste – tak, w tekście są spoilery. Żeby nikt nie miał pretensji, że nie ostrzegaliśmy...
JAK GŁOSOWALIŚMY?
Zastosowaliśmy skalę Likerta, stawiając dziesięć pytań – po jednym dla każdej z poniższych kategorii. Każde pytanie w stylu: „Gdzie lepiej pokazano...?”. Dostępnych było 5 wariantów odpowiedzi: zdecydowanie w serialu, w serialu, remis, w grze, zdecydowanie w grze.
Geralt
Zaczniemy od rzeczy najbardziej oczywistej, czyli głównego bohatera. Kreacja Henry’ego Cavilla to chyba najjaśniejszy punkt serialu – aktor niemal w każdej scenie daje do zrozumienia, że czuje temat i jest fanem uniwersum, jak również budzi podziw wysiłkiem, jaki włożył w przygotowanie do tej roli. Zwłaszcza gdy dobywa miecza. Cavill okazuje się jednak bezradny wobec ograniczeń scenariusza, więc jego Geralt to postać znacznie płytsza niż książkowy pierwowzór. Dzieląc się czasem ekranowym po równo z Yennefer i Ciri, wiedźmin nie ma szansy należycie zapoznać widza ze wszystkimi swymi rozterkami i skrupułami, z tym, co gra mu w duszy. Efekt końcowy nie jest więc w pełni zadowalający.
Geralt z gry nie ma podobnych problemów. Całe „show” kręci się wokół niego, a do tego pozwolono mu gadać, gadać i gadać, więc wirtualny Biały Wilk bardziej skutecznie uzewnętrznia swoje przemyślenia i emocje. W dodatku ma po temu lepsze okazje, od początku otoczony bliskimi mu ludźmi (Vesemir, Yennefer), z którymi może porozmawiać sobie od serca. No i w Dzikim Gonie okazuje się bohaterem obdarzonym szerszymi horyzontami umysłowymi i bardziej błyskotliwym poczuciem humoru, jak również zdolnym do wygłaszania ripost ostrzejszych niż „hmm”. Krótko mówiąc, jest mniej więcej taki jak w książkach. Tylko broda trochę mi zawadza.
GŁOSOWANIE REDAKCJI
Prawie połowa ankietowanych (47,4%) uznała, że obaj wiedźmini są sobie równi – ale tyle samo osób wskazało również (choć bez zdecydowania), że wygrywa jednak Geralt z Dzikiego Gonu.