10 rzeczy, które Netflix musi poprawić w 2. sezonie Wiedźmina
Wiedźmin robi furorę na platformie Netflix, a my szukamy dziury w całym, rozbieramy amerykańską produkcję na czynniki pierwsze i zastanawiamy się, co można by zrobić lepiej.
Spis treści
Uwaga, w tekście będzie sporo narzekania – pisanie go to dla mnie terapia po pierwszym sezonie netflixowego Wiedźmina. Nie zmienia to jednak faktu, że staram się na serial patrzeć obiektywnie. I choć rozumiem, czemu jako całość może się on podobać (przeczytajcie świetną recenzję Huberta), widzę w nim parę warsztatowych braków i to na nich chcę się dziś skupić.
Przyjrzyjmy się więc tym – mniejszym, większym i zupełnie duperelnym – wadom serialu, które twórcy mogą jeszcze poprawić w kolejnym sezonie przygód Geralta, Yennefer i Ciri. Jak mieliby to zrobić? Jak to często bywa, chodzi zapewne o pieniądze. Nijaka scenografia czy niezbyt mądre uproszczenia w scenariuszu to najpewniej wynik niewystarczającego budżetu. Dopóki jednak nie poznamy konkretnych liczb, dopóty trudno przesądzać, czy zawinił brak kasy, czy jednak brak umiejętności.
BUDŻET WIEDŹMINA?
Z nieoficjalnych informacji wynika, że budżet netflixowego Witchera wynosił jakieś 70–80 milionów dolarów, co dawałoby blisko 10 milionów na jeden odcinek (jest ich łącznie osiem). Dla porównania pierwszy sezon Gry o tron miał budżet mniejszy (50–60 milionów dolarów), a do tego większą liczbę odcinków (10).
Trudno na razie ocenić prawdziwość przecieków na temat pieniędzy, jakie wyłożono na Wiedźmina. Nie wiemy też, ile z tego poszło na marketing, a ile na samą produkcję. Ciężko mi jednak uwierzyć w owe 80 milionów, bo po prostu tych pieniędzy tam nie widać. Wątpię więc, czy twórcy faktycznie dysponowali tak dużą kwotą. Ale jeśli rzeczywiście tak było – szkoda, że nie potrafili jej lepiej wykorzystać.
UWAGA, SPOILERY!
W tekście są spoilery dotyczące zarówno serialu Netflixa, jak i twórczości Andrzeja Sapkowskiego.
Muzyka, czyli Ciechowski górą
Kiedy piszę te słowa, próbuję sobie przypomnieć muzykę z serialu Netflixa – i idzie mi to opornie. Oczywiście, ballady Jaskra są kapitalne – Grosza daj wiedźminowi tak mocno wpada w ucho, że ciężko się od tej nuty uwolnić. Piosenka ta wypada przy tym świetnie zarówno po angielsku, jak i po polsku (koniecznie posłuchajcie też wersji czeskiej – Dej grosz zaklinaczi, bo jest przeurocza). Nie dziwię się, że wszyscy Polacy, jak jedna rodzina, nucą teraz ten kawałek – to chyba w ogóle jeden z najbardziej klimatycznych momentów całego pierwszego sezonu.
Poza Jaskrem i jego chwytliwym brzdąkaniem soundtrack wydaje mi się jednak dość nijaki – większość z tego, co usłyszałem, zapomniałem już po chwili, bo brzmiało jak z dowolnego innego serialu. W muzyce tła nie ma nic wyjątkowego – ot, zwykła rzemieślnicza robota. Tymczasem muzyka napisana przez Grzegorza Ciechowskiego do niesławnego polskiego serialu z Michałem Żebrowskim w roli Geralta kładzie amerykańskie utwory pod względem oryginalności i klimatu na łopatki. Netflixie, weź się trochę bardziej postaraj, bo tutaj zdecydowanie jest co poprawiać w drugim sezonie.
UWAGA, pisząc o muzyce mam na myśli to, co faktycznie słychać w serialu. Kawałki same w sobie nie są złe, ale przecież nie tylko o to chodzi, żeby dobrze brzmiały na Spotify. Z jakiegoś powodu w czasie seansu soundtrack nie zapadł mi w pamięć. Mam też wrażenie, że nie współgra on dobrze z obrazem.
W obliczu Waszych komentarzy zapytałem na szybko parę osób w redakcji o muzykę z Wiedźmina – wszystkie nie potrafiły o niej nic powiedzieć, więc nie jest to tylko moje zdanie.
JAKIE SĄ SZANSE NA POPRAWĘ?
Umiarkowane, ale pozostaję optymistą.