Show, don’t tell – czyli mniej dosłowności. Co Netflix MUSI poprawić w 2 sezonie Wiedźmina?
Spis treści
Show, don’t tell – czyli mniej dosłowności
Serial Netflixa notorycznie łamie jedną z podstawowych zasad dobrej narracji – i to obok braku logiki chyba najbardziej mnie zabolało. Chodzi o to, że jeśli chcesz, aby odbiorca coś zrozumiał i poczuł, ale tak naprawdę, a nie tylko przyjął jakiś fakt do wiadomości, to musisz mu to pokazać – nie wystarczy tylko o tym powiedzieć.
Oto przykład: kluczowym motywem opowiadań, ale także i serialu jest potęga przeznaczenia. Wiedźmin Geralt wiąże swoje losy z dziedziczką cintryjskiej korony – księżniczką Cirillą. Jak to przedstawił Sapkowski? W opowiadaniach nasi bohaterowie najpierw przypadkiem stykają się ze sobą w Brokilonie, później następuje wzruszająca scena spotkania Ciri z Geraltem już po upadku Cintry, a wreszcie – na początku sagi – ta dwójka znów na siebie wpada, tym razem po próbie ucieczki dziecka niespodzianki z Aretuzy. Jako czytelnicy zaczynamy rozumieć, że decydującą siłą w tamtym świecie jest przeznaczenie.
W serialu o potędze przeznaczenia tylko słyszymy. Co chwilę kolejne postacie powtarzają Geraltowi, żeby podążał za swoim fatum – pal już licho, skąd wszyscy o nim wiedzą. W innym miejscu Myszowór przypomina Calanthe, że złamanie prawa niespodzianki ma straszliwe konsekwencje, ale znowu – to tylko słowa, słowa, słowa. Bohaterowie serialu za dużo rzeczy nam opisują, a twórcy za mało ich pokazują. UV w redakcyjnej dyskusji o serialu nawet pokusił się o opinię, że dzieło Netflixu jest niemożebnie przegadane, a jednocześnie nie ma w tych dialogach żadnej treści.
O CZYM JESZCZE TYLKO SŁYSZYMY
- Renfri doświadczyła bardzo ciężkiego życia i jednocześnie dopuściła się strasznych zbrodni. Wiemy o tym z paru zdań jej i Stregobora.
- Dolina Kwiatów, w której Geralt spotkał sylvana o imieniu Torque, podobno jest przepiękna. Ciężko to ocenić, bo widzimy parę krzaków na krzyż, skały i jaskinię.
- Dżin podobno był szalenie niebezpieczny. W opowiadaniu faktycznie tak było, bo wściekły stwór zaczął niszczyć miasto. W serialu tego zagrożenia nie poczułem, bo akcja rozgrywała się w obrębie raptem jednego pomieszczenia.
- Calanthe podobno prześladowała elfy. Znowu jedyne, co otrzymujemy, to słowa.
Chciałbym, żeby w drugim sezonie twórcy trochę zwolnili tempo. Nie służy ono logice opowieści, trudniej też przez nie wczuć się w świat, który częściej jest nam opisywany, niż pokazywany (co jest tańszą metodą). Skoro ekspozycję mamy już za sobą, to może czas na chwilę wytchnienia – spokojniejsze zajęcie się intrygą i tłem, w jakim ta się rozgrywa?
JAKIE SĄ SZANSE NA POPRAWĘ?
Podobnie – ciężko ocenić. Może jeśli serial zwolni, a pieniędzy przybędzie, to problem rozwiąże się sam?