Czas odpuścić sobie tanie szokowanie. Co Netflix MUSI poprawić w 2 sezonie Wiedźmina?
Spis treści
Czas odpuścić sobie tanie szokowanie
Nie mam nic przeciwko mocnym scenom – lubię jednak, kiedy czemuś służą. W Wiedźminie sporo jest natomiast momentów, w których twórcy chcieli chyba pojechać po bandzie i w ogóle nie przejmowali się tym, czy ma to sens.
Na morderczą sadystkę wyrasta w serialu Fringilla Vigo, czarodziejka służąca Nilfgaardowi, która – mordując swoich podwładnych – zachowuje się niczym absurdalny czarny charakter z komiksów czy kiepskich filmów. Najpierw jej kolega musi zjeść skórę martwej Calanthe (WTF!), a następnie pani Vigo malowniczo wypruwa flaki z nieszczęśnika, żeby dowiedzieć się, gdzie przebywa poszukiwana przez nią Ciri. Później czarodziejka zmienia podkomendnych w magiczne pociski do trebusza – czyli machiny oblężniczej z ostatniego odcinka. Te sceny miały chyba w zamyśle twórców pokazać, że świat serialu jest baaardzo mroczny i baaardzo brutalny. Wyszło to baaardzo naturalnie.
Są też takie momenty, gdy serial stara się mrugać okiem do fanów Gry o tron, wielokrotnie wyśmiewanej przecież za bezsensowną goliznę czy niewnoszące nic do fabuły sceny seksu. Czy Yennefer musi walczyć z dżinem topless? Widocznie musi. Ale czy w tym samym odcinku naprawdę potrzebna jest grupowa orgia? Rozumiem, że wygląda to efektownie, a poza tym rozniesie się po internecie (marketing szeptany), ale wolałbym, żeby twórcy (i to nie tylko tego serialu) częściej skupiali się dobrych scenach – a nie na tanim szokowaniu.
JAKIE SĄ SZANSE NA POPRAWĘ?
Jestem sceptyczny. Mocne sceny, nawet kosztem logiki, muszą pojawić się w kolejnych sezonach, bo to się sprzedaje.