autor: Michał Pajda
Stare gry singlowe, w które ciągle na Steamie grają tysiące graczy
Są takie gry, w których gracze po prostu wciąż się bawią. I nie przeszkadza im fakt, że są to tytuły, które mają już kilka dobrych lat. Wiele z nich doczekało się nawet kolejnych odsłon, wiele bardzo zestarzało się graficznie - i co z tego? Gramy dalej.
Spis treści
Gracze bywają czasami jak stereotypowa kobieta przeprowadzająca cykliczną (i nader wnikliwą) inwentaryzację wnętrza swojej szafy – mimo że ich cyfrowe biblioteki pełne są setek naprawdę niezłych tytułów (analogia do tuzinów przepięknych sukienek i nieprzebranych par butów), często z rezygnacją rozkładają ręce, bo „nie mają w co grać”. Na tym jednak podobieństwo się kończy, bowiem gracz – w przeciwieństwie do kobiety (oczywiście wciąż rozpatrywanej w stereotypowy i trochę krzywdzący sposób), która nawet nie zaszczyci spojrzeniem starej garderoby – niejednokrotnie sięga po tytuły, które zaliczył już naprawdę wiele razy.
Istnieją jednak pozycje, do których gamingowa brać wraca chętniej niż do innych. Dlaczego tak się dzieje? Próbujemy odpowiedzieć na to niełatwe pytanie, przyglądając się tytułom kultowym, w które ludzie wciąż namiętnie grają na Steamie – chociaż czasem się do tego nie przyznają.
TO DOBRE GRY I TYLE?
Dlaczego nadal gramy akurat w te produkcje? Na usta ciśnie się odpowiedź: „bo są dobre”. Coś w tym jest, jednak wydaje się to zbyt proste. Istnieje sporo gier, które były świetne, a do których dziś się już w zasadzie nie wraca. Takie Deus Ex: Human Revolution – Director’s Cut dziś w chartsach smętnie plasuje się pobliżu 850 miejsca, kochany Mass Effect 2 wylądował około miejsca 900, a lubiany przez niektórych i wciąż świeży Vampyr ledwie mieści się w pierwszym tysiącu, podobnie jak Quantum Break, BioShock 2 Remastered i doskonała przecież pozycja – Batman: Arkham Asylum GOTY Edition. Że nie wspomnę o Alien: Isolation, bo w ten wysokobudżetowy horror na kultowej licencji i z rewelacyjnym klimatem gra mniej osób niż w SAS: Zombie Assault 4 studia Ninja Kiwi.
METODOLOGIA
Wybraliśmy gry obecne na Steamie, bo dotyczące ich dane są dostępne. Zdecydowaliśmy także, że przez „stare” rozumiemy w tym wypadku „liczące około 5 i więcej lat”, czyli najpóźniej z 2015 roku. Nie oszukujmy się, w naszej branży to cała epoka. Wiek gier w ramkach policzyliśmy, biorąc pod uwagę daty ich wydania.
W lipcu 2021 roku zdecydowaliśmy się jeszcze raz przyjrzeć się naszej liście. W efekcie usunęliśmy z niej trzy gry, które z czasem straciły na popularności, a dodaliśmy w zamian trzy produkcje, które wciąż nieźle się trzymają. Znajdziecie je na trzech ostatnich stronach tekstu, a ich dopisaniem zajął się Marcin Strzyżewski.
Far Cry 3 – szaleństwo w tropikach
- Wiek: ponad 7 lat
- Gatunek: FPS z otwartym światem
- Liczba jednoczesnych graczy w szczytowym momencie w ciągu ostatnich 30 dni: 1066
Na pytanie „który Far Cry jest najlepszy” – w ankiecie opublikowanej na łamach naszego portalu – ponad połowa użytkowników wskazała trzecią odsłonę serii. Czy jest to dla kogokolwiek jakimkolwiek zaskoczeniem? Szczerze mówiąc... niezbyt. W środowisku fanów tej kultowej serii pierwszoosobowych strzelanek Ubisoftu jest to raczej powszechna opinia, którą zdają się podzielać także niedzielni gracze, ledwie co Far Crye liznąwszy (pewnie sugerując się ocenami z internetu). Bądźmy jednak szczerzy – ani całkiem niezła „czwórka”, która pojawiła się trzy lata po swej poprzedniczce, ani co najwyżej dobra „piątka” z 2018 roku (Primala i New Dawn nie liczę ze względów oczywistych) nie wzbudziły takich ochów i achów wśród graczy jak trzecia część właśnie.
Jasne – we wspomnianego już Far Crya 5 gra ponad 8 razy więcej ludzi niż w część trzecią (średnio w jednym momencie przy FC3 bawi się na Steamie ok. 700 osób) – pamiętajmy jednak, że obie te produkcje dzieli ponad pięć lat różnicy. „Piątka” oferuje dużo więcej zawartości i aktualizacji. Dlatego też część graczy, nasyciwszy się już zabawą w wirtualnej Montanie, będzie chciała poznać najlepszą grę z serii – przynajmniej zdaniem internetowego ludu – i prędzej czy później po nią sięgnie. O ile oczywiście nie odbije się od „piątki”...
W OBRONIE „CZWÓRKI”
A ja powiem, że czwarty Far Cry był lepszy. Rozgrywka została minimalnie poprawiona, graficznie też było troszkę lepiej i zawartości dostaliśmy odrobinę więcej. Najważniejszy był dla mnie jednak Pagan Min. Choć nie miał tej charyzmy co Vaas, wydał mi się o wiele ciekawszą i mniej „płaską” postacią. Dlatego, mimo że samo zawiązanie fabuły i motywacje głównego bohatera w „czwórce” kulały, mimo że „trójka” miała chyba większe emocjonalne uderzenie na koniec, czwórkę przeszedłem dwa razy, a „trójkę” tylko raz.
Marcin Strzyżewski