Legacy of Kain 6. Rebooty, na które czekamy, czekamy i... nic :(
Spis treści
Legacy of Kain 6
Swego czasu seria Legacy of Kain cieszyła się sporą popularnością i szacunkiem ze względu na niesamowity sposób opowiadania historii – epicki, monumentalny, a jednocześnie szekspirowski i teatralny. Towarzyszyła mu brutalna akcja, gotycki klimat i upierdliwe z perspektywy czasu zagadki przestrzenne. Ale zanim nastała epoka Assassin’s Creed i God of War, cykl ten nie miał sobie równych, nawet mimo obecności takich siekanek jak Die by the Sword.
Zmagania dwóch wampirów, Kaina i Raziela, ze złowrogim fatum (oraz ze sobą nawzajem) dotarły do części piątej, która w epilogu zaserwowała poetycki cliffhanger sugerujący, że gra o najwyższą stawkę jeszcze się nie skończyła... I tak sobie na to zakończenie czekamy od lat kilkunastu. Po drodze wydarzyło się parę rzeczy, które nie napawają optymizmem.
Square Enix anulowało Dead Sun, czyli swoisty restart serii, traktujący o zupełnie nowym bohaterze. Produkcja zapowiadała się na całkiem mięsistą przygodową grę akcji z ciekawą, choć bardziej generyczną fabułą. Twórcy postanowili ocalić z projektu, co się da, i reanimowali tryb sieciowy jako osobny tytuł – Nosgoth, w którym mogliśmy grać łowcami wampirów lub krwiopijcami. Sieciowy akcyjniak z akcentami z gier MOBA zyskał trochę oddanych fanów. Było ich jednak zbyt mało i serwery zamknięto po kilkunastu miesiącach. Wielu upatrywało w tej produkcji ostatniej szansy na wskrzeszenie cyklu we właściwej formie.
Po drodze wypłynęły jeszcze materiały o pełnoprawnej szóstej części – Dark Prophecy, którą anulowano. Legacy of Kain VI działoby się bezpośrednio po Defiance i opowiadało o ostatniej, desperackiej próbie ocalenia Kaina i całej krainy przed okrutnym losem. Szkoda, że raczej nigdy nie poznamy finału tej historii. Przy dzisiejszych możliwościach technologicznych pewnie dostalibyśmy coś olśniewającego.
JAKIE SĄ SZANSE?
Niestety, marne. Problem jest tu podobny jak w przypadku Metal Gear Solid – nowi gracze, jakich seria musiałaby przyciągnąć, raczej nie odnaleźliby się w zawikłanej opowieści i mitologii świata, który zwiedzaliśmy przez pięć odsłon cyklu. W dodatku poprzednie części – poza może Defiance i dwuwymiarowym Blood Omenem, który aż się prosi o wizytę na smartfonach – obsługuje się dość topornie. Dlatego ewentualną szóstkę musiałby poprzedzić remake (czy dwa), gruntownie przemeblowujący rozgrywkę. Problemem jest także to, że Amy Hennig, motor napędowy i reżyser serii, dawno temu odeszła do Naughty Dog, potem przeszła do EA, a teraz zakłada własne studio. Iskierkę nadziei podsyca jedynie fakt, iż w zeszłym roku Crystal Dynamics wrzuciło do sieci trochę materiałów i wspomnień o cyklu. Może badają grunt?