18. The Elder Scrolls 3: Morrowind. 100 najlepszych gier RPG w historii – edycja 2024
Spis treści
18. The Elder Scrolls 3: Morrowind
Notowania trzeciej odsłony The Elder Scrolls nieco wzrosły i pozycja zdołała wyprzedzić m.in. Chrono Trigger i Vampire The Masquerade: Bloodlines w drodze na szczyt. Gra radzi sobie nieźle nawet bez wstawiennictwa moderów. Niby jest obarczona tymi samymi wadami „genetycznymi”, co jej słynne następczynie – z błędami i niezbyt porywającą fabułą na czele – ale ma coś, czym broni się skutecznie po dziś dzień.
Ową tajną bronią „Morka” jest klimat. Wyspa Vvardenfell od pierwszych chwil – gdy tylko schodzimy z pokładu statku na ląd w miasteczku Seyda Neen – budzi w graczach nie tylko fascynację i ciekawość, ale też respekt, a może i nawet niepokój. I nic to, że model walki wydaje się drewniany, system dialogowy przypomina Wikipedię, sztuczna inteligencja NPC nie istnieje, a w „żyjącym” świecie panuje straszna drętwota. W wędrowaniu po Gorzkim Wybrzeżu, Popielnych Ziemiach czy Pustkowiach można zatracić się na setki godzin, popadając w uzależnienie od tego świata. A z pomocą wspomnianych moderów Morrowind pozostaje żywą grą nawet dziś, przeszło dwie dekady po premierze.
Pierwsze słowa w grze:
Wake up, we’re here. Why are you shaking? Are you ok? Wake up.
Stand up... there you go. You were dreaming. What’s your name?
Jiub
17. Disco Elysium
Miałem Disco Elysium na oku, odkąd zostało zapowiedziane – pierwotnie pod tytułem No Truce with the Furies – i wiele sobie po nim obiecywałem, ale ani przez moment nie przypuszczałem, że na moich oczach rodzi się fenomen, któremu pisane jest wstrząsnąć branżą w posadach (i chociażby zdominować galę The Game Awards 2019).
Dzieło studia ZA/UM otwarcie sięga po inspiracje ku najbardziej uznanym i ambitnym przedstawicielom gatunku (z grą Planescape Torment na czele) i przybiera ich rozpoznawalny, izometryczny kształt – ale cała reszta to jedna wielka awangarda. Realia? Na pozór fantastyczne, a w istocie przyziemne i przeto bliskie naszej rzeczywistości jak nigdzie indziej. Bohater? Wrak człowieka, w skórze którego zamiast dokonywać heroicznych czynów, usiłujemy co najwyżej nie stoczyć się poniżej startowego poziomu rynsztoka, wykonując niewdzięczną robotę gliniarza. Rozgrywka? W gruncie rzeczy tradycyjnie erpegowa, ale zupełnie pozbawiona choćby takiego elementu jak mechanika walki.
Krótko mówiąc, Disco Elysium to gra zrobiona w sposób tyleż odważny, co szalony. Przy tym zaś pełna kapitalnie napisanych tekstów, piękna, inteligentna, przejmująca, mądra, błyskotliwa, smutna i dowcipna jednocześnie. Jednym słowem – wielka. Dlaczego więc nie zajmuje bardzo wysokiego miejsca? Paradoksalnie największą siłą odpychającą jest tu właśnie owa rewolucyjna oryginalność – najbardziej lubimy to, co już znamy.