Najgorsze gry 2019 roku – 17 premier, które nas zawiodły
Nie samymi hitami branża gier komputerowych żyje. Oto najgorsze duże gry, jakie dostaliśmy w 2019 roku. Przypomnijmy sobie razem, jak się frustrowaliśmy, wściekaliśmy i załamywaliśmy ręce.
Spis treści
Miniony rok obfitował w wiele świetnych premier i nawet najgłośniej krzyczący malkontenci nie są w stanie zmienić tego, że Devil May Cry 5, Resident Evil 2, Sekiro, Death Stranding czy Control to wspaniałe produkcje. Gamingowa moneta ma jednak dwie strony i minionych dwanaście miesięcy przyniosło nie tylko hity, ale także rozczarowania oraz gry zwyczajnie słabe. Właśnie o nich będziemy dziś rozmawiać.
Jakość wielu z nich my, gracze, potrafiliśmy trafnie przewidzieć jeszcze przed ich premierą, z góry obdarzając je mocno ograniczonym zaufaniem albo w ogóle się nimi nie interesując. Niektóre produkcje zdołały jednak skutecznie zataić swoją miałkość na etapie marketingu, wstępnie wzbudzając pewne zaciekawienie. Owo zaciekawienie zmieniało się we wściekłość, kiedy gry te ujawniały swoje niedoskonałości w chwili debiutu rynkowego.
CO TO MA BYĆ, MAŁO CRAPOWATE TE CRAPY!
Najgorzej oceniana produkcja w tym zestawieniu w agregującym recenzje serwisie Metacritic uzyskała wynik 36 punktów Metascore na 100 możliwych. Znajdziemy tu też pozycje mające powyżej 50 punktów, czyli – mogłoby się wydawać – nie aż tak tragiczne.
Co one tu robią i dlaczego zabrakło tu prawdziwych, absolutnych „crapiszczy”? Odpowiedź jest prosta. Odnalezienie tych najgorszych tytułów wymaga zanurzenia się w najgłębsze i najciemniejsze odmęty sekcji gier niezależnych Steama. Najczęściej już na etapie czytania ich opisów i oglądania screenów każdy z łatwością identyfikuje je jako coś skandalicznie słabego. W efekcie nikt się nimi nie interesuje. Nikt o nich nie pisze. Nikt ich nie recenzuje – ani profesjonaliści, ani zwykli gracze. Bo też i nikogo one nie obchodzą. Tutaj przedstawiamy gry, które teoretycznie mogłyby być dobre... ale nie są.
Jump Force
- Metascore: 56–61/100 - (zależnie od platformy)
- Platformy: PC, PS4, XONE
- Gatunek: bijatyka
Zacznijmy od tytułu, który miałem nieprzyjemność testować osobiście. I jeśli mogę cokolwiek powiedzieć o ocenach Jump Force oscylujących wokół „piątek” i „szóstek” w dziesięciostopniowej skali, to przede wszystkim to, że moim zdaniem koledzy po fachu potraktowali tego potworka zbyt łagodnie.
Produkcja ta niestety już na etapie założeń została skazana na porażkę. Gigantyczną crossoverową arenową bijatykę, w której spotykają się postacie z kilkunastu ultrapopularnych anime (m.in. Dragon Balla, Naruto, Bleach, One Piece, Rycerzy Zodiaku), postanowiono wyposażyć w silący się na realizm styl wizualny, co przy ograniczeniach budżetowych dało iście przerażający efekt. Sympatyczni bohaterowie z lubianych kreskówek, tacy jak Son Goku czy Luffy, tutaj wyglądają jak niepokojące, porcelanowe kukły.
Grafikę można by jednak przeboleć, gdyby sama rozgrywka dawała radę. Niestety, nic z tych rzeczy. System walki po zaledwie kilku godzinach zabawy ujawnia swoją prostotę i nudzi, na dodatek różnymi bohaterami gra się zdecydowanie zbyt podobnie. Fabuła w kampanii jest skrajnie głupia nawet jak na bijatykowe standardy, a do tego koślawe polskie tłumaczenie momentami zmienia dialogi w bełkot. Gwoździem do trumny okazują się natomiast bardzo długie ekrany ładowania, które pojawiają się przed niemal każdą podejmowaną aktywnością i wypełniają lwią cześć zabawy.